Przeprowadzaliście kiedykolwiek wywiad w deszczu? Nie? A ja tak! I choć niemiłosiernie wymarzłam i całkowicie przemokłam, to mam pewność – będzie to jedna z najmilej wspominanych przeze mnie rozmów!
Zuzanna Iwanowska: Jesteście w połowie trasy. Z jakim odbiorem spotkał się Wasz debiutancki album?
Dariusz Krasowski: Tak naprawdę to nie jest nasza trasa, bo nasza trasa zacznie się w styczniu. Dołączyliśmy do zespołów Exlibris i ThermiT jeszcze przed ogłoszeniem daty wyjścia nowej płyty. Najpierw była chęć zagrania z tymi bandami, a od stycznia jedziemy z promocją własnego wydawnictwa. A odbiór płyty…
Paweł Rychta: Sami jesteśmy tym zaskoczeni – jest bardzo, bardzo dobry! Recenzje, które się do tej pory ukazały są rewelacyjne.
Dariusz Krasowski: Zwłaszcza po premierze w naszym rodzinnym Olsztynie, gdzie przyszło tyle osób, że nie wszyscy zmieścili się w sali. Nikt nam jeszcze nie powiedział nic złego na temat płyty i trochę czekamy aż taka opinia się w końcu pojawi, ale cieszy nas to, że przychodzą do nas same dobre oceny. Co więcej, w recenzjach zgarniamy same 10/10! To powód do dużej radości.
Jakie odczucia towarzyszą Wam na trasie? Niedosyt czy raczej zadowolenie?
Dominik Piechowski: Supportujemy dwa naprawdę fajne zespoły, zwłaszcza przypadł nam do gustu Exlibris – słuchamy ich płyty w podróży i jesteśmy zajarani ich muzyką! Będziemy mieli dzisiaj dużą przyjemność zobaczenia ich kolejny raz. Do tego to bardzo sympatyczni ludzie, którzy również pozytywnie odebrali nasze utwory. Cieszy nas to, bo mają duże doświadczenie muzyczne – od kilkunastu lat siedzą w branży i robią kawał dobrej muzyki. W szczególności właśnie od takich osób czekamy na rzetelne opinie odnośnie naszych kawałków.
Dariusz Krasowski: Jeśli chodzi o same odczucia to ja, chyba najbardziej, emocjonalnie podchodzę do wszystkiego związanego z Traffic Junky. Przed każdym koncertem towarzyszy mi duży stres. Każde wyjście na scenę to dla mnie ogromne nerwy, jednak to po pewnym czasie znika – kiedy widzi się zadowolonych słuchaczy pod sceną, to jest ten moment, by dać z siebie jeszcze więcej powera!
Jak wyglądała praca nad krążkiem? Czy różni się czymś istotnym od pracy nad EP-kami?
Dominik Piechowski: Pierwszą EP-kę nagraliśmy w ciągu 6 godzin – były to trzy numery nagrane w małym studiu, właściwie garażu. Druga zajęła nam 3 dni, a teraz łącznie spędziliśmy w studiu jakieś 2 tygodnie
Paweł Rychta: Nieee, tydzień i trzy dni.
Dominik Piechowski: No to 10 dni. Przede wszystkim różni się ilością zarejestrowanego materiału. Tę płytę długogrającą nagrywaliśmy na setkę, więc to bardzo szybko jak na długogrający album. Staraliśmy się jednak podejść do tego jak najbardziej dokładnie i rzetelnie.
Dariusz Krasowski: Samo ‘dopieszczanie’ płyty trwało rok. Pracowaliśmy nad tym, by krążek miał pożądaną przez nas formę. Głównie chodzi o to, żebyśmy, jako dziadkowie siedzący w fotelach, mogli zdjąć z półki pudełko, które przypomni nam młode, dobre czasy.
Być może błędnie, ale nie kojarzę Olsztyna z cięższymi brzmieniami. Skąd u Was sympatia do tego gatunku?
Dariusz Krasowski: Ooo, błędnie! Olsztyn to chociażby Vader czy Cerber. Zamiłowanie wzięło się jeszcze z lat dziecinnych. Rodzice i brat karmili mnie muzą tego typu, więc to się gdzieś we mnie ukorzeniło. Nie wiem, jak u chłopaków?
