Musical „Quo vadis” w Teatrze Muzycznym w Gdyni [recenzja]

0
61
fot. Rzemieślnik Światła

Musical Quo vadis w reżyserii Wojciecha Kościelniaka to spektakularne i monumentalne widowisko, które oszałamia za sprawą efektownej choreografii i scenografii, wyrazistych kreacji aktorskich oraz rewelacyjnych wykonań wokalnych. Inscenizacja Teatru Muzycznego w Gdyni zapewnia znakomitą rozrywkę na najwyższym poziomie, jak również otwiera tekst powieści Henryka Sienkiewicza na nowe odczytania, podkreślając jego ponadczasowy charakter.

Wyraziste kreacje aktorskie

Reżyser zdecydował się na uwspółcześnioną formę spektaklu, zachowując język powieści, umiejscowił akcję w kosmicznym, boskim kabarecie którym rządzą trzy furie, boginie zemsty. Fantastycznie je kreują: Mariola Kurnicka (Furia Niestrudzona), Magdalena Smuk (Furia Mścicielka) i Furia Zawistna (Aleksandra Meller). Podczas spektaklu kręciły korbką, abyśmy mieli wrażenie podróżowania z nimi w czasie i przyglądania się mechanizmom sprawowania władzy.

Cała obsada zachwyca zarówno grą aktorską, jak i wykonaniami wokalnymi. Trudno wybrać kto podobał mi się najbardziej gdyż wszyscy byli znakomici i stworzyli wyraziste, pełnokrwiste kreacje.

Teksty piosenek autorstwa Wojciecha Kościelniaka podbiły moje serce. Cieszy mnie, że jest sporo utworów solowych, w których pełnię swojego talentu może zaprezentować znaczna część obsady. Wykonania świetnie brzmią i wpadają w ucho również dzięki klimatycznej muzyce w wykonaniu Orkiestry Teatru Muzycznego w Gdyni pod dyrekcją Dariusza Różankiewicza.

W centrum wydarzeń znajdują się, pochodzący z dwóch różnych światów, Ligia (Julia Duchniewicz), czyli zakładniczka Rzymu, chrześcijanka, z barbarzyńskiego plemienia Ligów i Wincjusz (Jakub Brucheiser) – patrycjusz rzymski, trybun wojskowy oraz łączący tych dwoje wątek miłosny. Na ich barkach znalazł się spory ciężar spektaklu. Na uznanie zasługuje świetnie przedstawiona zmieniająca się między nimi relacja.

Julia Duchniewicz wykreowała bardzo ciekawą, przykuwającą uwagę rolę. Jej Ligia jest silną, odważną, dobrą, nieco zwariowaną i inteligentną kobietą. Jedynie nie trafia do mnie powracający motyw żonglowania przez nią piłeczkami.

fot. Rzemieślnik Światła

Jakub Brucheiser jest przekonujący jako Wincjusz. Kunsztownie pokazuje przemianę swojej postaci. Początkowo zachowuje się jak opętany, oszalały, ale nie z miłości lecz z żądzy do Ligii. Jest gwałtowny i brutalny. Nie waha się przed niczym by ją zdobyć – posunie się nawet do próby porwania. Z czasem dojrzewa i porzuca dotychczasowe życie.

fot. Rzemieślnik Światła

Fantastyczny w roli patrycjusza rzymskiego – Petroniusza – jest Marek Nędza. Od tego aktora wprost bije charyzma sceniczna. Poznajemy go jako czarującego hedonistę, o duszy złośliwego cynika, aby obserwować jego przemianę, za sprawą relacji z zakochaną w nim niewolnicą Eunice (Adrianna Koss).

fot. Rzemieślnik Światła

Problem deprawacji władzą, prowadzący do szaleństwa, odnajdujemy w znakomitej kreacji Marcina Słabowskiego jako cesarza Nerona. Artysta potrafi w jednej chwili rozbawić publiczność, aby w następnej ją przerazić. Jest okrutny, bezwzględny i mściwy. Ryzyko przerysowania tej postaci było duże, ale Słabowskiemu udało się tego uniknąć.

fot. Rzemieślnik Światła

Karolina Trębacz zręcznie wciela się w rolę Poppei Sabiny – drugiej żony Nerona. Jej postać jest piękna, pozornie łagodna, a tak naprawdę to zazdrosna, nieprzebierająca w środkach intrygantka.

fot. Rzemieślnik Światła

Sasza Reznikow po mistrzowsku zagrał Chilona Chilonidesa ukazując zarówno komizm jak i tragizm tej postaci. Z jednej strony jest bezwzględny, pozbawiony jakichkolwiek zasad moralnych i skrupułów, dla korzyści gotów zdradzić i wydać każdego. Z drugiej strony, budzi w widzu sympatię i współczucie gdy widzimy, że to okrutne życiowe doświadczenia ukształtowały go jako człowieka. Starał się przetrwać za wszelką cenę, nie bacząc na krzywdę jaką wyrządza innym. To jak odzywa się w nim człowieczeństwo, gdy na własne oczy widzi okrucieństwo i bezwzględność Nerona, jest wstrząsające i stanowi punkt zwrotny w jego historii.

fot. Rzemieślnik Światła

Zachwycające są Karolina Merda w roli Akte byłej kochanki Nerona, która pozostała na dworze, gdyż wciąż darzy go uczuciem i wierzyła, że uda się jej go zmienić oraz Adrianna Koss jako Eunice. Szkoda, że nie posiadają więcej czasu scenicznego, bo ogląda się je i słucha z przyjemnością. Jednymi z najlepszych momentów spektaklu są ich solowe songi.

fot. Rzemieślnik Światła

Wśród aktorów drugoplanowych wyróżnia się także Igor Teodorowicz w roli Tygellinusa, prefekta pretorianów, konkurującego z Petroniuszem o przychylność cesarza. Świetnie ukazuje zdeprawowanie tej postaci, tworząc u widza wrażenie, że chciałaby w okrucieństwie dorównać Neronowi. To on podsuwa cesarzowi pomysł, aby podpalić Rzym, a winę zrzucić na chrześcijan.

fot. Rzemieślnik Światła

Choreografia

Imponują sceny zbiorowe. Choreografia Mateusza Pietrzaka jest niezwykle dynamiczna i widowiskowa, zwłaszcza gdy wykonuje ją zespół artystów liczący ponad 100 osób.

fot. Rzemieślnik Światła

Scenografia

Scenografię, autorstwa Mariusza Napierały, tworzy arena Koloseum złożona z piętrowych arkad, które są w pełni wykorzystane w trakcie akcji, która dzieje się w różnych miejscach. W spektaklu ich układ się zmienia dzięki obrotowej scenie, tworząc wrażenie, że furie wciąż kapryśnie kręcą losami świata. Dodatkowo wnętrza arkad służą do wyświetlenia różnych projekcji.

Tyle się dzieje, na scenie i poza nią, że trudno dostrzec i docenić każdy szczegół. Aktorzy chodzą między rzędami, a nawet grają z orkiestronu. Potęguje to doznania widza, zanurza całkowicie w akcję i sprawia, że czujemy się jakbyśmy uczestniczyli w wydarzeniach, a nie tylko przyglądali im się z daleka. Zwykle lubię zajmować w teatrze pierwsze rzędy, żeby widzieć detale i dostrzegać emocje na twarzy aktorów. Jednak w przypadku Quo vadis, ze względu na monumentalność widowiska, dobrze siedziało mi się w pewnej odległości od sceny, gdyż obejmowałam wzrokiem szeroką perspektywę. Podejrzewam, że wrażenia mogą nieco się różnić ze względu na miejsce zajmowane na widowni, więc to na pewno kolejny powód na mojej liście, aby wracać na ten spektakl.

Największe wrażenie zrobił na mnie kulminacyjny moment spektaklu, czyli scena pokonania tura przez Ursusa (Jakub Popławski). Nie będę jednak zdradzać szczegółów, żeby nie psuć niespodzianki osobom, które jeszcze nie widziały spektaklu.

Uznanie wzbudzają odważne kostiumy w klimacie kabaretu berlińskiego lat 30. autorstwa Anny Adamek i Martyny Kander oraz wspaniała charakteryzacja. Świetnie pasują do postaci oraz znakomicie wpisują się w konwencję musicalu. Kostiumy niejako definiują daną postać i świadczą o jej statusie społecznym. Najbardziej wyróżnia się złoty kostium Nerona, pobłyskujący brokatem, z wieńcem przypominającym języki ognia. W strojach konsuli i patrycjuszy dominuje czerń i od razu widać ich rażące podobieństwo do mundurów SS-manów.

Musical, który koniecznie trzeba zobaczyć

Mimo że musical Quo vadis trwa prawie 4 godzinny, to akcja była dynamiczna i cały czas utrzymywała moje zainteresowanie.

Myślę, że warto wybrać się na niego, żeby przekonać się jak klasyka została atrakcyjnie odświeżona dla współczesnego widza i zręcznie przeniesiona na deski teatru. Nie wystarczy zobaczyć fragment promocyjny spektaklu, żeby zrozumieć zamysł reżyserski, dlatego polecam wybrać się do Teatru Muzycznego w Gdyni, żeby przekonać się, jak wszystko znakomicie układa się w całość.

Oprócz niezapomnianych wrażeń artystycznych, spektakl składnia do refleksji nad uniwersalnością dzieła Sienkiewicza i daje różne możliwości interpretacji.

Z pełnym przekonaniem stwierdzam, że jest to najlepsza premiera teatralna w sezonie 2024/2025 spośród dotychczas obejrzanych przeze mnie spektakli.

Zainteresowanie musicalem Quo vadis jest ogromne, gdyż wyprzedano wszystkie bilety do maja 2025 roku. Z niecierpliwością czekamy na ogłoszenie kolejnych terminów i wtedy również i ja zaplanuję powrót do kabaretowego Rzymu w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

fot. Dorota Jurek

Spektakl obejrzałam w dniu 11 października. Za zaproszenie dziękuję Teatrowi Muzycznemu w Gdyni.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments