Szklane Oczy: Nasza muzyka bardzo mocno związana jest z naszym życiem [wywiad]

0
120
fot. Igor Kawecki

Szklane Oczy po raz pierwszy udzieliły wywiadu do KM w 2021 roku. Od tamtej pory dużo się zmieniło w tym zespole. O tych zmianach, ale też o muzyce, pozamuzycznych pasjach czy o niebezpiecznych sytuacjach, z którymi może zetknąć się każda kobieta, opowiedziały Aga i Ania. Zapraszamy do lektury!

Pierwszy wywiad, którego udzieliłyście do KM, został opublikowany w 2021 roku. Opowiedzcie proszę o tym, co się pozmieniało u Was? Oprócz tego, że w 2022 roku wydałyście drugi album – Antyrzeczywistość

Aga: Bardzo miło wspominamy 2021 i cieszymy się, że mogłyśmy wtedy porozmawiać z KM! Jesteśmy bardzo wdzięczne za wsparcie, jakie otrzymałyśmy od czasu pierwszego wywiadu, i cieszymy się, że możemy dzielić się z naszymi fanami kolejnym etapem naszej muzycznej podróży. Chociaż wiele się zmieniło, nasza pasja do tworzenia i dzielenia się muzyką pozostaje niezmienna. Od tego czasu nasz zespół przeżywał – i ciągle przeżywa – mnóstwo przygód: wiele historii koncertowych, kolejne wydawnictwa i spotkania z bardzo ciekawymi osobami, które zazwyczaj później są dla naszego zespołu wielkim wsparciem lub nawet swoją pracą wzbogacają nasze postępy. Największymi zmianami dla nas były chyba jednak zmiany w składzie zespołu. Od 2021 roku zaczęłyśmy grać z Justyną Mikrut na perkusji, która zastąpiła moją siostrę, Olę Noga. Bardzo miło nam było ze sobą tworzyć przez ten czas. Aktualnie dochodzi w Szklanych Oczach do roszady, ponieważ dołącza do nas Krzysztof Czarnowus. Od kilku lat wspierał nasz zespół w koncertowaniu, a teraz dołącza do składu na stałe. W najbliższym okresie pojawi się sporo premier, które podsumowują wkład pracy Justyny, a potem – odcinamy wszelkie zobowiązania i lecimy z wielką energią w nowe, nieznane nam jeszcze przygody.

fot. Igor Kawecki

Czym jest dla Antyrzeczywistość? Co to znaczy?

Aga: Antyrzeczywistość przede wszystkim jest dla nas przeciwieństwem rzeczywistości. To płyta, która wydobywa kontrast tych dwóch światów, zestawiając je bezpośrednio ze sobą.

Ania: Choć tytuł rzeczywistość może brzmieć górnolotnie, to pierwsza płyta była podsumowaniem wszystkich naszych doświadczeń z kilkunastu lat życia. W „rzeczywistości” opisałyśmy nasze lęki i nadzieje odnośnie do świata, który nas otacza. Często czerpałyśmy z doświadczeń dzieciństwa. Antyrzeczywistość to wyraz rozczarowania tym, co jest, niemocy, która często pojawia się przy doświadczeniu zła. Ta płyta nie miała na celu podania rozwiązań, ale było to wykrzyczenie, że nam się po prostu bardzo nie podoba, że to nie tak miało być. Widać jednak jakiś prześwit nadziei, który przeradza się w promień na płycie, nad którą właśnie pracujemy.

Czym różniło się tworzenie drugiego albumu od pracy nad Waszym debiutem, czyli rzeczywistością?

Aga: To były tak bardzo różne procesy i okresy, że aż ciężko mi się o nich myśli jako o jednej całości. Rzeczywistość to była nasza pierwsza płyta i wszystko w tamtym okresie było dla nas „pierwsze”. Nie miałyśmy w ogóle doświadczenia z tworzeniem muzyki, więc dopiero z powstawaniem tej płyty nabywałyśmy potrzebne umiejętności. Wytwarzała się w nas wtedy też świadomość i pewność siebie jako formacji, która chce tworzyć i ma odnośnie tego konkretne oczekiwania. Mogłyśmy testować i eksperymentować, dochodząc do różnych wniosków, które w późniejszym etapie, przy Antyrzeczywistości mogłyśmy świadomie podtrzymać lub odrzucić. Antyrzeczywistość przypadła na nasz okres późniejszego dorastania, wczesnej dorosłości.

Specyfikacja problemów, które nas dotykały, zmieniła się, a co za tym idzie – zmieniła się też tematyka naszej twórczości. Z mojej strony odczuwam, że im dłużej istnieję na świecie, tym bardziej widzę jego złożoność. Plątam się w jego zależnościach i, mimo większego doświadczenia, czuję, że rozumiem mniej. Wydaje mi się, że na drugiej płycie widać to, że bardziej świadomie podchodziłyśmy do tej całej „niewiedzy” i skutecznie przekazałyśmy tę frustrację i tę mroczną stronę naszych myśli i uczuć do świata.

Czasami spotykam się ze stwierdzeniem, że nowy album to „kartki z pamiętnika”, podsumowanie tego, co się wydarzyło między ostatnim albumem a nowym materiałem. Czy Antyrzeczywistość jest dla Was takim podsumowaniem?

Ania: Nasza muzyka bardzo mocno związana jest z naszym życiem. Nie piszemy piosenek, bo „trzeba wydać coś nowego” czy dla zabawy. Aby powstała piosenka, musimy naprawdę czuć, że mamy coś do powiedzenia. Nasze albumy rzeczywiście są rodzajem pamiętnika, gdzie możemy zobaczyć, co w danym okresie życia myślałyśmy o świecie, co nas na co dzień przejmowało, co uważałyśmy za najważniejsze.

fot. Igor Kawecki

Niektóre piosenki z debiutu znalazły się też na drugiej płycie – Łzy, Dramatyzm, Wszystko dobrze i Bez zmian. Skąd taka decyzja?

Aga: Przede wszystkim, chciałyśmy wydać materiał, który komponowała z nami Ola. Widziałyśmy duży kontrast pomiędzy nowymi piosenkami, a tymi, które wydawałyśmy wcześniej. Zrodziła się w nas koncepcja dwóch przeciwstawnych światów, więc forma dwustronnego winyla wydawała nam się dobrym sposobem na realizację naszego pomysłu.

Rzeczywistość ukazała się w 2020 roku, Antyrzeczywistość w 2022. Czy to znaczy, że w obecnym 2024 roku możemy spodziewać się nowej płyty?

Aga: Pracujemy nad nowym albumem. Byłoby świetnie, gdyby nasze plany poszły po naszej myśli i nowa płyta byłaby dostępna już wkrótce.

Ania: Praca nad nią jest trudna i czasochłonna, ale uważam, że będzie to bardzo ważna płyta. Będzie w dużej mierze o nadziei, a wydaje mi się, że trzeba włożyć sporo wysiłku, żeby ją mieć, a jeszcze więcej – by ją przekazać. Nagrałyśmy już pewną część tej płyty i będziemy w najbliższym czasie wypuszczać kolejne single.

Jesteście girlsbandem. Często od różnych kobiet będących w zespołach słyszę, że spotykają się z dyskryminacją, głupimi tekstami i umniejszaniem. Czy Wy się spotkałyście z takim zachowaniem?

