Czy pisanie o spektaklu dwa lata po jego premierze ma jeszcze jakikolwiek sens? Tak, ponieważ, o spektaklu Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni powinien dowiedzieć się każdy, kto uwielbia muzykę, teatr, taniec i akrobatykę.
Spektakl Notre Dame de Paris kojarzony jest chyba przez każdego. Swoją popularność w dużej mierze zawdzięcza piosence Bell wykonywanej przez Garou w oryginalnej wersji spektaklu. Utwór stał się tak wielkim hitem, że artysta wprowadził go na stałe do swojego repertuaru.
Fabuła również jest dość znana. Trzech mężczyzn – dzwonnik Quasimodo, Arcybiskup Frollo i Phoebus pragną zdobyć piękną cygankę Esmeraldę. Poprzez tę historię twórcom udało się poruszyć ponadczasowe kwestie, takie jak zdrada, odrzucenie czy pragnienie miłości. W polskiej wersji spektaklu nie dało się również nie zauważyć nawiązania do problemu uchodźców. Grupa Cyganów wołająca o Azyl pod murami Katedry Notre Dame była bardzo jasnym i mocnym nawiązaniem do tej kwestii.
Zdobycie licencji na spektakl kosztowało Teatr Muzyczny w Gdyni ponad 250 tysięcy euro. Jednak dzięki tej inwestycji Teatr stworzył przedstawienie niemalże idealne.
Musical został wyreżyserowany przez Gillesa Maheu – twórcę reżyserującego oryginał wystawiony w Paryżu w 1998 roku. Również scenografia wykorzystana w polskiej wersji była taka sama, jak w oryginale. Dało to niesamowity efekt przeniesienia się do średniowiecznego Paryża.
Do tego wszystkiego oczywiście obsada. Aktorzy, muzycy, tancerze i akrobaci wybierani w wieloetapowych castingach. Każdy z nich jest wyjątkowym i niesamowicie utalentowanym artystą, dzięki czemu razem tworzą tak cudowną sztukę. W sposób szczególny uwagę przeciąga Quasimodo grany przez Michała Grobelnego. Jego charakterystyczny, chropowaty głos idealnie pasuje do postaci dzwonnika. Również Maciej Podgórzak w roli Poety okazał się wspaniały. Piosenka Czas Katedr w jego wykonaniu pozostaje w pamięci na bardzo długo.
Jednak w przypadku tego przedstawienia nie można nie wspomnieć o tancerzach i akrobatach, bez których nie udałoby się stworzyć tak dobrego przedstawienia. Ich energia, dynamika w połączeniu z perfekcyjną wręcz techniką, sprawiają, że widz nawet na chwile nie może odciągnąć od nich wzroku. Scena, kiedy dzwonnik Qasimodo śpiewa o dzwonach z katedry, a akrobaci wyprawiają nieziemskie figury, wisząc na dzwonach zapiera dech w piersiach.
Oczywiście utwory i sposób ich wykonywania dla niektórych może wydawać się momentami zbyt patetyczny i „nieprawdziwy” – a przecież zobaczenie „prawdy” w teatrze jest tak bardzo ważne. Myślę jednak, że oceniając ten spektakl w całości, ten patos w żaden sposób nie przeszkadzał, a momentami nawet wzruszał.
Po obejrzeniu tego musicalu na myśl nasuwa się decyzja władz Akademii Sztuk Teatralnych o zamknięciu Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu. Widząc spektakl, w którym tak wielką rolę odgrywają tancerze, mam ochotę oglądać takich sztuk coraz więcej, a do tego potrzebni są młodzi, wykształceni aktorzy teatru tańca. W głowie od razu pojawia się pytanie, czy przeniesienie tego wydział do Krakowa to dobry pomysł? O tej decyzji możecie przeczytać w artykule Agaty Nowak.
Wydział Teatru Tańca w Bytomiu ma zostać zamknięty | #wttdziała