Data 19.08.2021 na długo zapadnie w pamięć polskim fanom zespołu Måneskin. To właśnie tego dnia odbył się pierwszy pełnowymiarowy koncert zwycięzców Eurowizji 2021 w Polsce. Sprawdźcie naszą relację z tego wydarzenia.
Måneskin na Open’er Park!
W tym roku po raz kolejny nie uświadczyliśmy regularnej edycji Open’er Festival. Na szczęście, organizatorzy przygotowali cykl koncertów w Parku Kolibki, gdzie zaprosili czołówkę polskich artystów. Dość nieoczekiwanie, na Open’er Park znalazło się również miejsce dla jednego z najpopularniejszych obecnie zespołów muzycznych na świecie. Włoska kapela, uskrzydlona triumfem na Eurowizji, przeżywa teraz iście filmową przygodę. W ciągu kilku miesięcy przeszli drogę od nikomu nieznanych artystów do gwiazd najwyższego formatu. Aktualnie zajmują 16. miejsce na świecie w ilości odsłuchań na Spotify i wydaje się, że ich pozycja będzie tylko rosnąć, zważywszy że na horyzoncie wyłania się kolejny album – Teatro d’ira: Vol. 2. Nikogo nie powinno dziwić, że bilety na ich pierwszy koncert w Polsce zostały wyprzedane w kilka chwil. Zainteresowanie wejściówkami było ogromne, a przestrzeń kameralnego Parku w Kolibkach – mocno ograniczona.
Szklane Oczy supportem Måneskin
Alter Art, organizator imprezy Open’er Park, bardzo długo wstrzymywał się z podaniem informacji, kto będzie pełnił rolę supportu przed koncertem Włochów. Muszę przyznać, że ostateczny wybór był dosyć kontrowersyjny. Osobiście liczyłem na jakiś dużo popularniejszy zespół, a wybór padł na dziewczęcy skład – Szklane Oczy. Dla trio było to zdecydowanie największe wyróżnienie w dotychczasowej karierze. Zespół zaprezentował materiał ze swojej debiutanckiej płyty rzeczywistość. W twórczości dziewczyn, można zaobserwować elementy punka i alternatywy, a całość spina bardzo charyzmatyczna wokalistka. I o ile uważam, że muzycznie – wyglądało to bardzo dobrze. Świetnie brzmiały gitary i perkusja, to z kolei do wokalu nie jestem w stanie się przekonać. Wielokrotnie próbowałem się w niego wgryźć w wersji studyjnej i po raz kolejny odbiłem się również w wersji koncertowej.
Gwiazda wieczoru byłą tylko jedna!
Måneskin na scenie pojawił się chwilę po 21 i od razu zaczął z wysokiego C. Koncertową setlistę otworzył jeden z najlepszych utworów na drugiej płycie zespołu – IN NOME DEL PADRE, a zaraz po nim przyszedł czas na utwór, który zapewnił triumf w Rotterdamie na konkursie Eurowizji – ZITTI E BUONI. Energia sceniczna zespołu byłą ogromna, a egzaltacja fanów, wręcz niebotyczna. Refreny obu piosenek zostały głośno odśpiewane przez tych najbardziej zagorzałych, którzy zajęli miejsca pod samą sceną. Tego dnia, cała czwórka byłą w znakomitej formie. Ich charyzma, zgranie i świetne relacje fantastycznie się uzupełniały. Zespół bawił się na scenie wybornie, a ich dobry nastrój zdecydowanie udzielał się zgromadzonej widowni. Oczywiście, podczas koncertu nie mogło zabraknąć tego największego hitu, czyli I WANNA BE YOUR SLAVE. Utwór ten wybrzmiał tego dnia dwukrotnie. Raz w środku koncertu, a drugi na sam koniec występu. Piosenka brzmi świetnie na płycie, ale jej pełen potencjał można dostrzec dopiero podczas wykonania na żywo!
Trochę za dużo coverów
Mimo iż bawiłem się wybornie, zresztą jak chyba wszyscy zgromadzeni pod sceną, to mam pewien problem z występem Måneskin w Polsce. Mianowicie setlista zbyt mocno zapchana była coverami. Jasne, w wykonaniu zespołu brzmiały one bardzo fajnie – szczególnie bury a friend, czy Beggin’. Potrafię też zrozumieć obecność utworu z repertuaru Iggy Pop’a, choć w tym przypadku podczas przemowy Damiano, miałem nadzieję, że Iggy pojawi się na scenie wraz z Måneskin. Szybko jednak przypomniałem sobie, że żyjemy w czasach pandemii i takie akcje są aktualnie praktycznie niemożliwe. Tak duża ilośc coverów dziwi, zważywszy na fakt, że Maneskin ma na swoim koncie już dwie płyty, a prace nad trzecią są w bardzo zaawansowanym stadium. Zespół mógł pokusić się o zagranie czegoś zupełnie nowego lub zaprezentować wcześniejszy materiał. Ja liczyłem, że zespół wykona utwór VENT’ANNI, ale niestety się nie doczekałem.
Warto było przyjechać do Gdyni
Żeby zobaczyć pierwszy pełen koncert Måneskin w Polsce, musiałem pokonać ponad tysiąc kilometrów, co wiązało się z brakiem snu przez niemal dobę. Mimo że trochę pomarudziłem na setlistę, to cieszę się, że mogłem pojawić się na koncercie w ramach Open’er Park. Był to doskonały, skondensowany, rockowy występ, który zapewni mi odpowiednią dawkę adrenaliny na długie tygodnie. Damiano, Victoria, Thomas i Ethan – dzięki za te emocje, za to że daliście z siebie wszystko. Ci, których wpuściliście na scenę, na pewno nie zapomną tego do końca życia! Było pięknie! Coś czuję, że zobaczymy się już wkrótce. Może tym razem pełnoprawny Open’er Festival?