„Byłem i nadal jestem człowiekiem ufnym…” – rozmowa z Pawłem Izdebskim

0
1513

Paweł Izdebski jest wokalistą, gitarzystą, piosenkopisarzem i youtuberem.

Wiele osób kojarzy go zapewne ze Studiem Accantus czy zespołem My Best Band In The World, który gra z Ralphem Kaminskim, a nie wie, że tworzy on również solowy projekt, który sygnuje swoim imieniem i nazwiskiem. W zeszłym roku Paweł o własnych siłach wydał EPkę „Książę Naiwności”, na której znalazły się 4 autorskie utwory muzyka.

O EPce, Studio Accantus i gitarach udało się nam porozmawiać z Pawłem podczas jego koncertowej wizyty w Toruniu. Zapraszamy do lektury!

 

Joanna Babiel: Wydałeś płytę na własną rękę, nie masz managera, jesteś artystą niezależnym. Dlaczego stwierdziłeś, że taka droga będzie dla Ciebie dobra?

Paweł Izdebski: Przyszedł taki moment w moim życiu, że nie chciałem, żeby ktoś nade mną czuwał w jakikolwiek sposób i chciałem być w 100% artystą niezależnym, przejść samemu od punktu A do punktu B. Chciałem udowodnić sobie, że można samemu coś zrobić i obalić w ten sposób mit, że potrzebna jest wielka wytwórnia, manager i wielki budżet. Oczywiście budżet jest potrzebny, bo musiałem zebrać pieniądze na tę EPkę. Ale chciałem sobie udowodnić, że mogę zrobić to sam, a nie czekać na grom z jasnego nieba, który spełni moje marzenie. I to się udało. W środku coś się zmienia, kiedy uda się coś takiego zrealizować. Założenie było takie, że jak ja mogę prosić obcych ludzi o pieniądze na spełnienie mojego marzenia? A okazało się, że to wyszło. To było dla mnie niesamowite. Zobaczyłem, że za tymi wszystkimi liczbami na Instagramie czy Facebooku stoją ludzie, którzy naprawdę życzą mi dobrze i chcą dla mnie tego, co najlepsze.

A z jakimi problemami musi mierzyć się artysta niezależny twojego pokroju? Jakie problemy spotykasz na swojej drodze?

Przede wszystkim taki artysta musi się stać artystą-biznesmenem, musi mieć te dwie twarze. I ważne jest by pamiętać, że trzeba oddzielać te osoby, żeby przypadkiem w pewnym momencie dbanie o promocję i marketing nie stało się ważniejsze niż pisanie piosenek i śpiewanie. I to rozdzielenie właśnie jest trudne. Ja sobie dosłownie ustaliłem dni pracy przy Instagramie i Facebooku w tygodniu. Zupełnie inną rzeczą było dla mnie to, że usiądę w pokoju, puszczę jakąś tantryczną muzę i skupię się na tekstach i muzyce. To dla mnie jest najtrudniejsze, odizolować się od tego świata, od scrollowania na Facebooku.

To jest ciężkie, ale chyba też dosyć rozwijające, bo po takim doświadczeniu, kiedy już zdecydujesz się dobrać sobie na przykład managera, wiesz czego szukasz.

Tak, to ważne żeby wiedzieć kim się jest i czego się chce. Trzeba mieć po prostu jakiś pomysł, bo – jak zresztą pokazuje życie – sam talent nie wystarczy. Jest milion pięknych głosów schowanych w domach, które kochają śpiewać, ale nie do końca wiedzą jak się do tego zabrać. To jest chyba największy problem.

 W Studio Accantus jesteś już ponad dwa lata. Co wyniosłeś z tej współpracy?

