Polski zespół Inrae w marcu 2024 roku wydał debiutancki album o tytule Will Made Flesh.
Płytę należy w jakiś sposób zacząć, a jeżeli jest to debiutancki album, to dobrze byłoby zacząć ją tak, aby przynajmniej nie zniechęcić potencjalnego odbiorcy do dalszego odsłuchu. Wybór otwieracza nie był wyzwaniem. Prawdę mówiąc, byłem pewny w momencie tworzenia otwierającego riffu. Jednakże sam motyw przewodni nie wydawał się wystarczający i tutaj wspaniałą robotę odwalił Julian Konowalski i jego ambientowe 35 sekund rozbiegu. Tła dźwiękowe, które nie mówią wprost czego się spodziewać, napawają niepewnością, a w momencie pojawienia się pierwszego uderzenia perkusji okazuje się, że miała ona swoje uzasadnienie. Dokładnie tak widziałem rozpoczęcie tej płyty. Ładunek emocjonalny, który miało nieść intro nie jest bez znaczenia. No dobrze, mam już muzykę, ale nagle okazuje się, że jeżeli poważnie myślę o zatrudnieniu wokalisty, to potrzebuję także tekstu. Ale o czym może napisać ktoś taki jak ja? Czy mam coś światu do przekazania, czy jest coś o czym chciałbym powiedzieć? Czy w dobie dzisiejszego przepływu informacji, całego medialnego śmietnika, który sami generujemy, potrafię powiedzieć coś mądrego? Jeżeli każdą dzisiejszą informację można podważyć, a potem to podważenie podważyć ponownie nowym niepodważalnym dowodem, to nagle okazuje się, że posiadanie opinii na jakikolwiek temat jest wątłe – informacja jest pewna, dwa miesiące później jest niepewna, a w sumie to zależy kogo spytać. Ba, czasem nawet próba badawcza na tej samej grupie daje rozbieżny wynik, zależnie od tego, kiedy zapytasz. Zabierając się zatem do tekstów starałem się uciec ze świata opinii. Zamiast próbować zrozumieć wszystko w makroskali poczyniłem obserwacje we własnym otoczeniu, przyjrzałem się ludziom, ich relacjom, koegzystencji ze światem, spróbowałem wyciągnąć jakieś wnioski. I w ten oto sposób tekst do numeru tytułowego napisał się właściwie sam – pierwszy, pełnoprawny, autorski. Will Made Flesh to nihilistyczna wizja świata stawiająca człowieka na równi z pasożytem. Człowieka, który zdał sobie sprawę, że być może jest już za późno na zmiany. Człowieka, którego normalny okres życia jest i tak zbyt krótki by się tym tak naprawdę przejąć. Człowieka, który i tak dalej będzie żył na swojej kupie śmieci w przekonaniu, że jest panem wszystkiego i świat powinien mu służyć. Ego i przekonanie o królowaniu nad planetą poparte wymyślnymi religiami – problem i powód upadku cywilizacji tak potężnej, że aż karykaturalnie śmiesznej. Z kolei druga część utworu traktuje o tym, jak mało istota rozumna znaczy w obliczu sił natury. Myślimy o sobie jako o panach, a jesteśmy tak naprawdę nic nie znaczącym pyłem, pleśnią za lodówką którą dobrze byłoby usunąć zanim narobi więcej szkód. Rodzi się oczywiście pytanie, czy wizja człowieka przedstawiona w tekście leży tak bardzo daleko od prawdy?
Tak o działalności zespołu, jak i o debiutanckiej płycie, wyraża się lider formacji Inrae. Białostocka grupa muzyczna wydała krążek o tytule Will Made Flesh 9 marca 2024 roku i zawiera on pięć utworów. Określają się jako progressive death metal.