Wij – “Dziwidło” | Recenzja Trio Wij niedawno świętowało premierę swojego debiutanckiego albumu – Dziwidło. Brzmi mrocznie? Brzmi ciekawie? Jak to wyszło?
Bazą wszystkich utworów są ciężkie riffy i hałaśliwa perkusja. Całości dopełnia mocny wokal Marii. Słychać trochę hard rocka, trochę brudu, trochę rock’n’rolla z lat 70. – na pewno nie można nazwać tego albumu nudnym. Tym bardziej, że w swoich tekstach Wij nawiązuje do mrocznych baśni i podań ludowych. Przykładem jest chociażby Żmij, Peperuda czy tytułowe Dziwidło. Teksty są nieco groteskowe, ale zarazem baśniowe. Nie znam wielu zespołów śpiewających o „trupim kwiecie” czy modłach o deszcz, więc jest to dla mnie coś nowego i zdecydowanie ciekawego.
Venom po polsku
Oprócz autorskich piosenek, na Dziwidle znalazło się również dosłowne tłumaczenie utworu Venom – In League of Satan. Wpada w ucho, jest nieco demoniczny i creepy, a muzycznie nawiązuje do Black Sabbath.
Stare i nowe
Jak sama Maria powiedziała:
„Wij nie odkrywa Ameryki. Bazujemy na znanych i sprawdzonych tropach, tylko miksujemy je po swojemu”.
I to jest prawda. Fani rocka na pewno znajdą w utworach z Dziwidła wpływy takich zespołów, jak wspomniany wyżej Black Sabbath lub Led Zeppelin. Ale czerpać z dokonań legend to żaden wstyd. Zwłaszcza, że Wij podczas tego czerpania dodaje sporo od siebie i miksuje po „wijowemu”. W połączeniu z baśniowymi tekstami powstaje bardzo ciekawa mieszanka wybuchowa, której warto się przyjrzeć.
Dziwidło to płyta, której słucha się z przyjemnością od początku do końca, nie przełączając żadnego numeru. Połączenie hard rocka z nieco bluesowymi dźwiękami i mocnym głosem Tui sprawia, że przez ten krążek się płynie – słuchacz traci poczucie czasu i odzyskuje je dopiero wtedy, kiedy zapada cisza…
Jeżeli interesujecie się ludowymi podaniami, to polecam zainteresować się tym albumem. Ale nawet jeśli nie, to warto posłuchać Dziwidła. Przede wszystkim ze względu na świeże podejście do tematu hard rocka, surowość i prostotę utworów, których chce się słuchać.
Ode mnie – 7/10!