Fikołek drugi – Bełkot zamiast sensu
Spektakl ogląda się bardzo przyjemnie – jest pełen dynamiki, plastyczności, potrafi bawić. Zastanawia jednak jeden aspekt. Popatrzeć trzeba na zapowiedź Holoubka.
Fabularna opowieść jest próbą teatralnego opowiedzenia o problemach wynikłych z komunistycznej przeszłości, o resentymentach oraz o narastających głosach o wyraźnym odcinaniu się od tamtego czasu. To historia o błędach jakie popełniamy wobec przeszłości oraz o tym jak historia niczego nie uczy. Dramat ten w alegorycznej i groteskowej formie stara się zmierzyć z tematem manipulacji wobec pamięci historycznej. I niespodziewanie w aktualnej sytuacji politycznej staje się niezwykle żywy, a zawarte w nim treści mocno rezonują z rzeczywistością – czytamy na stronie OFTeNu (pisownia oryginalna).
Po obejrzeniu spektaklu, podmiot odnosi wrażenie, iż jedynie słowa Dramat ten w groteskowej formie stara się są prawdziwe i znajdują odbicie w tym, co zobaczył.
Alegoria, tak podmiot uczono, to mniej szeroki w możliwościach interpretacyjnych symbol. Dla przykładu kobieta z nagą piersią na barykadzie jest alegorią rewolucji francuskiej. Skoro spektakl w alegorycznej formie nawiązuje do manipulacji historycznej, to gdzie jest to nawiązanie? Czy powinienem uważać, że jako odbiorca nieznający prawdziwego życia w PRL-u, jestem zmanipulowany przez historię, uważając Żwirka i Muchomorka za personifikację właściwości komunizmu, którego w nich tak naprawdę nie ma? Nie przekonuje mnie ta teza.
Wracając zaś do alegorii: nawiązanie do Czechosłowacji można znaleźć, nawiązanie do KGB też. To gdzie to nawiązanie do manipulacji, poza tym, że oczywiście KGB manipulowało, a Czechosłowacja była ofiarą manipulacji (wypada oczekiwać czegoś głębszego, przeczytawszy TAKĄ zapowiedź)? Z kolei zaś, patrząc na zakończenie, nie można zgodzić się, że dzieło traktuje o tym, jak to nic nie uczymy się z historii – kończy się ono bowiem wyciągnięciem racjonalnych wniosków, a więc nauką. Nie narzucającym się, nachalnym, pozytywistycznym morałem, ale morałem.
Fikołek polega na tym, iż podmiot ma następujące wrażenie: dobry spektakl posiada kiepską zapowiedź. Cholernie sprzedajne i niekonkretne. Najlepiej napisać, że dzieło jest aktualne i głębokie! Niech wylewa się z niego intelektualizm, bo teatr to strefa elity intelektualnej. Niech spektakl mówi o miłości, przyjaźni, marzeniach, tragediach, wojnie, gwałcie i zachodzącym słońcu, którego ciepłe, pomarańczowe promienie, opierają się na starych ścianach budynków otaczających (najlepiej!) byłe warszawskie getto. Bądźmy pełni artyzmu, najprzeartystycznieni, to sprzedamy więcej wejściówek, a recenzenci napiszą “oto dzieło”.
Szkoda. Szkoda, że o treści dobrego spektaklu tak się, chyba, kłamie. Jednak każdy zobaczy sens podług siebie samego – w takim razie być może poczynione tu spostrzeżenia są niskowartościowe.
Fikołek trzeci – gdzie te laury?
W emocje boli, kiedy spektakl, który się polubiło i doceniło się najbardziej spośród kilku obejrzanych w trakcie dwóch dni konkursowych OFTeNu, pozostał przez jury niedostrzeżony. Można zastanawiać się, co to sprawiło. “Największą” nagrodę zdobył Krym grupy Sztuka Nowa – rzecz traktująca o emocjach aktorek powstałych wokół sytuacji politycznej zaistniałej w tymże miejscu, miejscu bardzo istotnym dla nich, jako dla ludzi. Krym potrafi wstrząsnąć. W alegoryczny sposób dotyka też postaci pewnego polityka. Pozostaje odważny i zaangażowany. Z Krymem zapowiedź Holoubka może w tej materii rywalizować – ale sam Holoubek, syn Picassa, jak się zdaje, w żadnym wypadku. To zwykła komedia, dobra, ale zwykła – to nie jest komedia przez łzy.
Holoubek, syn Picassa
Dramat autorstwa duetu pilgrim/majewski powstał w ramach zamkniętego konkursu dramaturgicznego strefa kontaktu 2016 organizowanego przez Wrocławski Teatr Współczesny.
Opieka pedagogiczna: dr hab.Teresa Sawicka
Opieka dramaturgiczna: Sebastian Majewski
Premiera: 24.01.2018 r.
Występują: Karol Donda, Weronika Dzierżyńska, Kinga Jasik, Aleksander Kaleta, Dominik Mirecki, Wojciech Świeściak, Kinga Zygmunt