Piotr Kistela – A Way Out
Idealny przepis na romantyczny gamingowy wieczór? Szczypta strzelanin, trochę bijatyk, nieco pościgów, oraz solidna garść elementów platformowych. Przed włożeniem płytki do konsoli doprawiamy jeszcze klimatem sensacyjnych filmów z nurtu „buddy movies” a’la Zabójcza Broń. W efekcie otrzymujemy A Way Out – znakomitą grę action-adventure, która doskonale nadaje się do spędzenia walentynek przed ekranem telewizora.
O dwóch takich, co dali nogę
Przyznaję, produkcja studia Hazelight Studios nie kojarzy się za bardzo z romantyczną atmosferą. Historia dwóch skazańców – Vincenta i Leo, którzy wspólnymi siłami próbują wydostać się z więzienia, by później zemścić się na osobie odpowiedzialnej za ich krzywdy to takie klasyczne kino akcji w wydaniu wirtualnym. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom: A Way Out jest znakomitą kooperacyjną rozrywką dla graczy obu płci.
To właśnie konieczność nieustannej współpracy od początku aż po napisy końcowe czynią z tej gry doświadczenie idealne dla par. Sterując skazańcami na podzielonym ekranie (można też grać po sieci, ale mówimy w końcu o romantycznej schadzce przed konsolą) gracze ramię w ramię walczą, skradają się oraz rozwiązują proste zagadki środowiskowe. Wymóg wspólnej rozgrywki jest genialnym w swojej prostocie rozwiązaniem – nawet jeżeli jeden z partnerów napotka w którymś momencie problemy, to z pomocą drugiego gracza i tak sobie wreszcie poradzi.
Dla początkujących i wyjadaczy
Co więcej, jeżeli szukamy tytułu, który miałby przekonać naszą drugą połówkę do świata wirtualnej rozrywki, to A Way Out będzie strzałem w dziesiątkę. Tytuł stanowi bowiem miks większości najważniejszych mechanik z gier action-adventure. Znajdziemy tu uproszczone sekcje skradane, w trakcie których jeden z graczy odwróci uwagę strażników, podczas gdy drugi przemknie pod ich nosem. Elementy platformowe rodem z Uncharted również wymagają zgrania w czasie, jak choćby wspólna wspinaczka w górę szybu wentylacyjnego. W drugiej połowie gry dojdą też etapy z pojazdami, strzelaniny z systemem osłon, a nawet walka z bossem! Na nudę nie można więc narzekać. Co ważne, poziom trudności jest świetnie zbalansowany. Wystarczy odrobina dobrych chęci, by nawet nowicjusz szybko załapał „o co w tym wszystkim biega”. A radość i satysfakcja ze zwycięstw osiągniętych wspólnymi siłami jest nieporównywalnie większa niż triumf odniesiony w dowolnym „solowym” tytule.
Widowiskowo i wzruszająco
A Way Out jest filmowym doświadczeniem, co jeszcze bardziej ułatwia próg wejścia – historię śledzi się niczym dobre rozrywkowe kino. Nie jest to żadna ambitna fabuła, ale nie można jej odmówić uroku napędzanego atmosferą rodem z klasycznych filmów akcji. Bohaterowie, choć zbudowani na utartych stereotypach (sztywniak z zasadami i cwaniaczek o dobrym sercu) szybko do siebie przekonują, a ich stopniowo rozwijająca się relacja od wzajemnej nieufności aż po przyjaźń została przeprowadzona wzorowo. Co ważne, pomiędzy tymi wszystkimi ucieczkami, strzelaninami i wybuchami zdarzają się również chwile wytchnienia oraz takie autentycznie wzruszające. W pewnym momencie pojawia się też zaskakujący (choć szyty nieco grubymi nićmi) zwrot akcji.
Pady w dłoń!
A Way Out jest więc wciągającą, sześciogodzinną przygodą, którą gorąco polecam wszystkim zakochanym parom szukającym dynamicznej rozrywki na walentynkowy wieczór. W końcu nic tak nie zbliża do siebie jak wspólna ucieczka z więzienia i krwawa droga po zemstę.