„Sprzedałem dupę”- krzyk tych, których nikt nie chciał słuchać

0
12

Sprzedałem dupe to debiutancki, legalny album polskiego artysty Zdechłego Osy, wydany 28 maja 2021 roku przez Warner Music Poland. Album ten, zawierający 22 utwory, zdobył szerokie uznanie w polskim środowisku muzycznym, uzyskując nominację do Fryderyka w kategorii Fonograficzny Debiut Roku jeszcze przed premierą. Charakteryzuje się unikalnym połączeniem hardcore hip-hopu, elementów EDM, industrialu i punkowej energii, co czyni go jednym z najbardziej oryginalnych wydawnictw na polskiej scenie muzycznej 2021 roku.

Z klatek schodowych na pierwsze strony

W maju 2021 roku, w rzeczywistości przesiąkniętej pozorami sukcesu i tanią ucieczką od problemów związanych z życiem społecznym, codzienności i rzeczywistości w świat iluzji, na polskiej scenie muzycznej wybuchła bomba. Zdechły Osa – chłopak z wrocławskiego blokowiska wydał album Sprzedałem dupę, który od pierwszego kawałka uderzał tak mocno, że wgniatał w ziemię.

W czasach, gdy wielu raperów bardziej niż ulicą żyje Instagramem, Osa przypomniał, skąd naprawdę pochodzi rap: z frustracji, z brudu, z niezgody na świat takim, jaki jest. Nie polerował dźwięków, nie dopieszczał słów. Wyszedł przed mikrofon z całym bagażem emocji – i krzyknął w twarz tym, którzy woleliby udawać, że tacy jak on nie istnieją.

To nie była strategia marketingowa. To było życie.

Kontrolowany chaos w brzmieniu

Sprzedałem dupę to kopalnia emocji, w której każdy utwór jest jak oddzielny wybuch. Album przekracza granice gatunków – hardcore hip-hop miesza się tu z punkiem, EDM z industrialnym hałasem, a klasyczne inspiracje zostają przepuszczone przez filtr ulicznego sznytu.

Za produkcję odpowiadają Aetherboy1, Utkowski, JUTRØ i XDZVØNX – producenci, którzy nie bali się tworzyć brudnych, ciężkich bitów, pełnych trzasków, wrzasków i brudu. Ich praca przy Sprzedałem dupę nie jest tylko tłem dla tekstów Osy – ona buduje opowieść, w której każdy dźwięk staje się kolejnym gwoździem w trumnie iluzji.

Punkowa energia, rave’owy chaos, industrialna depresja – Zdechły Osa przechodzi między tymi światami z łatwością kogoś, kto nie zna pojęcia „muzyczna poprawność”.

West Coast – utwór, który na pierwszy rzut ucha brzmi jak ukłon w stronę G-Funku, ale szybko zamienia się w duszny, ciężki walec, przytłaczający jak letni upał w zniszczonym mieście.

 ADHDLGBTHWDP – szalona mieszanka punka i EDM-u, brzmiąca jak ścieżka dźwiękowa do anarchistycznego protestu na ulicach cyberpunkowej metropolii.

Poezja brudu i ironii

Liryka Zdechłego Osy to osobny świat – świat, w którym nie ma miejsca na udawanie. Jego teksty są brudne, nieprzyjemne, brutalnie szczere, a czasami bolesne jak rana rozdrapana na nowo. Nie jest ważne, czy Osa rapuje o miłości, o przemocy, czy o alienacji – za każdym razem mówi tak, jakby jutra miało nie być.

W Patolove opisuje toksyczną romantykę osiedlowych relacji, w których czułość i brutalność żyją obok siebie:

„Jesteś taka ładna ostatnio / Z nową dziarą, w dresach, w T-shircie z marihuaną / Z blizną pod czaszką, stylówa pato / Chciałbym cię namalować, jak walisz wiadro.”

W Spytaj policjanta z kolei dotyka tematu przemocy systemowej, ale bez taniej, banalnej retoryki:

„Chodzi, by w tym było sensu, nie o jebanie policji / Tylko żeby bez powodu nie wjeżdżali nam na psychy.”

Ironia i czarny humor to jego narzędzia, ale nie są one sposobem na ukrycie bólu – przeciwnie, potęgują efekt autentyczności. Zdechły Osa nie opisuje patologii, jak ktoś dla kogo jest ona czymś obcym – on ją zna od środka, widział ją codziennie na klatkach i podwórkach.

Osa nie pasuje nigdzie – i właśnie dlatego jest potrzebny

Co ważne, Zdechły Osa nie próbuje być reprezentantem żadnej konkretnej subkultury. Nie wbija flagi ani w hip-hopową scenę, ani w środowisko punkowe, ani w rave’owe undergroundy. Bierze z każdego świata to, co rezonuje z jego doświadczeniem – i tworzy własną, pokręconą muzykę.

W świecie muzyki, gdzie każda nowa twarz szybko zostaje wciągnięta w tryby komercyjnej maszyny, Osa pozostaje nieokiełznany. Może dlatego nie da się go zamknąć w żadnej szufladce. I może właśnie dlatego jego głos jest tak potrzebny: bo przypomina, że sztuka nie zawsze musi być wygodna i łatwa do sprzedaży.

Nie wszyscy zrozumieli, ale nikt nie mógł zignorować

Sprzedałem dupę nie był albumem, który trafił do każdego. Ale dla tych, którzy go zrozumieli – stał się manifestem. Świadczy o tym przede wszystkim szum, jaki wywołał w mediach, na forach i wśród fanów.

Krytycy docenili odwagę artysty – ale jeszcze bardziej docenili fakt, że jego gniew nie jest pozą. To nie kolejny rapowy projekt udający uliczny autentyzm. To realne doświadczenie zamienione w sztukę.

Hymn dla tych, którzy nie chcą milczeć

Sprzedałem dupę to album, który nie próbuje nikomu się podobać. Nie szuka akceptacji. To muzyczna petarda rzucona w eleganckie przestrzenie polskiego rapu i alternatywy.

Zdechły Osa dał głos tym, których nikt nie chce słuchać. Dzieciom blokowisk, ludziom złamanym przez system, tym, którzy nie mają planu na życie, ale mają gniew, smutek i marzenia, których nikt nie traktuje poważnie.

W czasach, gdy większość artystów śpiewa o sukcesie, Osa śpiewa o przegranej. I robi to z taką mocą, że nawet ci, którzy woleliby go zignorować, muszą w końcu przyznać: coś w tym jest.

Bo czasem krzyk jest ważniejszy niż piękna melodia.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments