Kim są Inni ludzie? Może to są oni, a może jesteśmy to my? Nie wiem, czy w trakcie spektaklu uda się odpowiedzieć na to pytanie, ale z pewnością jest to widowisko godne uwagi.
Teatr Barakah
Mieszczący się na krakowskim Kazimierzu teatr, na ulicy Paulińskiej 28, to miejsce niezwykłe. Przekraczając jego próg, praktycznie od razu, stajemy się częścią spektaklu. Wchodzimy w rolę widza. Ponieważ sala jest niewielka, jesteśmy bardzo blisko z aktorami. Pierwsze miejsca znajdują się praktycznie na scenie, więc ostatnio można było poczuć oddechy innych ludzi. Scenografia była bardzo prosta, minimalistyczna, ale taka właśnie miała być. Betonowa ściana imitująca szare blokowiska i kilka wózków sklepowych. To wszystko, co mogliśmy zobaczyć i światła, gra świateł robiła robotę. Intymne sceny czerwieniły się, prostackie teksty otulał biały błysk. Także fiolety i ciemność, zupełna ciemność.
O spektaklu
Maciej Gorczyński – reżyser, dodał do powieści kilka istotnych elementów. Wyjątkowych i groteskowych. Najciekawszą z nich w moim mniemaniu wydała się postać bliżej nieokreślonego Ono. Klauna, jeżdżącego na wózku sklepowym z balonikiem w ręku, który czasami był narratorem, a czasami matką głównego bohatera. Ta kreacja, odegrana przez Anę Nowciką, na długo zostanie w mojej pamięci. Śmiech klauna niektórych może bawić, niektórych przyprawiać o dreszcze. W tym przypadku udało się i jedno i drugie. Sama historia to opowieść o 32-letnim Kamilu (Piotr Mateusz Wach), niedoszłym raperze, który wdaje się w romans z Iwoną (Monika Kufel), przedstawicielką klasy średniej. Brzmi dosyć banalnie, prawda? Otóż tak właśnie miało być.
Inni ludzie
Autorką Innych Ludzi jest Dorota Masłowska. Pisarka w swoim utworze chciała pokazać pokolenie Ikea, Kamilów, Grażyny, Iwony. Weszła głęboko w kulturę, która dzieje się tu i teraz. To jest świat, który nasz otacza. Zakupy w rossmannie, kredyty, kebaby, płacenie rachunków w plusie, raperzy, szare bloki, paradokumenty – to znaki naszych czasów, czy tego chcemy, czy nie. Sposób przedstawienie realiów można uznać za nieco przerysowany i oburzający. Tylko czy nie jest to wyparcie rzeczywistości przez pseudointeligencką społeczność? Niewątpliwie warto też zwrócić uwagę na oprawę muzyczną. Zajął się nią zespół CUKRY, którego członkiniami są dwie kobiety, Agnieszka Kocińska, grająca Justę i Lena Witkowska, wcielająca się w rolę Anety. Dominująca w przedstawieniu muzyka hip-hop, w wykonaniu dziewczyn, ale też i całej obsady, idealnie wpasowała się w tematykę spektaklu. Oprócz wyżej wymienionych na scenie pojawił się również akompaniujący Piotr Korzeniak i żywiący niechęć do kobiet Maciej (Paweł Wolsztyński).
Czy warto?
Podsumowując, zdecydowanie warto. Nie jest to co prawda przedstawienie dla wszystkich, w szczególności dla dzieci, ale faktycznie otwiera się przed nami pewna perspektywa. Na koniec, chciałabym wrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Opis spektaklu obiecywał, że w trakcie jego trwania pojawią się w naszej głowie pewne pytania: czy to my posługujemy się językiem, czy też język przejął kontrolę nad nami? Czy istnieje sfera niewerbalnego porozumienia i czy w jakikolwiek sposób może być ona uświadomiona i poddana refleksji? Na czym polega twórczość w dziedzinie języka? Z pewnością wychodząc z Innych ludzi, zostaniemy poddani takiej refleksji.