LaNinia to polski zespół metalowy. Niedawno wydali swój debiutancki album o tytule Tyrant. Porozmawialiśmy więc o tym z Sergiuszem i Mateuszem.
Gdybyście mogli opisać siebie w kilku słowach… to jakie one by były?
Uparci, zadziorni, wrażliwi, ukierunkowani na jeden jasno sprecyzowany cel – „resztę sam sobie dopowiedz”.
Gracie muzykę metalową. Skąd się wzięło u was zamiłowanie do tego gatunku muzycznego?
Wiesz, my jesteśmy jeszcze z tej epoki, kiedy biegało się po osiedlu, łapało kolesia, który nosił koszulkę Slayera i stawiając go pod ścianą rzucało się stanowcze – podaj skład! Jak nie potrafił podać, tracił koszulkę! To prawdziwa miłość, nie tyle wyssana z mlekiem matki, ale właśnie z tego czasu, kiedy muzyka była ważna! Nie to co dziś, że jest zwykłą papką wtłaczaną tymi wszystkim platformami, w takiej ilości, że nie jesteś w stanie przez to przebrnąć. Kochamy zbierać cedeki i winyle. Na tym wyrośliśmy, mamy szacunek do instrumentów czy koncertów, bo to kiedyś nie było, ot tak dostępne. Metal i ogólnie muzyka rockowa jest w nas od dziecięcych lat.
Czy inspirujecie się jakimiś zespołami? Jeżeli tak, to jakimi?
Będziemy przekorni – nie wymienimy zespołów, ale podamy kilka znaczących dla nas nazwisk ze sceny światowej i polskiej. Zgadzasz się?
Jasne!
Na pewno dużym szacunkiem darzymy Maxa Cavalerę, Coreya Taylora, Satrianiego, Mike’a Pattona, Dave’a Gahana, a z naszego lokalnego podwórka Piotra Wiwczarka, Tomasza Lipnickiego, Macieja Gładysza czy Grzegorza Skawińskiego.
Wydaliście swój debiutancki album – Tyrant. Co oznacza ten tytuł?
Na dobrą sprawę, jest to nasza druga płyta. Debiut, jeśli chodzi o wydanie naszej muzyki przez Metal Mind Productions. Tematem płyty jest tyrania, czyli sprawowanie nieograniczonej władzy przez jednostkę, co jest zjawiskiem ogólnie uznanym za negatywne i silnie powiązane z przemocą. Chcieliśmy opisać zjawisko tyranii na wielu płaszczyznach – przemocy domowej, politycznej, oraz tego, jak decyzje jednej osoby odbijają się na jednym życiu na wojnie, ale też na problemach psychicznych. Kiedy złe myśli demonizują umysł i nie dają człowiekowi normalnie funkcjonować. Odnosimy się w nim do tyrani na wielu płaszczyznach życia – społecznej, politycznej, domowej i wielu aspektach stosowania przemocy człowieka wobec człowieka.
Na płycie znajdziemy także cover Slayera, o którym wspomnieliście już. Dlaczego jednak postanowiliście nagrać swoją wersję Mandatory Suicide?
Bo Slayer zawsze był dla nas ważny. Jak dowiedzieliśmy się, że zawieszają działalność, to w pewnym sensie chcieliśmy im w ten sposób oddać hołd. I tyle wyjaśnień. Fajnie, że zagrał tu z nami Piotr Luczyk – on też jest dla nas ważnym twórcą. Jego piosenki też kształtowały nasz gust muzyczny.
Mamy kilka singli – Down With The Wicked, Not My Sin i My Tyrant. Opowiedzcie, proszę, co nieco o tych utworach.
Staraliśmy się dobierać single tak, żeby wypośrodkować ciężkość numerów i ich przebojowość. Każdy z nich jest zupełnie innym utworem i pokazuje inne oblicza naszej muzyki. Down With The Wicked jest esencją tego, jakim zespołem jesteśmy w tym momencie. Ma ciężki riff, zwartą i intensywną ścieżkę perkusyjną i nośny refren. Cały utwór traktuje o najbardziej klasycznej formie tyranii, czyli tej politycznej. W Not My Sin słychać nasze zamiłowanie do południowo-amerykańskich, korzennych rytmów. Cały utwór jest nawiązaniem do tytułowej piosenki z pierwszej płyty Loneliness, jeśli chodzi o klimat. My Tyrant jest najbardziej klasycznym singlem, w którym „pierwsze skrzypce” wiedzie melodia – tutaj ograniczyliśmy jakiekolwiek krzyki do minimum, używając ich tylko po to, żeby podkreślić niektóre frazy.
Czy będzie jeszcze jeden singiel?
Tak, będzie Już niedługo pojawi się do niego klip i to będzie niespodzianka.
Jak wygląda u was sytuacja z koncertami?
Jeśli chodzi o koncerty, one planowane są już na rok 2022. Będziemy o wszystkim informować.