W szczerej do bólu rozmowie z Michałem Wójcikiem i Emilem Maratem Stanisław Aronson dzieli się swoimi wspomnieniami z czasów wojen, przemyśleniami o budzącym się nacjonalizmie i obawami o przyszłość.
Stanisław „Rysiek” Aronson
Jego najbliższa rodzina straciła życie w Treblince. Jemu szczęśliwie udało się uciec z transportu do obozu. Obywatel Polski i Izraela. Walczył w Powstaniu Warszawskim i Wojnie o Niepodległość Izraela. W Siłach Obronnych Izraela dosłużył się stopnia pułkownika. Odznaczony między innymi Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i Warszawskim Krzyżem Powstańczym.
Bezkompromisowo obala historyczne mity, przyłącza się do głosu krytyków nie tylko Powstania, ale i innych decyzji dowództwa AK, Państwa Podziemnego i Rządu na uchodźstwie. Co wyróżnia jego głos, to oczywiście, że sam był aktywnym uczestnikiem wydarzeń II wojny światowej.
Aronson wielokrotnie podkreśla, że akcje likwidacji nazistów narażały niewinnych ludzi. Zwraca uwagę na krwawe odwety za tego typu akcje. Jego zdaniem zadania Państwa Podziemnego powinny być inne:
Chronić ludzi. Szkoły podziemne rozwijać. I strzelać do kolaborantów. A przede wszystkim do szmalcowników. Strzelać do nich! Robić regularne polowania, tak żeby warszawiacy to widzieli. Tym powinno zajmować się państwo polskie. (…) Reszta kanalii by się schowała do nory i może byśmy powstrzymali demoralizację, ocalili sporo ludzi. I nie narażali innych. To miało sens i w zasadzie tylko to.
Aronson prezentuje jednoznaczne, krytyczne stanowisko co do decyzji o Powstaniu Warszawskim. Decyzji, nie samej walce, w której brał udział z innymi żołnierzami, wykonującymi rozkazy dowództwa AK. Dowództwa, które jego zdaniem składało się z niewyszkolonych i nieprzygotowanych do swojej roli megalomanów.
Kolejnym mitem, który odczarowuje Aronson, jest powszechny udział Polaków w ratowaniu Żydów. Nie zaprzecza faktowi, że to nasi rodacy mają najwięcej drzewek w Yad Vashem. Niemniej zdecydowanie nie zgadza się, na twierdzenie o powszechności takich zachowań.To jak plunięcie w twarz tym Sprawiedliwym. Bo oni nie kryli się z pomocą tylko przed Niemcami. Dla nich problemem byli sąsiedzi. Przypomina, że Polskie Państwo Podziemne pozostawało bierne wobec zagłady Żydów, którzy byli traktowani nie jako obywatele, ale obcy.
Wreszcie temat, który od kilku lat przejawia się w polskiej polityce historycznej. To oczywiście tak zwani żołnierze wyklęci. Znaczący jest tu list Stanisława Aronsona do Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Nie zgadza się z nazywaniem ich prawdziwym wojskiem, tylko szeregiem małych, autonomicznych organizacji, których intencje i cele nie były jednoznaczne. Zwraca uwagę, że leśne oddziały zmuszone były do rabowania chłopów, bo w innym razie były skazane na śmierć głodową, stawali się zatem — w najlepszym wypadku — bandami złodziei.
Zestawienie wszystkich bolączek Aronsona można znaleźć w filmie Niezwyciężeni — patetycznej animacji podsumowującej czas II wojny światowej i komunizmu w Polsce.
(…) Zgroza! To dzieło, na szczęście dość krótkie powinno się natychmiast posłać do oceny psychiatry. To jest czysty przejaw skrajnej megalomanii, którą trzeba jak najszybciej leczyć.
Wojna nadejdzie jutro
Aronson sądzi, że taka patetyczna narracja jest wprowadzona przez władzę, która chce stworzyć własny, zapatrzony w swoją wyjątkowość elektorat. Mity o bohaterskiej walce pod Monte Casino czy o masowym ratowaniu Żydów, mają wychować potencjalnych żołnierzy, tak jakby władza szykowała się do wojny…
Żywa historia
W wypowiedziach o jego powojennych losach daje się dostrzegać problem, który dotknął wielu innych Ocalonych. To nie tylko tułaczka z dala od ojczyzny, z obawy przed komunistami. Aronson wspomina brak zrozumienia ze strony tych, którzy nie doświadczyli tego, co działo się w Europie. Zjawisko, które trwało do słynnego procesu Eichmanna, kiedy wreszcie Ocalonym pozwolono opowiedzieć ich historię.
Ucieczka od śmierci w obozie koncentracyjnym, działalność konspiracyjna, udział w Powstaniu Warszawskim, po wojnie służba w II Korpusie, wreszcie służba w Siłach Obronnych Izraela. Chociaż Aronson broni się jak może przed przedstawianiem siebie jako bohatera, to wciąż jego historię czyta się z zapartym tchem. Ta rozmowa nie powstałaby, gdyby nie dwóch zręcznych i dociekliwych rozmówców. Emil Marat i Michał Wójcik są świetnymi słuchaczami i znawcami tematu, o czym świadczą zadawane przez nich pytania. Dzięki tak dobremu przygotowaniu Aronson nie wygłasza monologu, przeciwnie, jego rozmówcy spierają się z nim i dyskutują.
Ta książka może wielu osobom się nie spodobać. Wzbudzić sprzeciw i zaprzeczenie wobec tego, co wyznaje Stanisław Aronson. Tylko że najwyraźniej, żołnierz AK przyjął postawę dziecka, które szczerze wskazuje, że Król jest nagi. Że narracja, która przerysowuje prawdę historyczną, oprócz wynagrodzenia sobie narodowych kompleksów, może mieć fatalne skutki. Rozmowę Emila Marata i Michała Wójcika ze Stanisławem Aronsonem polecam nie tylko zainteresowanym, pasjonatom historii, bo ci pewnie sięgną po nią sami. Polecam każdemu, kto szuka nowej definicji patriotyzmu i bohaterstwa. Koniecznie niech przeczytają ci, którzy uważają, że ta książka im się nie spodoba.
Jest 1944 rok, alianci lądują w Normandii. W Warszawie Armia Krajowa rwie się do walki z nazistami. W Londynie trwa spór; poprzeć decyzję o otwartej walce w Warszawie, czy przeciwnie, zrobić wszystko, aby nie doszło do walki? Tę historię opowiada film Kurier Władysława Pasikowskiego