Rushed Hope: Emocje są w tym wszystkim największą wartością [wywiad]

0
90
Rushed Hope
fot. Łukasz Bień

Rushed Hope to zespół, który właśnie wydał swój debiutancki album – Remnants of Innocence. Z tej okazji muzycy opowiedzieli m.in. o tekstach i o symbolice na płycie. Zapraszam!

Kim jesteście? Jakbyście się określili?

Jesteśmy Rushed Hope z Trójmiasta. A za tą formułką kryje się ekipa przyjaciół, która po prostu chce przeżyć wspólnie coś fajnego, robiąc to co kochają i co im w duszy gra. Brzmi jak oklepany banał, ale to prawda.

Jak zaczęła się Wasza przygoda z muzyką?

Początek zespołu to był klasyczny zbieg okoliczności. Przypadek połączył Olę i Janka, którzy, nie spotykając się nigdy wcześniej, zagrali razem na koncercie w liceum jedną z piosenek Stinga. Ujmując to w humor: beznadziejna akustyka, bezcenne wspomnienia.

Jakbyście mieli wskazać swoje największe inspiracje muzyczne, kogo byście wymienili?

Jest ich wiele. Otwartość na czyjąś twórczość to bardzo ważny aspekt, by samemu „robić” muzykę. Do wspólnych i najważniejszych w kontekście Rushed Hope zaliczylibyśmy z pewnością zespoły Riverside i Soen.

Pytanie do Niny: Twój głos momentami kojarzy mi się z Dolores O’Riordan (The Cranberries). Czy ona była dla Ciebie inspiracją, czy może był to ktoś inny?

Nie do końca widzę to podobieństwo, ale dziękuję. Słuchając muzyki i wsłuchując się w różne smaczki stosowane przez wokalistów, czasem faktycznie wyhaczę coś, co mi się spodoba i spróbuję tego w jakiś sposób użyć, jednak nie są to raczej konkretni wykonawcy, z których całego sposobu śpiewania miałabym czerpać. Jeśli faktycznie momentami brzmię jak ktoś, to nie robię tego świadomie.

Rushed Hope oznacza pośpieszną nadzieję. Co to znaczy? Jak to Was definiuje jako zespół?

Pośpieszną nadzieję wyobrażamy sobie jako sytuację, w której osoba, która racjonalnie powinna już dawno odpuścić, dalej się tej nadziei trzyma. Te szybkie, rzucone do drugiej osoby słowa „Będzie dobrze” – to jest właśnie pośpieszna nadzieja. Jako zespół w tym kontekście próbujemy zapalać światełka na końcach tuneli. Bo bardzo często to „Będzie dobrze” wystarczy, aby ktoś z tego tunelu wyszedł.

Niedawno wydaliście album Remnants of Innocence (po polsku: Resztki Niewinności). Jak należy rozumieć ten tytuł?

Album tworzony był w okresie, w którym bardzo wiele się dla nas zmieniło. Od momentu powstania pierwszego utworu do zakończenia pracy nad płytą każde z nas ukończyło liceum, osiągnęło pełnoletność, rozpoczęło studia, przeszło przez wiele zarówno radosnych, jak i smutnych momentów… Muzyka, która powstała przez ten okres, jest swego rodzaju kapsułą czasu pokazującą nam, gdzie nasza podróż się zaczęła. Tytuł albumu bezpośrednio nawiązuje do tych resztek naszego niewinnego spojrzenia na świat, które w tej kapsule zostały zamknięte.

Wasze teksty skupiają się na takich tematach, jak egzystencja, poszukiwanie sensu, własnej tożsamości oraz miłości. Udało Wam się znaleźć ten sens?

Jest to niełatwe pytanie dla, bądź co bądź, młodych ludzi 🙂 Chyba ciągle go szukamy, ale też życie na tym polega, że jest się w ciągłym „ruchu”. Może właśnie poniekąd to jest sensem – wartościowa droga, a nie cel sam w sobie.

Na okładce znajduje się wąż pożerający własny ogon, czyli tzw. Uroboros. Macie również piosenkę o tytule Ouroboros. Dlaczego postanowiliście wykorzystać ten motyw?