Aga: Do naszego zespołu dołącza Krzysiu, więc tak naprawdę przestajemy być „girlsbandem”. Granie w stuprocentowo damskim składzie był pewnego rodzaju problemem, jak się okazywało… Można by powiedzieć, że to taki miecz obosieczny – są plusy i minusy takiej specyfiki zespołu. Przede wszystkim, obserwowałyśmy zwiększone zainteresowanie naszym zespołem – zarówno wśród fanów, jak i organizatorów koncertów czy właścicieli klubów. Oczywiście, dawało nam to niewielkie profity, ale z drugiej strony bardzo spłaszczało odbiór naszej muzyki. Jakby odbiorcy przede wszystkim posłuchali tej muzyki ze względu na to, że tworzą ją kobiety, a nie dlatego, że im się podoba i jej treść jest według nich warta ich zainteresowania. Otrzymywałyśmy i nadal otrzymujemy wiele zaproszeń na wydarzenia „kobiece”. Są to często imprezy stawiające mocny nacisk na propagowanie feministycznych wartości. Osobiście identyfikuję się z tą ideą i popieram takie wartości, ale jednak, grając na takich eventach, czuję się zaszufladkowana. Biorąc udział w takich wydarzeniach, obserwuję na nich dość mocne, ekstremalne formy feminizmu i kobiecości, z których formą przekazu nie chcę utożsamiać swojego wizerunku. Wolałabym, aby nie kojarzono z tym zespołu, w którym działam, ponieważ mam odczucie, że nasza twórczość jest ponownie poddana ocenie przez pryzmat tego, kto ją gra, a nie tego, co z sobą niesie. Kobiety są bardzo różne, podobnie jak muzyka, którą tworzą i wartości, które wyznają. Nie ma „muzyki kobiecej”, jest „muzyka”.

Co smutne, jest też pewna kwestia, która może nie dosłownie wiąże się z tematem dyskryminacji płciowej, ale uważam, że jest z tym powiązana i warto tu o niej wspomnieć. Sporadycznie zdarzały nam się nieprzyjemne epizody napastowania seksualnego. Bywały sytuacje, gdzie, wracając po koncertach, rozmawiałyśmy ze sobą i okazywało się, że w tłumie jakiś niezidentyfikowany typ próbował obłapiać każdą z nas. Była sytuacja, w której nocowałyśmy „po znajomych na kanapie” i pewien mężczyzna przystawiał się do jednej z nas, gdy spała. Miały miejsce sytuacje, w których organizator koncertu z zaskoczenia podchodził do nas z tyłu i całował nas po szyi. Można by przytaczać jeszcze wiele takich okropnych sytuacji. Oczywiście, problem seksistowskich tekstów i docinek też nas dotyka. Nie wydaje mi się jednak, że temat takich nadużyć jest kwestią, która spotyka tylko kobiety grające rocka, a jest po prostu zmartwieniem wszystkich dziewczyn, które poruszają się w miejscach publicznych. Osobiście, mam też wiele takich doświadczeń z chwil niepowiązanych z zespołem. Niemniej wyczuwam jakąś taką korelację z tym, że jeśli jestem osobą poruszającą się w bardziej alternatywnych, odważnych klimatach, to czuję większe zagrożenie ze strony mężczyzn. Jakby przynależność do danych grup miała być gwarancją gotowości na takie sytuacje…

Cieszę się, że takie tematy zaczynają być poruszane społecznie. Mówi się o tym publicznie i widać, że są prowadzone akcje uświadamiające. Stopniowo przestaje to być temat tabu – rozbija się mity o seksualności. Żałuję, że w tamtych momentach nie miałam wystarczającego “przygotowania” na takie sytuacje i nie wiedziałam, co z tym zrobić. Wierzę, że takie zwierzenia pomogą zwrócić uwagę na ten istniejący problem i zachęcą wszystkie osoby dotknięte podobnymi sytuacjami do tego, aby w ogóle były świadome, że są ofiarami. Chciałabym tą wypowiedzią zmotywować czytelników do refleksji nad tym, czy wiedzą, jak reagować na takie zachowania, a organizatorów do tego, aby nie żałowali pieniędzy na to, żeby zapewnić zespołom przyzwoite, wolne od zagrożeń standardy, w tym bezpieczny nocleg.

fot. Igor Kawecki

Przykro mi, że spotkały Was takie nieprzyjemności – delikatnie mówiac… Niestety, chyba większość kobiet doświadczyła tego typu sytuacji. I masz rację, dobrze, że coraz częściej się o tym mówi. Mam nadzieję, że zmiana na lepsze przyjdzie raczej szybciej niż później… A tak a propos koncertów…Koncertujecie, udzielacie wywiadów, promujecie zespół. Jak ludzie na Was reagują?

