Polska wokalistka Marta Bijan już niebawem powróci z nowym albumem muzycznym o tytule SZTUKA PŁAKANIA. Dzisiaj zaś ruszyła przedsprzedaż płyty.
Znikanie…
Marta Bijan lubi znikać. Zniknęła po finale programu X-Factor (2014) i pojawiła się dopiero po czterech latach z debiutanckim albumem Melancholiawydanym pod skrzydłami wytwórni Sony Music Poland. Jak sama uważa, ta płyta była muzycznym pamiętnikiem obejmującym dość długi okres jej życia, zapoczątkowany jeszcze w czasach nastoletnich, kiedy zaczęła pisać pierwsze piosenki.
Po premierze znów zniknęła. Minęły niecałe trzy lata, podczas których Bijan nie próżnowała: wydała trzy książki, wyreżyserowała krótkometrażowy horror i ukończyła studia filmowe. Ale co z muzyką? Dopiero jesienią 2020 ukazał się jej nowy singiellato smakuje w zupełnie odmiennym, ciężkim klimacie, a za nim kolejne: eightisowa szczelina i nostalgiczny disneyend. Za produkcją muzyczną wszystkich tych numerów stoi znany już w branży Haldor Grunberg czynnie grający w zespołach Mentor, Thaw i Untervoid, na co dzień zajmujący się muzyką metalową.
… i wielki powrót
Po kilku miesiącach oczekiwania, artystka ogłosiła właśnie datę ukazania się nowego muzycznego albumu SZTUKA PŁAKANIA. Będziemy mogli posłuchać jej już 28 maja tego roku. Tym razem wydaje płytę samodzielnie, bez pomocy wytwórni. Na stronie empik.com ruszył pre-order.
Artystka o płycie
SZTUKA PŁAKANIA to moja próba okiełznania smutku i mroku, które zawsze głośno we mnie krzyczały. Za głośno. Chciałam sprawdzić, czy potrafię w nich pływać, nie topiąc się, a jedynie unosząc na ich powierzchni – ze spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Chciałam o nich opowiadać, zniżając głos, przy akompaniamencie filmowych dźwięków, jakbym snuła historie, które sama lubię czytać, oglądać i których lubię słuchać. Myślę, że się udało. Razem z Haldorem stworzyliśmy album, który jest połączeniem naszych z pozoru zupełnie różnych muzycznych osobowości – mojej poetyckości i melancholii z domieszką mroku i jego ciężkich, ciemnych brzmień. A ja w swoich tekstach i melodiach nauczyłam się płakać mniej teatralnie, krzyczeć mniej rozpaczliwie. Dopiero niedawno, może przez pandemię, dotarło do mnie, że to wielka sztuka, którą ciągle muszę zgłębiać.