Maszynka do hitów | Gorillaz – Song Machine: Season 1 [recenzja]

0
795

Damon Albarn i Jamie Hewlett, czyli twórczy duet stojący za zespołem Gorillaz, postanowili umilić swoim fanom niefortunny rok 2020. Płyta Song Machine: Season 1 doczekał się kilkunastu odcinków, a całości płyty możemy słuchać od 23 października. Czy siódmy już album studyjny trzyma poziom?

Song Machine – czyli tak właściwie co?

Czy można w tym przypadku mówić w ogóle o normalnym albumie? Nie do końca, ponieważ oficjalnie Song Machine klasyfikowany jest jako Video Web Series, czyli mini-serial publikowany w Internecie. Strona wizualna liczy sobie 11 odcinków, a płyta (raczej ścieżka dźwiękowa) składa się z 17 utworów i trwa niewiele ponad godzinę.

Postaram się krótko rozwiać wątpliwości związane z fabułą, która przecież musi w serialu być. I tak, fabuła jak najbardziej się pojawia – trzeba się jednak bardziej przyjrzeć, niż przysłuchać.

W pierwszym odcinku Murdoc (jeden z animowanych członków zespołu Gorillaz) próbuje otruć Damona Albarna (który animowany nie jest), ale gdy Albarn nie przejawia żadnych objawów zatrucia, Murdoc postanawia spróbować trucizny. Skutkuje to pogorszeniem się stanu zdrowia animowanego bohatera. W odcinkach usłyszymy m.in. Momentary Bliss, Désolé, Aries – niektóre z piosenek na płycie.

Czy piosenka jest o tym co dzieje się na ekranie? Absolutnie nie. Dlatego też warto obejrzeć te odcinki więcej niż raz. Animatorzy zostawili dla widzów dużo ciekawych detali.

Grająca definicja Gorillaz

No dobrze, ale ja się na filmach i serialach nie znam – porozmawiajmy więc o muzyce.

Song Machine jest, według mnie, jedną z najlepszych płyt Gorillaz. Demon Days ugruntowało na dobre ich pozycję i znaczenie dla muzyki popularnej, ale Song Machine jest kwintesencją zespołu – to majstersztyk łączący siły kreatywne twórców grupy.

Płytę otwiera naprawdę dziwny kawałek Strange Timez z gościnnym występem lidera zespołu The Cure – Robertem Smithem. Tekstowo piosenka jest komentarzem w temacie aktualnych (no, może nie aż tak) wydarzeń na świecie. Piosenka jest mocnym i szybkim startem, pełnym synthu, niepokojącej aury. Dziwności dodaje osobliwy wokal Smitha. Za pierwszym razem piosenka mnie nie porwała. Natomiast wydaje mi się, że to jedna z tych piosenek, do których słuchacz musi dojrzeć – przesłuchać kilka razy i przemyśleć.

Płyta dostarcza niesamowitych ilości funku w szybszym i wolniejszym tempie. Moim faworytem w tych rytmach jest zdecydowanie The Lost Chord. Linia basowa i cudowne syntezatory tworzą piękne tło wokalom Albarna i Leee Johna. Nie jest to piosenka odkrywcza pod względem kompozycji, natomiast mocne i wyraziste przejścia dostają ode mnie 11/10.

Plejada gwiazd

Song Machine stoi muzycznymi współpracami. Oprócz wymienionych już Smitha i Leee Johna, na płycie usłyszymy Unknown Mortal Orchestra, Schoolboy Q czy St. Vincent (a to i tak tylko niewielka część gości). Wszyscy w pewnym stopniu wyjęci ze swoich światów i wrzuceni na mało znane wody. Damon Albarn słynie z eksperymentów muzycznych w ramach Gorillaz. Dużo osób analizujących twórczość zespołu uważa, że gatunkiem muzycznym Gorillaz są wszystkie muzyczne gatunki. Nie mogę się nie zgodzić. Tym bardziej należy docenić, że do współpracy nad piosenkami są zapraszani zarówno legendy, jak i nowi lub niszowi, ale niesamowicie zdolni muzycy.

Opium kojarzy mi się z wyobrażeniem tego, jak wyglądały imprezy w latach 90. – wydaje mi się, że jest to o tyle ciekawe, że Albarn (wraz z zespołem Blur) tworzył w tamtych czasach zupełnie inną muzykę. Britpop wydaje się być wręcz kontrą do tego typu piosenek. Utwór bardzo subtelnie nawiązuje do jazzu, szczególnie w wariacji południowoamerykańskiej (Bossa Nova), ale jednak nie bez wkładu kreatywnego Gorillaz. Bardzo ciekawa aranżacja, jedna z moich ulubionych.

Moim zdecydowanym faworytem na płycie jest The Pink Phantom. Powód jest bardzo prosty – jestem wielką fanką Eltona. Ale poza tym faktem mieszanka John, Albarn i 6LACK działa, i to w sposób i w okolicznościach, które zaskakują. Elton John nie stroni od wolniejszego tempa w swojej twórczości, ale to te większe, szybsze piosenki pokazują jego niesamowite estradowe oblicze. The Pink Phantom udowadnia jak podobna wrażliwość umożliwia połączenie dwóch, może się wydawać, zupełnie innych światów. Oprócz bardzo charakterystycznej dla zespołu elektronicznej aranżacji, do gry wchodzi też fortepian, który ma być w centrum wraz z wokalem – w pewnym momencie wręcz śpiewa wraz z Damonem. Czy ma on reprezentować tytułowego upiora, który momentami skrywa się w synthach? Kto wie?

Hit za hitem…?

Płyta jako tako słabych momentów nie ma. Trudno mi mówić o kiepskiej piosence Gorillaz na Song Machine, bo każda ma jakąś mocną stronę – wokalną, rapową, liryczną, aranżacyjną. Ktoś może uznać nierówne tempo płyty, mało znane (albo zbyt znane) nazwiska za minusy. Mogę się zgodzić. Ale jeśli ktoś powie, że któraś z piosenek jest słaba – nie mogę przyznać tej racji.

Jestem w dość dużym szoku, ale z drugiej strony o tym projekcie mówiło się od lat. Jedną z dat premierowych był rok 2018, ale do realizacji i publikacji animowanej mini serii doszło dopiero teraz – jest to więc naprawdę przemyślane i dopracowane dzieło.

Poniżej znajdziecie płytę, która jest do przesłuchania na Spotify i w innych serwisach streamingowych.

OCENA KOŃCOWA
10/10

Gorillaz - Song Machine: Season 1

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments