Jedno z największych muzycznych objawień ostatnich miesięcy nie zatrzymuje się! Greta Van Fleet, czyli kilkoro nastolatków grających rocka rodem z lat 70., jest zdecydowanie w gazie. Rosnąca coraz bardziej popularność grupy przełoży się na pierwszy longplay zespołu. Czym nas zaskoczy debiut Greta Van Fleet?
Jeśli ktoś zastanawiałby się, jak powinien wyglądać wymarzony debiut na scenie muzycznej i podróż od mało znanego zespołu do gwiazdy na światową skalę w zaledwie kilka miesięcy, odpowiedź jest prosta – wystarczy prześledzić losy oraz debiut Greta Van Fleet.
Młodzieńcza moc
Greta Van Fleet to zespół bardzo młody. Grupę tworzy trzech braci Kiszka –Josh (wokal), Jake (gitara prowadząca) i Sam (bas), a także perkusista Danny Wagner. Muzycy grają ze sobą od 2012 roku i mają już na koncie dwie EPki – Black Smoke Rising i From The Fires. Co spowodowało zatem tak nagłą popularność młodego zespołu?
Led Zeppelin generacji Z
Pod takim określeniem często przedstawiany jest zespół Greta Van Fleet. Czy słusznie? Podczas słuchania ich muzyki trudno odbiec od wrażenia, że gdzieś kiedyś już to słyszeliśmy. Nic dziwnego, charakterystyczny wokal Josha jest często porównywany do samego Roberta Planta. Ba, nawet zdarzają się trudności w odróżnieniu dwóch wokalistów.
Niektórzy mogą narzekać – przecież to kopia Led Zeppelin, to już było, powinni znaleźć sobie swój własny sposób bycia na scenie muzycznej. Często słyszymy to zdanie. Niektórzy z kolei pławią się w zachwytach nad tym, że młodzi Amerykanie dają nowe oddech gatunkowi, jakim jest rock. Gatunkowi, który ostatnimi czasy traci na popularności i jest wypieranym przez inne na listach przebojów.
Debiut Greta Van Fleet
Czego zatem możemy oczekiwać po pierwszym pełnoprawnym studyjnym albumie grupy? Muzycy chętnie udzielają informacji na temat wydawnictwa. Od kilku miesięcy można obserwować na portalach społecznościowych, jak trwają prace w studio. Oto, co gitarzysta Jake Kiszka mówi o nowym albumie:
Na początku lutego zaczęliśmy intensywnie pracować nad albumem, podróżując między Detroit, a Nashville. Mamy archiwum piosenek, które stworzyliśmy przez lata, jest ich ok. 30. Napisaliśmy też dużo w trakcie nagrywania tego albumu. Wciąż oceniamy, które z nich są najlepsze, aby móc zdecydować, które wybierzemy na album. Postanowiliśmy jednak nagrać je wszystkie – po prostu, by udokumentować ten okres.
Może ciążyć na nas pewna presja, ponieważ jesteśmy jedynymi, którzy grają muzykę w takim właśnie stylu. Mamy nadzieję, że zainspirujemy nasze pokolenie, aby porzuciło wszystkie niepotrzebne reguły: że muzyka musi być zorientowana na pop, by była akceptowana lub stała się popularna. My tworzymy po prostu muzykę, która jest prawdziwa i pochodzi prosto z serca.
Właśnie zajmujemy się miksowaniem, więc płyta pojawi się niebawem. Kończymy pracę, więc mamy nadzieję, że wydamy krążek pod koniec lata 2018. Na pewno w tym roku.
Z kolei basista, Sam Kiszka, dodaje:
Mieliśmy sporo utworów, które stworzyliśmy z myślą o albumie 3-5 lata temu, ale szybko powstał zupełnie nowy materiał. Można powiedzieć, że 3/4 płyty to piosenki, które napisaliśmy w studiu.
Oczekiwanie
Wszystko zatem wygląda, że już tego lata będziemy świadkiem premiery pierwszego albumu grupy. Jaki będzie debiut Greta Van Fleet? Czy wydawnictwo obróci do góry nogami cały rockowy świat i ożywi gatunek, który od kilku lat jest nieco w uśpieniu? My jesteśmy na tak!