Ouroboros właściwie świetnie nadawałby się także na tytuł płyty. W piosence symbol ten jest interpretowany bardziej bezpośrednio, stawiając słuchacza w hipotetycznych sytuacjach nieskończonego życia – czy to reinkarnacja, czy życie wieczne, a także stawiając przed nim pytania, na które nie ma prostej odpowiedzi. Na pytanie „Czy gdyby dać ci drugą szansę na życie, czy byłoby ono lepsze?” bardzo prawdopodobna byłaby odpowiedź „Nie wiem” – i o tym jest ten utwór. Oczywiście, ze światełkiem na końcu tunelu. W kontekście całego albumu znaczenie Uroborosa jest jednak nieco zniekształcone. Według nas, reprezentuje on przeszłość i wspomnienia goniące teraźniejszość. Co najmniej połowa utworów dotyczy tego tematu, więc umieszczenie symbolu Uroborosa na okładce było oczywistym wyborem.

Na płycie znalazły się także utwory Hikari (jest to japońskie imię, które można przetłumaczyć jako “światło”) oraz Evangelion (tytuł anime). Skąd te nawiązania do kultury japońskiej i jak one mają się do Waszej twórczości?

Tytuł Evangelion nie nawiązuje jedynie do serii anime, choć ta była jakąś tam inspiracją podczas pisania tekstu – nie da się ukryć. Słowo „Evangelion” użyte zostało ze względu na jego bezpośrednie tłumaczenie jako „Dobra Nowina”, która w tekście jest dla kontrastu przedstawiana jako coś nie do końca dobrego. Jeśli chodzi o Hikari, interpretacja tego słowa jako imię nieco nas zaskoczyła, choć poniekąd pasuje. Ogólnie kultura japońska jest dla nas nieco… ezoteryczna, można by powiedzieć. Idealnie pasująca do tekstów o równie ezoterycznej tematyce.

A o co chodzi z Triquetrą – zasadą „Cokolwiek robisz, wróci do Ciebie z potrójną siłą” i tytułem innego Waszego utworu? Jak to przekłada się na Waszą twórczość?

Symbol Triquetra ma wiele znaczeń. Podczas tworzenia tego utworu, kierowaliśmy się znaczeniem „równość trzech elementów”. Dlatego w Triquetrze jest bardzo dużo trójek – trzy akordy, trzy głosy, trzy metra, trzy elementy opisywane w tekście… Jak przekłada się to na naszą twórczość? Tworzenie Triquetry było jednocześnie niesamowitym przeżyciem, jak i godzinami bicia głową o ścianę. Jednak są to godziny, które bardzo chętnie odklepiemy, jeżeli efektem ma być kolejny utwór na tym poziomie.

Na Waszym profilu na FB widać grafikę przedstawiającą okładkę, wnętrze oraz – jak sądzę – tył płyty. Ten ostatni ukazuje Adama i Ewę kuszonych przez węża, co jest oczywistym nawiązaniem do wszystkim znanej biblijnej historii. Jak ta opowieść odnosi się do muzyki na tej płycie?

Księga rodzaju, pierwsza płyta, symbolika węża… W zasadzie nie ma co tutaj dłużej rozmyślać. Wszystko jest ze sobą powiązane i spina się w całość, zwłaszcza że nie jest to jedyne nawiązanie do Biblii. Natomiast interpretacji opowiadanych przez nas muzycznie historii może być wiele, i to w sztuce jest tak piękne. Każdy znajdzie w niej coś nowego, czego być może akurat szuka…?

Macie jakiś wspólny muzyczny cel, do którego dążycie? Marzenie, które chcielibyście spełnić?

Granie koncertów dla licznej publiczności bawiącej się do naszej muzyki i przeżywającej to, co gramy, to odpowiedź, która aż się ciśnie na usta… To sen chyba każdego muzyka. Ale chcielibyśmy po prostu jak najdłużej tworzyć wspólną historię – spotykać się, grać, nagrywać, wychodzić do ludzi oraz z dumą i podniesioną głową pokazywać – to jesteśmy my, Rushed Hope, a to jest nasza muzyka i pokazujemy Wam bardzo intymną część siebie. Dopóki będziemy mieli przyjemność z tworzenia i grania, dopóty będziemy każdego dnia przeżywać to nasze marzenie. A jeśli przy okazji choć jedna osoba poczuje to trudne do opisania słowami „coś” dzięki naszej muzyce, to będziemy najszczęśliwszymi muzykami na świecie. Bo emocje są w tym wszystkim największą wartością. 

Bardzo dziękuję za Wasz czas 🙂

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments