Piotr Szwast – League of Legends – Legends of Runterra
Jako, że jestem miłośnikiem gier sieciowych, nie mogę pozwolić sobie na to, żeby najbardziej wyczekiwana gra 2020 roku taka nie była. Pomimo faktu tego, że w niedalekiej przyszłości mają się pojawić m. in. The Last of Us 2 oraz Resident Evil 3 Remake, które zapowiadają się naprawdę fenomenalnie to mój wybór padł na karciankę ze świata League of Legends – Legends of Runterra. Grałem i w Hearthstone’a, i w Gwinta, także ten rodzaj rozgrywki nie jest mi obcy. Każda z nich ma swoje plusy oraz minusy. Niestety dzieło CDProject Red nie przyjęło się tak dobrze jak gra Blizzarda, przez co obecnie na rynku nie ma żadnej liczącej się konkurencji dla Hearthstone’a. Liczę na to, że karcianka od Riot Games nieco namiesza na tym rynku, wszak zdrowa konkurencja często wychodzi graczom na dobre.
Co w niej takiego?
Legends of Runterra jak większość karcianek ma pozwalać na budowanie swoich własnych talii. Poszczególne karty będzie można zdobywać poprzez wygrywanie pojedynków, wypełnianie misji oraz po prostu granie. W grze znajdować się ma system doświadczenia. W zależności od wykonywanej czynności, gracz będzie mógł zdobywać punkty EXP, które później potrzebne będą do awansowania na wyższe poziomy. Wzrost levela gracza wiąże się z odkrywaniem nowych regionów świata Runterry (Demacia, Noxus, Ionia, Piltover i Zaun, Freljord oraz Wyspy Cienia), które zawierają coraz to nowsze karty.
Nowe Mechaniki
W związku z tym, że jest to gra od Riot Games, nie zabraknie bezpośrednich odwołań do League of Legends. W grze gościć będą specjalne wersje kart bohaterów właśnie z LoLa. Będzie je można w określony sposób ulepszać bezpośrednio w trakcie gry. Przykładowo, jeżeli zagramy Elise, a na stole posiadamy cztery inne pająki, to nasza Królowa Pająków ulepszy swoje statystyki. Warto również zwrócić uwagę na to jak przebiega jedna tura. W przeciwieństwie do Hearthstone czy Gwinta, jedna tura dzieli się na kilka podtur. Rozbijając to na czynniki pierwsze, jako atakujący zagrywamy kartę, po czym ruch dostaje przeciwnik, który również może wykonać taką czynność. Wtedy nadchodzi czas na możliwy atak. Wybieramy czym i co chcemy zaatakować (niektóre karty mogą nawet wybrać przez kogo mają zostać zablokowane), na co przeciwnik może odpowiedzieć blokując nasz atak swoimi postaciami. Po zakończonym boju, niezależnie od tego czy pomyślnym, czy nie, runda się nie kończy. Każdy z graczy będzie mógł jeszcze raz zagrać po jednej karcie, oczywiście o ile posiada wystarczającą liczbę many.
A co z czarami?
Oczywiście Riot Games nie zapomniał o zaklęciach. W grze będą do dyspozycji trzy rodzaje czarów – szybki, wolny oraz natychmiastowy. Z tego pierwszego będzie można skorzystać przed, w trakcie lub po walce, z drugiego tylko przed albo po stoczonym boju, a z trzeciego w dowolnym momencie naszego ruchu, a po skorzystaniu z niego nie tracimy pałeczki, tylko dalej możemy kontynuować nasz ruch. Specjalne rodzaje zaklęć mimo, że wydają się skomplikowane, będą pozwalać na dobrze przemyślane ruchy strategiczne. Warto dodać, że uroki mają swoją własną manę, z której będziemy mogli skorzystać, pozwalając sobie na przyzwanie potężniejszej postaci.
Podsumowanie
Według tego, co Riot Games ogłosiło, twórcy pracują nad tą grą od dłuższego czasu. Sam twór zapowiada się świetnie. Nawet nie zważając na same nowości w mechanice, które są dobrze przemyślane to sam fakt grania w karciankę opartą na świecie League of Legends sprawia, że chce się spróbować, szczególnie, że ma być ona w modelu free-to-play. W listopadzie pojawiła się możliwość przetestowania całej gry w wersji Alpha. Szczęśliwcy oglądający streamy na twitch.tv dostali specjalne kody pozwalające na rejestrację. Tutaj się przyznam, że i mi się udało, dzięki czemu miałem przyjemność przetestowania Legends of Runterra, przez co jeszcze bardziej jej wyczekuję.