W zeszłą sobotę (4.11) dzięki uprzejmości Republiki Sztuki Tłusta Langusta obejrzałem spektakl Dariusza Swojaka pt. Wystarczy tylko wyjść z domu. Przedstawienie wystawione zostało w ramach festiwalu Nanodramy 2017.
W tyle sceny rozpostarto płótno pocięte w taki sposób, by móc na nim wyświetlać etiudy filmowe, a także by robiło jednocześnie za miejsce składowania rekwizytów. Scenografia minimalna: trzy metalowe regały z białymi segregatorami poustawianymi na półkach. Na grzbietach niektórych z nich napisane jest “ZDROWIE”, “PIENIĄDZE”, “MIŁOŚĆ”.
W trakcie spektaklu na scenie pojawia się dwoje aktorów w kilku etiudach, które oddzielone są przemówieniami reżysera. Te, według deklaracji tegoż, miałyby objaśniać treść przedstawienia, żeby widzowie nie musieli zastanawiać się, co zobaczyli. Każda kolejna część objaśniająca wygłoszona zostaje mniej składnie: pan odpowiedzialny za reżyserię zapomina, co ma powiedzieć. Publiczność otrzymuje jednak ptasie mleczko.
Etiudy nie są ze sobą powiązane przestrzenią, czasem, czy ciągiem przyczynowo-skutkowym, są zaś powiązane tematycznie. Każda z nich mówi o tym, że konsumpcjonizm jest zły i prowadzi do nieszczęścia, szczęście zaś osiągnąć można, nie mając pieniędzy, nie dając się pieniędzmi opętać. W prawie wszystkich scenkach konsumpcjonizm zwycięża, sprawiając, że jeden z trzech regałów z trzema wartościami (na każdym regale stoją wszystkie trzy wartości jednocześnie) się zawala.
Reżyser nie pozwala jednak popadać oglądającym w depresję i tonem szczęśliwym oraz beztroskim prawi różne rzeczy, raczej nieskładne. Publiczność zajada się ptasim mleczkiem. Ptasie mleczko i zagrania reżysera bardzo ciekawie dystansują widzów do tego, co na scenie. Wszechobecne są szczęście i lekkość ducha.
Na stronie Tłustej Langusty, w miejscu, gdzie opisano spektakl, wyczytać można:
Współczesne społeczeństwa europejskie, w tym społeczeństwo polskie, trawione są permanentnym kryzysem idei, wiary, a nawet życia. Dominuje filozofia porażki cywilizacji, kultura śmierci i zanik wartości. Ludzie pogrążają się w depresji, czarno widzeniu, dewiacjach, ucieczce od prostej afirmacji życia.
Ideą spektaklu jest odwrócenie tych tendencji i zwrócenie uwagi na jasną, pozytywną stronę naszej egzystencji. Na pokazaniu tych elementów życia, chciałoby się cytując Houellebecq’a przywołać wręcz „cząstki elementarne” odczytane na nowo, które są wszechobecne i jednak ogólnie dostępne „za darmo”, dla każdego. To co widzimy, ale zupełnie z tego nie korzystamy, codziennie. To wartości najprostsze, które są obecne tuż koło nas, których nie zauważamy zaprzęgnięci w kierat codziennego życia, stanowią osnowę omawianego spektaklu.
Sztukę poświęcono rzeczom najprostszym, by unaocznić i zahamować tendencję do czarnowidzenia. W sposób najprostszy o rzeczach najprostszych – tyle na temat.
Nie ma nad czym się zastanawiać, nie ma żadnych wątpliwości poza jedną: dlaczego pieniądze są wartością obok zdrowia i miłości, skoro spektakl zwalcza konsumpcjonizm? Może to przeoczenie, a może to sugestia, że kultura pieniądza rozwinęła się tak bardzo, iż włamała się nawet do naszych najszczerszych ideałów. Załóżmy, że zagranie z pieniędzmi to nie przeoczenie: spektakl swoją prostotą i beztroską z premedytacją odbiera wtedy widzowi szansę na dostrzeżenie dużego niebezpieczeństwa… na dostrzeżenie konsumpcjonizmu, który wdarł się we wszystkie serca.
Poczynione wyżej założenie w żaden sposób nie wpływa na ocenę, jaką wystawiam w swym umyśle temu przedstawieniu. To nie to, czego szukam. Za dużo dosłowności, zbyt wiele ptasiego mleczka. Przekaz szczytny, wykonanie niezadowalające, a tytuł, Wystarczy tylko wyjść z domu, nijak ma się do całości. Mi wystarczy.