Dominik Piechowski: Wiadomo, dorastaliśmy na takiej muzyce, słuchaliśmy jej od dawien dawna. Nie wiem czy w przypadku chłopaków było podobnie. Po prostu ktoś nam pokazał taką ciężką muzę i od tego czasu nią żyjemy. Oczywiście słuchamy też innych gatunków, nie tylko ciężkich, ale to najbardziej rockowa muza gra nam w duszy.
Dariusz Krasowski: Myślę, że gdybyśmy słuchali hip-hopu, to i tak założylibyśmy jakiś skład. Potrzeba bycia na scenie na pewno by się w nas kiedyś ujawniła.
Jak powstał zespół?
Paweł Rychta: Bardzo prosta historia. Przeprowadzałem się do Olsztyna z Mrągowa. Nie miałem z kim grać, więc napisałem w internecie ogłoszenie, że szukam muzyków. Zadzwonił do mnie Dominik, basista, że szukają gitarzysty i bębniarza. Zaczęliśmy grać jako trio – gitara, bas i bębny. W takim składzie zrobiliśmy chyba 2 numery. W tym czasie mieszkałem z Darkiem na stancji i zaproponowałem mu objęcie wokalu. Tak właśnie powstało Traffic Junky.
Ciekawi mnie również geneza Waszej nazwy.
Dariusz Krasowski: (śmiech) Tutaj trzeba się odnieść do generatora nazw zespołów, który znalazł Paweł.
Paweł Rychta: Jest taki program. Klikasz „generate” i powstają różne nazwy. W końcu wypadło „Traffic Junky”. Potem okazało się, że jest również nieprzyzwoita strona o takiej samej nazwie, ale o tym nie wiedzieliśmy. Generalnie wzięło się to właśnie stąd.
Macie, a jeśli tak to jakie, główne przesłanie zespołu? Czy raczej robicie to bardziej dla siebie i funu?
Dariusz Krasowski: Tak, robimy to dla siebie. Mamy jednak cel: przywrócenie świetności muzycznych lat 70. Płyty Black Sabbath, Led Zeppelin, Pink Floyd, Deep Purple, które wtedy wyszły, to może nie jest nasze tożsame brzmienie, ale chcemy żeby te lata żyły dalej. Muza, która wtedy wychodziła jest tym, co nam w serduchu gra.
Macie w zespole podział na ludzi od komponowania muzyki, od pisania tekstów, itd.?
Paweł Rychta: Nie mamy. Spotykamy się na sali i rozwijamy koncepcję któregoś z nas. Czasami piszę teksty w pracy, czasami robią to pozostali.
Dariusz Krasowski: Wszystkie numery, które powstały, to składowa naszej wspólnej pracy i nie można ich przypisać konkretnemu członkowi, a Traffic Junky jako całości.
„Traffic Junky ma jeden cel: przywrócić świetność klasycznej, rockowej muzyce. Tak jak było za dawnych czasów.” Śmiałe założenie. Czy z aktualną muzyką rockową jest tak źle, że trzeba jej przywrócić świetność?
Paweł Rychta: Trzeba nieść dalej dziedzictwo.
Dariusz Krasowski: Po koncertach podchodzi do nas więcej dojrzałej widowni, po czterdziestce niż tej młodszej. Przybijają pionę i mówią, że słuchało im się nas świetnie i dzięki nam wrócili na chwilę do swoich młodzieńczych lat. To są te najfajniejsze wypowiedzi publiki.
Wczoraj w Łodzi grał The Cure. Widzicie siebie kiedyś podróżujących z materiałem po świecie?
Zespół: Oczywiście!
Paweł Rychta: Ooo, to nasze marzenie! Chcielibyśmy koncertować po Europie, a moim marzeniem jest trasa w Stanach.
Dariusz Karwowski: Może kiedyś do tego dojdzie. Teraz walczymy o to, żeby kiedyś zaistnieć na rockowej scenie. Wiadomo, to są marzenia. Warto jednak o nie dbać i je pielęgnować.
Zdradźcie, proszę, Waszą współpracę marzeń. Polski artysta czy zagraniczny?
Paweł Rychta: Chciałbym pojechać w trasę z Deep Purple.
Dominik Piechowski: To jest jeszcze całkiem możliwe, bo Deep Purple wciąż koncertują. Raczej byliby to zagraniczni artyści, bo właśnie nimi się inspirujemy. Te zespoły, które wymieniliśmy wcześniej to kapele, których słuchamy i kochamy. Nasze oczywiste marzenie, żeby z nimi grać.
Dariusz Krasowski: A z Red Hot Chili Peppers byś pojechał?
Dominik Piechowski: Oczywiście!
Paweł Rychta: Oczywiście, że tak. Jednak to by chyba nie pasowało – nie ten gatunek.
A kogo słuchacie prywatnie? Wychodzi na to, że nie spotkamy Was ani na Depeche Mode, ani na Green Day?
Dariusz Krasowski: Ja nienawidzę Depeche Mode.
Paweł Rychta: A ja Green Day! Nie podobają mi się zespoły z gatunków powstałych po roku 2000: nu metal (Linkin Park, Green Day), czy amerykański pop punk to muzyka, której totalnie nie rozumiem i nie potrafię słuchać.
W jakim muzycznym miejscu widzicie siebie za kilka lat?
Dariusz Krasowski: Za kilka lat mamy kilka płyt.
Paweł Rychta: Gramy na Wacken Open Air albo Rock in Rio. No i w końcu koncert na jakiejś arenie dla pięciu tysięcy ludzi.
Dariusz Krasowski: Przed Kornem (śmiech).
Dominik Piechowski: Oczywiście, tak jak powiedział Darek, nie zamierzamy zatrzymać się na jednej płycie. Już powstaje materiał na kolejną, wszystko przed nami.
Na koniec: co byście powiedzieli komuś, kto nigdy nie miał styczności z Waszą muzyką, żeby zachęcić go do odsłuchu?
Paweł Rychta: Jeśli lubisz muzykę rockową, cięższe gitarowe brzmienia i nie tylko, przyjdź na nasz koncert.
Dariusz Krasowski: Przyjdź na nasz koncert. To da ci możliwość sprawdzenia czy chcesz więcej, czy nie. Warto.
Paweł Rychta: A tobie jak się podobało?
Zuzanna Iwanowska: Bardzo!
Paweł Rychta: No i o to chodzi.
Dominik Piechowski: A jak byś zachęciła do odsłuchu Traffic Junky?
Przyznaję. Trzy tygodnie temu, rozmawiając z zespołem, nie wiedziałam, co powiedzieć ( w końcu przywykłam do zadawania pytań, a nie odpowiadania na nie – taki żarcik!). Dziś jednak chyba już wiem.
Niektórzy artyści są dla mojego, czysto popowego, pokolenia jak wybawienie – światełko w muzycznym tunelu dające alternatywę dla komercyjnej twórczości. Pamiętacie Straight Jack Cat? Czaderski krakowski zespół, którego koncert dał mi możliwość przeniesienia się do obskurnej, ciemnej od papierosowego dymu, klimatycznej amerykańskiej knajpy lat 60., by posłuchać zajebistego (a jakże!) garage-rocka. Boooooooooże, jakie to było dobre! Panowie, ja Wam nadal nie wybaczyłam rozpadu – ktoś tu mi obiecał kolejny koncert w Białymstoku!
Obok SJC wybawieniem dla mojej generacji spokojnie mogę nazwać Traffic Junky. Panowie w wyjątkowo smaczny sposób budzą ducha rockowych lat 70., bez kompleksów mówiąc o swoim artystycznym celu wskrzeszenia tamtych czasów. Z tego właśnie powodu gorąąąąąco zachęcam wszystkich Czytelników do zakupienia najnowszego wydawnictwa bandu, ale przede wszystkim do wybrania się na koncert. Oprócz odsłuchu wyśmienitego koncertu, polecam porozmawiać z zespołem po występie, bo to po prostu przesympatyczni ludzie. Tak, to mnie też zauroczyło!
To co? W styczniu spotykamy się na pierwszej trasie Traffic Junky, prawda?
_________
Rozmowa i tekst : Zuzanna Iwanowska
Zdjęcia : Brodata Muzyka