Mój świat muzyczny obrócił się o 180 stopni. Ja przede wszystkim patrzyłem na muzykę jako dźwięk. Spotkanie w Studiu Accantus z aktorami, z ludźmi, którzy grają w teatrach muzycznych od dziecka, poznanie czym jest interpretowanie piosenki, jak ważne jest każde pojedyncze słowo, każdy spójnik i w ogóle na ile sposobów można to zaśpiewać… To było dla mnie niesamowite. Moje nastawienie na początku było sceptyczne; ja nie jestem aktorem, ja jestem wokalistą, muzykiem. To dosyć zabawne, bo teraz nie potrafię nie interpretować tekstu. Staram się wychodzić od słowa, a potem sięgać po muzykę. Kiedyś to było dla mnie nie do pojęcia. No i przede wszystkim też warsztat. Bartek – reżyser studia – bardzo w nas inwestuje i pozwala się rozwijać, dostajemy mnóstwo opcji typu warsztaty, opieka medyczna dla naszego głosu. Ja się bardzo rozwinąłem. Mam też kontakt z ludźmi, do których nie miałbym jak dotrzeć. Coś niesamowitego. To bardzo ważne w moim życiu.

Studio Accantus oscyluje wokół musicali i muzyki filmowej, Ty sięgasz po utwory z bajek, na przykład Gumisie. Nie pomyślałeś gdzieś po drodze o dubbingu? 

Byłem na jednym castingu do serialu Netflixa, ale niestety przegrałem z dwiema innymi osobami. Brak doświadczenia chyba dał o sobie znać. Chciałbym, ale mam znajomego, że tak powiem z zawodu – Karola Osentowskiego – ze Studia Accanutus, który dubbinguje na co dzień i wiem, że to nie jest tak, że mógłbym robić to po godzinach. Zawód dubbingowca to taki sam zawód jak wokalista. Wiem, że Karol jest codziennie w studiu, musi mieć bardzo elastyczny głos. Nieraz te postacie i dubbingi narażają głos na jakieś wycieńczenie… Dla zabawy bym chętnie spróbował, tak nieregularnie, ale chyba jednak wolę śpiewać niż dubbingować.

Od wspomnianych Gumisiów, poprzez klasyki jak Hallelujah do coveru “Przez te oczy zielone” na twoim kanale YouTube. Trudno było przy takiej rozpiętości materiału z jaką się mierzysz stworzyć tę EPkę, która jest czymś w 100% twoim? 

To było duże wyzwanie i obawiam się, że troszkę nadal jest. Mieliśmy na przykład ostatnio trasę symfoniczną z Accantusem i po takiej trasie, gdzie śpiewaliśmy tylko musicale, wychodzę i mam w myśli: “Boże jak ja bym chciał zagrać w teatrze muzycznym, jak ja bym chciał mieć jakąś rolę”. Potem wychodzę z Ralphem na scenę i totalnie upajam się tą alternatywą, tym głębszym wejściem w muzykę i z kolei znów mnie pcha w jakieś otchłanie gitarowe – to co kiedyś robiłem. Było ciężko. To też było tak, że materiał na EPkę zbierałem bardzo długo, zmieniałem często piosenki, ale w końcu powstała ta EPka, którą zresztą traktuję bardziej jak demo – wyjście z cienia. Właśnie tak jak mówisz, bardzo dużo czasu spędzałem na You Tube, robiłem dużo coverów. I gdzie w tym wszystkim jest Paweł, którego można jakoś opisać? To jest nadal trudne. Ale nie chcę też się na siłę definiować, że teraz będę grał to i to. Może jeszcze trzeba chwilę poczekać, nie wiem, zobaczymy. Nie chcę się zmuszać, bo za każdym razem, kiedy to robię, to wychodzi źle.

Przechodząc już konkretnie do EPki. Opowiedz trochę, kim jest tytułowy Książę Naiwności.

Dość egocentrycznie podejdę do odpowiedzi – chodzi o mnie, chodzi o Pawła, który przez bite 20 lat bujał w obłokach. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jeśli zginie we mnie to dziecko, to już nie będę tym Pawłem. Ja byłem i nadal jestem człowiekiem ufnym i taka wiara w dobro mnie bardzo często krzywdziła i te piosenki są trochę o tym. Za wszelką cenę nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić i okazało się, że właśnie przez to, że nie chcę nikogo skrzywdzić, krzywdzę ludzi i to było bolesne. Musiałem trochę dorosnąć, stać się pewniejszy siebie, być bardziej asertywny, częściej odmawiać ludziom, czego nie potrafiłem, bo nie chciałem, żeby źle o mnie pomyśleli. Ten Książę Naiwności to jest cały czas ten chłopaczek. Dużo ludzi mi zarzuciło „dlaczego na okładce jest jakiś nastolatek bez brody?” A to przedstawia mnie w obecnym momencie – cały czas jako chłopca, który ma wielkie marzenia, totalnie nie stąpa po ziemi przez co się cały czas potyka w rzeczywistości. O tym jest ta EPka.

Ale szuka…

Tak, dlatego też ten kosmos. Ten wszechświat symbolizuje właśnie bezmiar, wielką ilość możliwości i to szukanie nie do końca wiadomo czego. I też takie gonienie króliczka w tym środowisku muzycznym czy ogólnie w muzyce. Szukanie piosenki, która będzie tą którą napiszesz. I to jest chyba najfajniejsze.

A planujesz poszerzyć historię Księcia Naiwności na przykład o teledyski?

Nie ukrywam, że tak. Do jednej z piosenek – “Cisza” – powstanie lyric video. Będzie to bardzo fajny obrazek, bardzo depresyjny no i do tego oczywiście słowa. Teledysk powstanie do piosenki “Balon”. Koncepcyjnie będzie bardzo minimalistyczny. Ta piosenka jest dla mnie najważniejsza. Miałem już spotkanie z Panią reżyser, ale wstrzymałem chwilowo pracę nad tym, bo po prostu czegoś mi jeszcze brakuje w sobie. Nie chodzi o jakiś konkretny plan, ale brakuje mi jeszcze jakiegoś elementu co do tego.

Na EPce spotykamy się z całą gamą instrumentów. Jak to było z aranżami, zajmowałeś się nimi sam czy miałeś jakichś pomocników?

Ja poszedłem ze swoimi piosenkami do Marka Błaszczyka, który jest klawiszowcem między innymi zespołu Piotr Bukartyk i poprosiłem go o to, żeby mi pomógł z tymi aranżami. Marek aranżował wszystkie numery. Oczywiście realizował w jakimś stopniu moje pomysły, ale to on był pomysłodawcą na trąbkę w “Balonie” czy kościelny dzwon w utworze “Nadzieja w Nowym Jorku”. To też było tak, że zebrałem jednak te 20 tysięcy złotych i nie chciałem, żeby to była sama gitara i śpiew, chciałem wycisnąć z tego ile się da, żeby to było ciekawe. I prawdopodobnie teraz zrobiłbym to wszystko troszkę inaczej, ale niczego nie żałuję. Dzięki temu dowiedziałem się jak się pracuje, co można, a czego nie powinno się robić. Miałem konkretną wizję na swoje gitary, na swój wokal natomiast zaproszeni muzycy też mieli pole, żeby dodać coś od siebie.

Po tym jak pracowałeś z wieloma muzykami w studio i usłyszałeś jak to finalnie brzmi nie miałeś w pewnym momencie ochoty stworzyć czegoś pod szyldem Izdebski, ale z zespołem?

Jestem w takim specyficznym momencie życia, że dopiero co wróciłem z trasy ze Studiem Accantus, teraz się zaczęła trasa z Ralphem, a ja nie potrafię na pół gwizdka się w coś zaangażować. Daję ile serca mogę moim przyjaciołom. Uwielbiam to robić. Książę Naiwności zbiera siły. Rzeczywiście zespół się bardzo powoli tworzy, nie chcę jeszcze nic zdradzać, ale na pewno zacznę się pojawiać na scenie w towarzystwie.