Ania: Jesteśmy niezmiernie szczęśliwe, że przez te lata grania zebrała się całkiem spora grupa osób, dla których nasza muzyka jest w jakimś stopniu ważna, przychodzą regularnie na nasze koncerty, czasem poświęcają mnóstwo swojego czasu i talentu, by nam pomóc. Gramy na bardzo różnego typu wydarzeniach, czasem na dużych imprezach plenerowych. Bardzo cieszy nas, gdy okazuje się, że w tym „przypadkowym” tłumie znajduje się bardzo dużo ludzi, którzy nas rozumieją, choć na co dzień słuchają czegoś kompletnie innego i nie chodzą zbyt często na klubowe koncerty. Nie chcemy trafiać do „sprofilowanych odbiorców”, dlatego też gramy w tak różnych miejscach i otwieramy się na spotkanie z bardzo różnymi ludźmi. Uwielbiam patrzeć, jak do naszej muzyki tańczą małe dzieci lub jak pogo robią stare punki. Cieszę się na koncerty w miejscach, które tworzą otwartą przestrzeń spotkania dla osób w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami, jak na przykład Latarnia na Wenei – każdy jest tam mile widziany. Rozmowy po tamtym koncercie wspominam do dzisiaj. Granie w Szklanych Oczach jest pretekstem do spotkania z niesamowitymi ludźmi – myślę, że nie spotkałabym ich, gdyby nie zespół.

Macie jakieś pozamuzyczne zajawki? Czy muzyka jest całym Waszym życiem?

Aga: Na każde z tych pytań z uśmiechem odpowiem TAK. Przede wszystkim mogę powiedzieć, że ogólnie sztuka w każdej formie jest moją wielką pasją. W wolnych chwilach chodzę do kin studyjnych, na różne wystawy, koncerty i przedstawienia. Już jakiś czas temu bardzo mocno wkręciłam się w sztukę perfumiarstwa. Fascynuję się perfumiarstwem niszowym i ekscytuję się poznawaniem nowych, wyjątkowych kompozycji. Chciałabym w przyszłości tworzyć swoje unikatowe zapachy. Mam na swoim koncie już parę własnych flakonów, nie są to jednak wybitne mieszanki. Niestety, ta zajawka wymaga dość dużego nakładu pieniędzy, więc jest na razie trochę spowolniona, ale warto patrzeć pozytywnie w przyszłość.

Poza tym lubię bardzo podróżować po świecie oraz w różnych etapach swojego życia trenuję różne sporty – teraz akurat mam zajawkę na krav magę.

Ania: Lubię tworzyć i medium jest dla mnie rzeczą drugoplanową. Oczywiście, na scenie i na naszych płytach koncentruję się wokół melodii i tekstów, ale studiuję i uprawiam równocześnie sztuki wizualne i staram się, kiedy tylko mogę mieszać muzykę, obraz i słowo. Jestem zafascynowana użyciem nowych mediów w sztuce – robię animacje, video, performance. Moją mocną „zajawką” jest też polski mesjanizm. W polskiej myśli możemy znaleźć pasjonujące idee, które wydają mi się w powszechnym odbiorze często przeinaczane bądź „pozbawiane zębów”. Czytając XIX wiecznych polskich autorów, widzę też bardzo mocne powiązanie między nimi a pokoleniem dzisiejszych nastolatków i dwudziestolatków – wydają się mieć bardzo podobny sposób odczuwania rzeczywistości i podobną wrażliwość na krzywdę. Myślę więc, że pewne przemyślenia i rozwiązania polskich romantyków mogą być cenne również dzisiaj.

fot. Igor Kawecki

Jakie macie plany na ten 2024 rok?

Ania: Przede wszystkim pisanie piosenek. To jednak proces, który odbywa się w ciszy. Jeśli chodzi o rzeczy, na które możemy już teraz zaprosić czytelników, to na wiosnę szykuje się trasa koncertowa, będziemy też grać na festiwalach. Premierę będą miały też kolejne single i teledyski, także 2024 będzie intensywnym rokiem.

Bardzo dziękuję za Wasz czas 🙂

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments