Szalona impreza, czyli Pitbull w Krakowie!

0
9

Byliśmy na wyczekiwanym koncercie Pitbulla w Krakowie. Czy tłumy zebrane w Tauron Arenie mogą czuć się zadowoleni? Zapraszam do relacji z koncertu. 

To był zdecydowanie jeden z najbardziej oczekiwanych koncertów tego roku. Wydarzenie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, a zdobycie wejściówki graniczyło niemal z cudem.  Przedstawię Wam mój punkt widzenia – osoby, która na codzień nie słucha Pitbulla, a na koncert pojechała głównie z ciekawości. Organizatorem koncertu było Live Nation Polska.

Pitbull powrócił do Polski po 13 latach. Wybór padł na Krakowską Tauron Arenę. Zainteresowanie było niesamowite – bilety rozeszły się w zaledwie kilka minut, przy czym w peaku – do systemu logowało się ponad 170 tys. osób. Jak nietrudno się domyślić. Tylko wybrańcom udało się zdobyć upragnione wejściówki. Reszta musiała obejść się smakiem. Z drobnymi problemami, ale ostatecznie organizatorom udało się zaplanować drugą datę koncertu. Oczywiście to też nie spowodowało, że wszyscy zainteresowani zostali zaspokojeni. Patrząc na skalę popularności – następne koncerty będą musiałby odbyć się na na stadionie.

Show Party After Dark Tour

Na koncercie obok „Mr. Worldwide” pojawił się gość specjalny – Shaggy – znany z hitów takich jak Boombastic czy It Wasn’t Me. To artysta, który wie jak rozkręcić imprezę i porwać ludzi do zabawy. To były bardzo intensywne 30 minut, które umiliło publice oczekiwanie na Gwiazdę Wieczoru. 

Pitbull od początku koncertu świetnie bujał tłum: otwierał z energią, przechodził przez największe przeboje, a całość miała klimat jednej wielkiej, niemal dwugodzinnej imprezy. Całość było przeplatane rockowymi klasykami, co akurat niespecjalnie mi się podobało. Na dobrą notę zasłużył zespół i tancerki. Ci pierwsi spowodowali, że radiowe hity Pitbulla wybrzmiały dostatecznie mocno, te drugie świetnie pasowały do hollywoodzkiego rozmachu imprezy. Scenografia była pełna pirotechniki, świateł i efektów wizualnych – To mogło się podobać! 

Reakcja publiczności oraz interakcja z fanami

Pitbull miał silny kontakt z publicznością: często zwracał się po polsku i angielsku, a fani reagowali entuzjastycznie, krzyczeli i tańczyli niemalże bez przerwy. Fani bawili się wyśmienicie – dawno nie byłem na koncercie, gdzie każda osoba – na płycie i trybunach skakała i śpiewała od pierwszych melodii otwierającego utworu do momentu zejścia swojego ulubieńca ze sceny. To było magiczne! Kolorytu dodawali fani przebrani za samego artystę. Krawaty, łyse czepki oraz okulary to były atrybuty większej części publiczności. To musi niesamowicie wzruszać artystę, jeśli na całym świecie fani aż tak angażują się w jego występy. 

 

Fenomen Pitbulla

Przed koncertem, w trakcie i po jego zakończeniu zacząłem się zastanawiać skąd bierze się aż taki fenomen tego artysty. Jak wspominałem Wam na początku, Pitbull to zupełnie “nie moja bajka”. Do momentu ogłoszenia koncertu w Polsce, nawet nie byłem świadomy skali jego popularności w Polsce oraz innych częściach Europy.

Oto co w mojej opinii wpływa na ogromną popularność tego artysty:

  1. Energia i show “non-stop” – jeden przebój płynnie przechodzi w kolejny. Jak wspominali świadkowie z zagranicy, jego koncerty to „nonstop 2 hours of dancing and energy”.
  2. Uniwersalność brzmienia – mieszanka popu, hip-hopu i latynoskiej nuty, idealnie nadająca się zarówno na radiowe listy przebojów, jak i taneczną scenę klubową.
  3. Charyzma i autentyczność – jest postrzegany jako „zwyczajny gość”, co podkreślają fani na całym Świecie.
  4. Łączy pokolenia – hitowe utwory z ostatnich 15 lat trafiają zarówno do millenialsów, jak również młodszej generacji.
  5. Aktualność – nawet bez nowego albumu, stale przyciąga bajeczne tłumy dzięki repertuarowi pełnemu tanecznych hymnów, takich jak Give Me Everything, Timber, International Love i Feel This Moment.

Podsumowanie

Koncert Pitbulla w Krakowie to było prawdziwe mega-show. Organizacyjnie wydarzenie stało na najwyższym poziomie, a Pitbull zrobił to, co robi najlepiej: dał ludziom niezapomnianą, pełną energii imprezę, wciągając publiczność w rytm od pierwszej do ostatniej minuty. Dzięki sile hitów, kontaktowi z fanami i wyjątkowej charyzmie, Potwierdził, że nadal jest nie tylko „Mr. Worldwide”, ale przede wszystkim – jednym z najlepszych showmanów.

Mimo, że fanem nie byłem, a po koncercie nie zacznę nałogowo słuchać jego utworów, to muszę przyznać, że bawiłem się bardzo dobrze. Nie ukrywam, że nóżka tupała niemal przez cały występ. To był taki muzyczny fast food – na dłuższą metę – nieco niezdrowy, jednak dający masę frajdy. Od czasu do czasu – nie zaszkodzi! Jeśli kiedyś nadarzy się okazja być na jego show – nie zastanawiaj się dwa razy. To nie tylko koncert, to doświadczenie, które ładuje pozytywną energią na długo.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments