Piotr Kistela – Elden Ring.
Może wydawać się nieco dziwnym fakt, że nie mogę doczekać się premiery tytułu, o którym praktycznie nic nie wiadomo oprócz kilku ogólnikowych informacji i garści plotek (możecie je przeczytać w mojej zapowiedzi sprzed dwóch miesięcy). To jednak nie ma żadnego znaczenia. From Software jest jednym z tych deweloperów, których tytuły mogę kupować w ciemno.
Abyście jednak dobrze zrozumieli moją ekscytację Elden Ring zabiorę Was teraz na krótką podróż w czasie.
Miłość od pierwszej rozgrywki
Jest rok 2009. Młodszy ja szperając po sieci natrafił pewnego razu na wzmiankę o mrocznej, podobno piekielnie trudnej grze action-rpg. Ktoś gdzieś rzucił hasło „duchowy spadkobierca Severance: Blade of Darkness”, które wzbudziło moje żywe zainteresowanie, jako że Severance darzę bezgraniczną miłością. Po wczytaniu się w temat uznałem, że muszę mieć to Demon’s Souls za wszelką cenę (dość sporą, dodajmy – gra nie była wówczas oficjalnie dostępna w Europie, więc ceny na aukcjach przerażały. Od czego się jednak ma świnkę skarbonkę?) Reszta, jak powiadają, jest historią. Ponury świat królestwa Boletarii wciągnął mnie na dziesiątki godzin wypełnionych nieustannym umieraniem, uczeniem się na własnych błędach oraz rozgryzaniem systemów samotnie lub z pomocą internautów. W kolejnych latach sytuacja powtarzała się wielokrotnie przy okazji podróży do Lordran, Drangleic, Lothric, Yharnam, a wreszcie do Feudalnej Japonii. Za każdym razem były to cudowne, niezapomniane przeżycia.
Gry od From Software uwielbiam nie tylko za ich niespotykany klimat oraz umiejętność ukazania piękna paradoksalnie poprzez brzydotę. To przede wszystkim wspaniałe przygody stanowiące zarazem testy charakteru. Wyzwania zmuszające do przełamywania barier i przezwyciężania słabości, oraz do ruszenia szarymi komórkami przy próbach zrozumieniu fragmentarycznej fabuły. Co ważne, From Software udowodniło, że nie jest studiem jednej sztuczki. Seria Dark Souls konsekwentnie rozwinęła koncepcję zapoczątkowaną przez duchowego poprzednika z 2009 roku. Wydany w 2015 roku Bloodborne wprowadził powiew świeżości dzięki dynamicznemu systemowi walki oraz unikalnemu klimatowi rodem z gotyckich horrorów. Z kolei zeszłoroczne Sekiro po raz pierwszy uraczyło nas nieco bardziej konwencjonalnym podejściem do prowadzenia fabuły oraz genialnym system pojedynków opartym na kontrach.
Zabójczy otwarty świat
Wszystko wskazuje na to, że nadchodzące Elden Ring będzie prawdziwym magnum-opus studia, i zarazem twórczym rozwinięciem formuły podgatunku souls-like. Otrzymamy więc piekielnie wymagającą rozgrywkę w klimatach dark fantasy z ponownie enigmatyczną, cudownie poplątaną warstwą fabularną. A wszystko to doświadczymy w zupełnie otwartym świecie, który przemierzymy zarówno na piechotę, jak i na grzbiecie wierzchowca.
Wyobraźcie sobie teraz, że galopujecie poprzez spopieloną równinę w kierunku majaczącego na horyzoncie monumentalnego zamczyska. Jedyne dźwięki, jakie docierają do Waszych uszu to szum wiatru, tętent kopyt roztrzaskujących zalegające wokół piszczele oraz odległy wrzask potężnego demona lub innej, pradawnej istoty odbijający się od zasnutego gęstymi chmurami nieba… Czujecie ten klimat? Bo ja tak! I wprost nie mogę się doczekać, kiedy doświadczę podobnej sytuacji po raz pierwszy.
Miyazaki + Martin = Murowany sukces
Jakby tego było mało, za opracowanie mitologii, na której fundamentach opierać się będzie fabuła Elden Ring odpowiada nie kto inny a sam George R.R. Martin, którego przedstawiać nie muszę. Fantastyczna wyobraźnia amerykańskiego pisarza da nam gwarancję niezwykle głębokiego i fascynującego lore. A jak wiemy, właśnie z kreowania fascynujących światów i mitologii Martin zasłynął najbardziej.
Trudno mi sobie wyobrazić scenariusz, w którym Elden Ring mógłby okazać się zawodem. Tytuł ten ma szansę stać się nie tylko najlepszą grą w dorobku From Software, lecz również jedną z najlepszych gier w historii elektronicznej rozgrywki. Tworzą go weterani, którzy od lat dostarczają produkcje z najwyższej półki, nad całością czuwa ojciec serii, Hidetaka Miyazaki, zaś warstwę fabularną współtworzy jeden z najzdolniejszych pisarzy współczesnej fantastyki. To się po prostu nie może nie udać.