1 grudnia Clock Machine w Klubie Studio zakończyli jesienną część trasy koncertowej, która promuje nadchodzący album grupy. Jak przebiegały prace nad płytą? Jakich niespodzianek można się spodziewać? Rozmawialiśmy z Konradem Niklem (bas) i Piotrem Wykurzem (perkusja) o procesie twórczym, sosach do hot doga i głębokim powiązaniu duchowym z pingwinami. Zobaczcie!
Co słychać w Clock Machine?
Piotr: Ja bym powiedział tak: jest zima, jest kurewsko zimno, wieje, a u nas jest totalnie słonecznie, plaża, Miami. Czujemy się na tej trasie jak w innym świecie. Jest wyśmienicie wracamy co poniedziałek i nie jest tak, że “ooo jezu wreszcie skończył się ten weekend”, tylko (ekscytacja na twarzy) “WOW, ale to był weekend!”.
Cieszy mnie ta reakcja! Do tej pory wydaliście trzy single. Każdy z nich jest skrajnie różny. Czy nowy krążek będzie pokazaniem kolejnych, nowych twarzy zespołu Clock Machine?
Konrad: Wydaję mi się, że na razie pokazaliśmy najbardziej skrajne oblicza nowej płyty. Myślę, że w miarę upływu czasu, jak będziemy wypuszczać kolejne rzeczy, ludzie będą coraz bardziej rozumieć koncepcję i to jak będzie wyglądać nowy album. To naprawdę dość spójny materiał – do tej pory z zaznaczeniem wielu muzycznych biegunów. Teraz powoli zbliżamy się do jej zwrotników.
Piotr: Myślę, że to też wynikało z bardzo naturalnej rzeczy – im bardziej kogoś poznajesz, tym większe ma to odzwierciedlenie w muzyce i bardziej odczuwalne są te zmiany. Na nowym krążku będzie można dostrzec, które numery komponowaliśmy wcześniej, a które później.
Warto poruszyć także wątek instrumentacji na nowych nagraniach. Nowe single pokazały dużo bogatsze brzmienie – wcześniej było to proste, rockowe granie z gitarą, basem i perkusją. Jak zmieniło się podejście do aranży?
Konrad: Staramy się tak naprawdę korzystać ze wszystkich dostępnych środków, jakie mamy. Jeśli słyszymy w danym utworze, że potrzebuje on dużo więcej dołu, niż jesteśmy w stanie wyciągnąć z brzmienia gitary basowej, to używamy syntezatora, 808 albo Mooga albo czegokolwiek, co akurat nam się w danym momencie spodoba. Dobieramy środki pod wizję, która nam wspólnie się klaruje.
Piotr: Wykorzystujemy to co mamy. Jeśli chodzi o nowości, to w jednym utworze na płycie pojawi się kwartet smyczkowy.
Jestem ciekaw, jak wygląda Wasz proces twórczy. Jak przebiegały prace nad nowym materiałem?
Piotr: W pewnym momencie wpadliśmy na pomysł, by wyjeżdżać na “obozy”. Nie ma na nich telefonów komórkowych. Jesteśmy zamknięci – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po prostu siedzimy, gramy, dobrze się bawimy, gadamy ze sobą i spędzamy wspólnie czas. Jednocześnie wyłapujemy muzykę gdzieś z przestrzeni.
Konrad: Potem najczęściej rano spotykamy się w kuchni przy dobrej kawie, odsłuchujemy jamy z poprzedniego dnia i stwierdzamy, że “nooo, te dwie minuty spoko z tych wczorajszych ośmiu godzin grania” (śmiech).
Czy jest to forma porannej burzy mózgów, gdzie wybieracie poszczególne riffy czy inne, czasem najmniejsze elementy składowe, które później nadadzą się na kawałek?
Piotr: Wybieramy pojedyncze fragmenty czasami nawet pełne kawałki. Są również sytuacje w których zostawiamy niektóre pomysły i próbujemy dalej.
Konrad: Czasem okazuje się, że nie wyłapujemy pewnych rzeczy i słuchamy jamów po dwóch miesiącach. Okazuje się wtedy, że świetny kawałek nie został złapany dwa miesiące wcześniej. To zależy od różnych czynników.
Historia pokazała, że robocze dema “robią robotę”. W końcu jeden z najsłynniejszych riffów w historii rocka – Whole Lotta Love został w podobny sposób wyłapany, gdy Jimmy Page odsłuchiwał na taśmie swoje rozgrzewkowe nagrania.
Konrad: Jakiś czas temu Patryk Pater podesłał mi link z filmikiem, na którym Red Hot Chili Peppers rozgrzewają się przed jakimś koncertem klubowym i to jest pierwszy moment, w którym zajamowali riff do Give It Away.
A co możecie powiedzieć o warstwie tekstowej? Będzie więcej tekstów po polsku czy po angielsku?
Piotr: Oprócz singli, które do tej pory wyszły, reszta płyty będzie najprawdopodobniej po polsku. Nad tekstami pracujemy w przeróżny sposób. Część pisze Igor, czasami reszta zespołu też bierze w tym udział, a do Prognoz pióra użyczył Arek Sitarz(Ras).
To jest kolaboracyjna nowość!
Konrad: Okazało się, że on naprawdę bardzo dobrze poczuł ten utwór i jego wizja totalnie współgrała z naszą, jeśli chodzi o ten kawałek.
Piotr: Puściliśmy Arkowi angielską wersję piosenki z zachowaną melodią.
