Emocjonalny musical Les Misérables w Łodzi [recenzja]

0
3600

Les Misérables w reżyserii Zbigniewa Maciasa w Teatrze Muzycznym w Łodzi to widowisko angażujące widza emocjonalnie, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Zachwyca wszystko – solowe wystąpienia utalentowanych artystów, sceny zbiorowe, gra orkiestry, mapping, realistyczne dekoracje.

Les Misérables to niekwestionowany król musicalowych scen. Libretto autorstwa Claude`a-Michela Schönberga jest adaptacją Nędzników – arcydzieła Wiktora Hugo. Dramatyczne losy bohaterów rozgrywają się na tle burzliwego okresu francuskiej historii – zamętu rewolucji 1832 roku. Musical ten pozostaje na światowej scenie od trzydziestu siedmiu lat. Premiera w Teatrze Muzycznym w Łodzi odbyła się 14 października 2017 r. Ja miałam przyjemność obejrzeć musical 2 grudnia 2017 roku.

PONADCZASOWA OPOWIEŚĆ

Nędznicy są wielowarstwową, wzruszającą opowieścią o bolesnej rzeczywistości niszczącej marzenia, przeszłości ścigającej przez całe życie, drodze do odkupienia, poświęceniu, miłości potężniejszej, niż śmierć, a także bezduszności władzy i walce z niesprawiedliwością społeczną.

Ponad trzy godziny musicalu minęły dla mnie niepostrzeżenie. Akcja jest prowadzona bardzo dynamicznie. Są momenty, w których możemy na chwilę zatrzymać swoją uwagę na konkretnej postaci – utwory solowe pozwalają zrozumieć motywy postępowania bohaterów, ich uczucia.

WZRUSZAJĄCE INTERPRETACJE UTWORÓW I WYRAZISTE KREACJE AKTORSKIE

Moje serce skradli odgrywający rolę byłego galernika Jeana Valjeana (Jakub Wocial) oraz ścigający go inspektor Javert (w tej roli Piotr Płuska). Z wypiekami na twarzy śledziłam ich wzajemne zmagania. Obaj panowie stworzyli bardzo wyraziste postacie. Grali z uczuciem i pasją. Ich występ niósł za sobą tak wielki ładunek emocjonalny, że wzruszenie ściskało gardło i muszę się przyznać, iż nie obyło się bez łez. Stąd mam radę dla Pań: naprawdę tym razem idąc do teatru, nie warto się malować.

W moim odczuciu do Jakuba Wociala należała najlepsza interpretacja wieczoru – utwór Daj mu żyć. Zaśpiewał go fenomenalnie.

Agnieszka Przekupień w roli Fantine wzrusza jako matka zdolna do największych poświęceń dla swojej córki. Monika Mulska świetnie zagrała odsuniętą na margines, wykorzystywaną przez wszystkich i zakochaną bez wzajemności Eponine. Są to dwie silne, odważne postacie, które los okrutnie doświadczył. Jeśli chodzi o role kobiece, to właśnie te aktorki stworzyły dla mnie najbardziej poruszające kreacje i genialnie wykonały jedne z najlepszych piosenek musicalu: Agnieszka – Wyśniłam sen, a Monika – Sama wciąż.

Na piękne interpretacje utworów złożył się zarówno znakomity warsztat aktorski, jak i wokalny artystów. Świetnie oddawali emocje targające bohaterami i ich ból. Miałam szczęście siedzieć w pierwszym rzędzie, więc mogłam obserwować mimikę aktorów, którzy byli na wyciągnięcie ręki. To dodatkowo intensyfikowało doznania.

Dzięki małżeństwu Thénardierów, poprzez dramatyczne wydarzenia, przebił się wątek komediowy. Koncertowo zagrali te role Mateusz Deskiewicz Beata Olga Kowalska. Sceny z ich udziałem rozbawiały widzów. Przykładowo, sekwencja zdarzeń w oberży była zrealizowana i odegrana bardzo efektownie.

Na wyróżnienie zasługują również  role dzieci. Serce publiczności skradli Antonina Lewińska jako Mała Cosette i Alex Pająk jako Gavroche – waleczne dziecko ulicy. Byli znakomici, a sceny z ich udziałem zapadają w pamięć.

WIDOWISKOWE SCENY ZBIOROWE

Zbiorowe sceny takie jak zbiegowisko prostytutek, harce w oberży Thénardierów czy wesele Cosette i Mariusa  były bardzo widowiskowe i znakomicie zagrane. Jednak największe wrażenie robiły na mnie odegrania walk na ulicach Paryża. Jedną z moich ulubionych jest ta, w której artyści stali z bagnetami i śpiewali Słuchaj kiedy śpiewa lud. Gdy zeskoczyli ze sceny tuż obok mnie, poczułam to jako niemalże wezwanie do przyłączenia się do nich. Było to bardzo emocjonujące. Miałam wrażenie, jakbym znajdowała się w sercu wydarzeń.

ORKIESTRA, SCENOGRAFIA, KOSTIUMY

W przedstawieniu  znaczącą rolę odgrywa orkiestra Teatru Muzycznego w Łodzi. Była ona znakomicie poprowadzona przez Michała Kocimskiego, który nie pozwalał muzyce zdominować śpiewaków. Czuło się świetną współpracę, dzięki której wykonania cechowała wyrazistość i wysoka zdolność do wzruszania. Słowa pochwały należą się również chórowi prowadzonemu przez Romana Paniutę. Zuzanna Markiewicz wzorowo dobrała oraz przygotowała kostiumy do danych postaci.

Za realistyczną scenografię odpowiada Grzegorz Policiński. Robi ona wrażenie na widzach już w momencie wejścia do sali, gdy ich oczom ukazuje się makieta dziewiętnastowiecznych francuskich budynków. Najbardziej efektowna jest oczywiście barykada, która z wykorzystaniem obrotowej sceny ukazuje się publice w drugim akcie.  Oddaje ona dramatyzm miejsca i sytuacji. Co do zastosowanego w sztuce mappingu (trójwymiarowy pokaz łączący światło, obraz i dźwięk), opinie są podzielone. Ja uważam, że został on świetnie wykorzystany, zwłaszcza w scenie samobójstwa Javert’a i dopełnia musical.

Spektakl zakończył się długą owacją na stojąco. Widać było, że publiczność nie chciała rozstać się z artystami, a opowiedziana przez nich historia poruszyła ją.

REFLEKSJA KOŃCOWA

Pierwszy raz Les Misérables zobaczyłam w 2010 roku w warszawskim Teatrze Roma. Mam duży sentyment do tego musicalu, gdyż była to pierwsza inscenizacja zagranicznego musicalu, którą obejrzałam w polskim teatrze. Interpretację Teatru Muzycznego w Łodzi obejrzałam 7 lat później, więc nie obyło się bez porównań. Obie wersje mnie zachwyciły, ale to właśnie wersja łódzkiego teatru skradła moje serce i stała się moją ulubioną. Może bardziej dojrzałam i byłam w stanie pełniej przeżywać ten musical i zrozumieć motywy postępowania bohaterów. Na pewno ogromny wpływ miały na to kreacje aktorskie. Odnosiło się wrażenie, że nie są to jakieś fikcyjne postacie, tylko ludzie z krwi i kości. Świetnie został ukazany świat wielkich namiętności i wielkich ideałów, który nie jest czarno-biały.

Les Mis w interpretacji Teatru Muzycznego w Łodzi jest najlepszym spektaklem, jaki miałam okazję zobaczyć na polskiej scenie w tym roku i wiem już, że w 2018 roku będę chciała obejrzeć go ponownie. Inscenizacja to rzecz bardzo widowiskowa. Wrażenia płynące z niej są intensywne i niezapomniane. Trudno wyrazić słowami emocje, które towarzyszą oglądaniu tego musicalu, więc polecam Wam wybrać się do teatru i samemu doświadczyć tych przeżyć.

Recenzja dotyczy spektaklu z 2 grudnia 2017 r. z następującą obsadą:

Artykuł zawiera opinię autora.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments