Miły Młody Człowiek to jedna z piosenek grupy Niwea. Jednak nie będzie to opowieść o tym utworze, a o albumie, który nosi taki sam tytuł. Znacie twór zwany WaluśKraksaKryzys? Jeśli jeszcze nie mieliście okazji posłuchać co ciekawego do powiedzenia ma ta persona, mam nadzieję, że po tym tekście nadrobicie zaległości.
Postać, która stoi za tym albumem pochodzi z okolic Krakowa i w sumie do niedawana nie miałem pojęcia, że istnieje. Na muzykę WaluśKraksaKryzys trafiłem przez dziwny przypadek i już pierwszy odsłuch singla Na Noże sprawił, że zapragnąłem, by album trafił na moją półkę. Nie minęło zbyt dużo czasu i płytka nareszcie dotarła. Moja mina musiała być naprawdę przerażająca, gdy włożyłem nośnik do samochodowego odtwarzacza, a ten pokazał komunikat CD Error. Zapłakany, z trzęsącymi dłońmi odpaliłem papierosa i ruszyłem w cichą podróż do domu. Po jakimś czasie listonosz zapukał do drzwi z kolejną przesyłką. Tym razem musi odpalić, jeden egzemplarz mógł być wadliwy, ale nie cały nakład. Cóż, okazało się, że mam pecha.
Mam więc na półce dwie sztuki płytki, która właściwie nie działa. Ale za to wygląda cudownie, pachnie ładnie i podnosi staty w kolekcji. A z zawartością całości zapoznałem się w sieci. Zdarza się… Nie ma co płakać, finalnie wszystko dobrze się skończyło, bo w sumie przesłuchałem całość. Raz i zaskoczyło błyskawicznie. Każdy następny odsłuch, to utwierdzanie się w przekonaniu, iż jest wielka szansa, że będzie to jeden z najlepszych albumów jakie wyszły w tym roku. I to nie tylko w Polsce.
Człowiek wielu talentów?
Serio, Miły Młody Człowiek jest dla mnie totalnym zaskoczeniem. Przede wszystkim jest to dzieło jednej osoby. Waluś skomponował całość materiału, napisał teksty (genialne, ale to za chwilę rozwinę), nagrał partie instrumentów i wokale oraz to wszystko zmiksował. Owszem, audiofile mogą mieć niemały problem z brzmieniem tych utworów. W tej płycie jednak nie chodzi o perfekcyjną selektywność czy też słodką, radiową cukierkowatość w soundzie. Właśnie ta surówka jest jej dużym atutem. I nie, dynamika wcale nie zanikła. Całość doskonale buja. W sposób specyficzny, ciekawy i nawet nieco taneczny. Chociaż może z tym surowym soundem trochę przesadzam. Ten album nie przypomina nagrań punkowych, zwłaszcza tych sprzed 3 – 4 dekad. Nie ma tam również black metalowego (chodzi oczywiście o ten true) syfu. Bardziej jest to świetnie wyśrodkowana kombinacja lo-fi, chłodnego, cold wave’owego podejścia i współczesnych pomysłów na ocieplenie tego wszystkiego przyjemnymi, nieco zmulonymi basami.
Celny obserwator?
I w przypadku kompozycji, które znajdują się na Miły Młody Człowiek ma to sens. W końcu są to proste, krótkie formy wyrazu w postaci niezbyt długich, a jednak trafiających w punkt piosenek. I to, że z Walusia nie jest wokalista wybitny nie jest większym problemem. Po pierwsze sprytnie zamaskował niedociągnięcia warsztatowe megafonowym efektem. Po drugie wokal jest tu raczej środkiem wyrazu niż faktycznym popisem. A WaluśKraksaKryzys ma do przekazania naprawdę dużo. I nie lubię przesadzać, ale to jest jedna z tych płyt, które można nazwać głosem pokolenia.
Teksty poruszają problemy, zagadki i to co dzieje się w głowach współczesnych 20/30-latków. Przekrój tematów jest obszerny, bo w 15 kawałkach mamy swego rodzaju protest-songi, piosenki o miłości, smutne ballady, motywacyjne wariacje a nawet politykę. A prawie wszystko niemal wykrzyczane w pierwszej osobie. Więc siedzisz sobie w fotelu (łóżku, aucie, kiblu, biegasz itp.), słuchasz tych wersów i dość szybko zaczynasz się utożsamiać z autorem. Przynajmniej ja tak mam, a naprawdę rzadko zwracam na to uwagę.
Otwarta głowa!
Bo wiadomo, najważniejsza jest muzyka. Przecież to ten motorycznie hipnotyzujący riff we wspomnianym już wyżej Na Noże spowodował, że płyta zagościła w moim odtwarzaczu (hahaha). A dzieje się tam dość sporo przyjemnych rzeczy. Muzyczne odwołania do lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych są tu oczywiste. Ale pewnie chodziło Wam to po głowie w akapicie dotyczącym brzmienia. Największą robotę robią tu gitary, przemyślane w nienaganny sposób i podobnie zrealizowane. Zanurzone w pływających reverbach, podpalone niezbyt natarczywymi przesterami, które bardziej dodają kolorytu niż pierdolnięcia, to jest w innym miejscu. Mocno przesiąknięte muzyką shoegaze. Wystarczy wsłuchać się w to co dzieje się w CoToZaStan lub w piękną balladę (na szczęście dość krótką) JestemSam.
Nie brakuje również nawiązań do początków indie rocka, ChłopSięTopi to fajny przykład. Dzięki perkusji, płaskiej, skompresowanej i bardzo zimnej szybko dochodzimy do wniosku, że post punk również nie jest obcy Walusiowi. Jeśli dodam, że bas wklejony jest w rytm świetnie i doskonale napędza kawałki dodając im wspomnianej już dynamiki znajdziemy ten ważny punkt, który przesunął się z gitar właśnie tu. Tak, chodzi mi o pierdolnięcie, które wypływa właśnie z tej punktującej sekcji rytmicznej. Syntetyczne smaczki także mają swoje miejsce i przyjemnie zabarwiają tła. A przy okazji dodają lekkości i przestrzeni. To, co wyżej plus specyficzny, podkręcony efektami, krzyczący, melorecytujący a czasem nawet śpiewający wokal składają się w całość, która jest absolutnie rewelacyjna.
Podsumowanie
No, to podsumowanie zrobiłem akapit wyżej. A tak serio, WaluśKraksaKryzys z albumem Miły Młody Człowiek trafił w punkt. Nie wiem do końca jaki, ale bankowo trafił. Dziwne, momentami nieokrzesane brzmienie, doskonałe pomysły, fenomenalne teksty i świetne wykonanie. Podtrzymuję zdanie, że jest to jedna z najciekawszych płyt w tym roku. Panie WaluśKraksaKryzys jesteś Pan mistrzem!
Maciek Juraszek