Konrad: A on napisał rytmiczny, sensowny, ładny tekst.
Intryguje mnie także to, że Jarecki miał swój udział w sesjach nagraniowych do Prognoz. Opowiedzcie coś więcej o tej współpracy.
Piotr: Jakiś czas poznaliśmy się z Jareckim, jak byliśmy na wyjeździe i gdzieś ta energia cały czas wibruje. Pomyśleliśmy, że wyślemy Jarkowi ten numer i zobaczymy, czy ma jakiś pomysł do dogrania się do utworu.
Jarecki jest muzykiem mocno funkowym – bardzo dobrze komponuje się w tym utworze.
Piotr: Dopiero usłyszysz to kolabo, bo tak naprawdę w tej wersji utworu zrobił tylko chórki. Mamy także nagranie, gdzie ma swoją zwrotkę.
Clock Machine – Prognozy
Czy można spodziewać się więcej takich “smaczków” na nowym krążku? Czy sam tytuł już został wybrany?
Piotr: Na tą chwilę nie wiem nic w tej kwestii
Czas na trochę abstrakcji. Otwieracie zamrażarkę, a w środku znajdujecie żywego pingwina. Co robicie?
Piotr: Ja bym się bardzo ucieszył, bo ja bardzo lubię pingwiny. Tylko zastanawiam się, co bym z nim zrobił w ogóle. Musiałbym mu kupić większą lodówkę. Pingwiny są w ogóle mega pięknymi i miłymi istotami. To w jaki sposób one się wychowują, są bardzo podobne do ludzi. Od samego początku nawiązują niesamowitą więź ze sobą.
Konrad: Ja ostatnio miałem taki pomysł, żeby sobie wytatuować na przedramieniu pingwina. Czuję głębokie powiązanie z pingwinami.
Jakbyś miał wybrać drugie, zwierzęce życie, to byłbyś pingwinem?
Konrad: Byłbym słoniem! Byłbym wtedy taki potężny, bo ja jestem dość kościsty i co jakiś czas mam fantazję, żeby być takim potężnym facetem, który budzi respekt samym wyglądem, być królem sawanny – oczywiście w tym wypadku słoniem, nie mężczyzną.
Mógłbyś być jeszcze lwem!
Konrad: Ale kto poluje na słonia? Może ludzie, ale w świecie gdzie nie ma rasy ludzkiej lub są ludzie, którzy nie wymyślili jeszcze dzidy, nikt nie ruszy słonia.
Ewentualnie człowiek może mieć kamienie, którymi rzuca.
Konrad: Jakbyś rzucił kamieniem w słonia, to on by Cię rozszarpał, albo kompletnie by nic nie poczuł!
Przejdźmy jeszcze do pytania o koncertowanie. Jak jedziecie w trasę, to musicie się zatrzymać na stacjach benzynowych.
Konrad: Jej, to jest naprawdę kluczowa część tych tras.
Stąd fundamentalne pytanie i jedno z najważniejszych pytań – jaki sos do hot doga wybieracie?
Piotr: Nie jemy hot dogów!
Konrad: Ostatnio wprowadzili na Orlenie wegańskie hot-dogi, jadłem chyba dwa razy. Mam tylko taką małą prośbę, żeby po prostu mniej wlewali sosu do środka. Jak ktoś z Orlenu będzie to jakimś cudem czytał, to proszę, nie wrzucajcie tam tyle tego sosu. To się potem wylewa, Szczepan na mnie krzyczy. No i te sojowe hot-dogi mają trochę twardą parówkę. Ale są taniutkie.
Piotr: Ja ostatni raz jadłem hot doga na stacji w 2011 roku!
Konrad: Dla mnie to był ogromny szok, że wreszcie mogłem po tylu latach zjeść hot-doga. Chociaż inaczej zapamiętałem ten smak.
Jak już jesteśmy w kulinariach, to co zwykle jecie podczas trasy koncertowej?
Piotr: Przeważnie dużo warzyw, owoców, sałatek. Często jemy też hummus, czasem jakąś rybkę – Konrad może bez rybki.
Konrad: Jakiś czas temu rzuciłem weganizm, ale ryby to dla mnie jeszcze zbyt duży hardkor.
Piotr: To jest mega ważne. W trasie jak zaczniesz jeść tylko jakieś hot dogi i chipsy, to wychodzisz na koncert i nie masz zupełnie energii.. To jest czas, kiedy musisz naprawdę zadbać o siebie pod kątem fizycznym, trzeba się również wysypiać. Wyjście na scenę to wyrzucenie się z siebie maksymalnej ilości energii, jaką posiadasz. Ja nazywam ten stan po koncercie wysyceniem. Po prostu oddaje z siebie wszystko i trzeba się zregenerować. Jeśli pójdziemy w melanż i położymy się spać o piątej, to nie ma opcji żeby przetrwać taką trasę.
Czy często pozwalacie sobie na bardziej imprezowe podejście? Próbujecie wyznaczyć sobie jakieś konkretne terminy?
Konrad: Ostatnio próbowaliśmy sobie tak wyznaczyć…
Piotr: …Ale było trochę falstartów. Dzisiaj na pewno imprezujemy, bo to jest ostatni dzień na trasie, ostatni koncert w Krakowie! Będzie szampan, a na scenie Kuba Tracz!
Dziękuję Wam za rozmowę i życzę powodzenia. Oby płyta była przepyszna!
Konrad: Postaram się użyć tylko świeżych składników: bazylia, czosnek….
Rozmawiał Dominik Durejko
Clock Machine – Sense of Space