Personalizujesz gitary. Skąd to się w ogóle u Ciebie wzięło?

Wydaje mi się, że to jest typowo emocjonalna kwestia. Ja traktuję moje gitary jak dziewczyny, z którymi jestem w związku. Zgadzam się po prostu z taką prostą tezą, że instrumenty mają duszę. Trzeba o nie odpowiednio dbać, konserwować.  Są dla mnie jak takie małe kotki, muszę o nie dbać. Jak mam gorszy dzień, to siadam z gitarą na łóżku i gram. Gitara towarzyszy mi na co dzień, cały czas, jest ze mną częściej niż ktokolwiek inny w moim życiu.

A pamiętasz swoją pierwszą gitarę i pozostawiony na niej ślad?

Moja pierwsza gitara to była gitara klasyczna, pomarańczowa, za 299 złotych. Żenująca sprawa. Miałem wtedy chyba 13 lat i popłakałem się, bo rodzice nie mieli pieniędzy na święta. Powiedziałem, że się zabiję, że muszę mieć gitarę. I wiem, że w rodzinie była zrzutka, bo Paweł musi mieć gitarę. Płakałem kilka dni i mi ją kupili. Pewnie nie było wszystkich dań na stole wigilijnym przeze mnie, bo nie było budżetu, ale gitarę dostałem. Nie umiałem grać, ale grałem cokolwiek, żeby mieć ją w rękach.

Wielu muzyków ma tak, że nie pozwala nikomu grać na swoim instrumencie, a czasem nawet go dotykać. Czy ty, nadając swoim gitarom imiona, zostawiając na nich ślady w postaci na przykład podpisów, traktujesz to jako takie “nie dotykaj”?

Tak, i dzięki Bogu, dosłownie dzięki Bogu jestem też leworęczny, więc większość praworęcznych gitarzystów nie potrafi nawet zagrać na mojej gitarze. Rzeczywiście są ludzie, którzy dotykają ich bez pytania i wtedy jestem bliski zawału. Nienawidzę jak ktoś dotyka moich gitar. Czasem jak ktoś pyta, czy może zagrać, to nie odmówię, ale łamię się w środku nie pokazując tego. To jest jedna z najgorszych rzeczy jakie mnie spotykają w życiu.

Ta twoja leworęczność też jest takim mechanizmem obronnym.

Tak, ale to niestety działa w obie strony, bo jak ja chcę zagrać na czyjejś gitarze, to też nie potrafię. Takie dwie strony medalu.

A jakie masz plany na najbliższy czas?

Na pewno napiszę coś świątecznego, nowego. Przypomniało mi się też, że chcę nakręcić już taki bardziej osobisty materiał do piosenki “Nadzieja w Nowym Jorku”. Jest to piosenka, do której tekst napisał mój tata. Chcę, żeby to było takie bardzo zimowe wideo z elementami  z filmu “Kevin sam w domu”. To jest bardzo dziwna sprawa. Mam więcej snów związanych z tą piosenką niż jakichś konkretnych planów. Czekam aż spadnie śnieg i mam w planach wyruszyć z kamerą i ponagrywać jakieś bardzo dziwne rzeczy.

Czyli longplayu jeszcze na horyzoncie nie widać?

Powiem wprost – 2018 rok to będzie czas zbierania materiału i pisania piosenek na longplay, który jestem pewien, że wydam w 2019 roku. Czy niezależnie, czy pod okiem jakiejś większej instytucji – nie wiem, ale taki już mam dosyć jasny cel.

 

Niektórzy robią listy płyt, na które czekają w tym roku. My po tym co zdradził nam Paweł robimy już listę na 2019 rok!

Jeśli chcecie być na bieżąco koniecznie śledźcie Pawła na facebooku i youtube.

Fot. Obraz z filmu youtube

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments