12 maja odbył się pierwszy koncert Holaka po wydaniu płyty, The Introvert. To jego pierwszy solowy projekt. Producent, grafik, projektant, muzyk (znany z zespołów Kumka Olik i Małe Miasta), człowiek, który mówi, że „bycie introwertykiem to za***ista sprawa” stojąc na scenie otoczonej przez tłum ludzi – takiego mogliśmy poznać podczas Nocnego Targu Towarzyskiego w Poznaniu.
„Co to za typ?”
Praca przy płycie Sonara, granie na klawiszach podczas trasy Tego Typa Mesa, wydanie albumu Molza ze wszystkimi członkami wytwórni Alkopoligamia, stanie na stanowisku producenta, art directora w Alkopoligamii oraz projektowanie okładek i ubrań – w to wszystko był ostatnio zaangażowany Mateusz Holak. Nic dziwnego, że praca nad pierwszą solową płytą była rozciągnięta w czasie. Wydana w tegoroczne walentynki płyta, a właściwie gazeta z płytą-dodatkiem, The Introvert, była długo wyczekiwana przez fanów. Grupa na Facebook o wymownej nazwie „Holak, kiedy płyta?” szybko zyskała ponad tysiąc członków. Aż do momentu pojawienia się gazety na półkach, grupa skupiała się na wspieraniu twórczości wszystkiego, co było związane z nazwiskiem Holak. Dlatego premierowy koncert muzyk zaczął od kawałka Dobra firma.
Dobra Firma (oryginalnie nagrane wraz z W.E.N.A) to swoista duma z dotychczasowej pracy. Tu wspomina o pracy nad projektami, o nadmiarze ambicji, o tym, że swoje poświęcenie lokuje pod nazwą marki, „bierze wszystko na firmę”. Raper pewnie mówi wprost: „nie mówię szeptem gdy mówię w czym jestem”, nawiązując do fragmentu piosenki Czarne ciuchy Małych Miast, zespołu który tworzył z Mateuszem Gudelem i mając na sobie bluzę z napisem „Alkopoligamia”. Śpiewa, że chce być oceniany po okładce, przez swoją twórczość, przez swoje projekty. Zadbano też o stronę wizualną, za plecami Holaka i ekipy jego muzyków wyświetlane były dopasowane do utworu projekcje.
Do okładek Holak nawiązał też w Intro, pierwszej piosence z albumu i drugiej na setliście. W luzacki sposób wymienia czym się zajmuje, co lubi robić, by skwitować swoją codzienność tytułem typu -introwertyka. To nie tylko Intro płyty, ale intro koncertu i swoiste przedstawienie się przez muzyka, odpowiedz na postawione w tekście pytanie „Ej, co to za typ?”. Po dwóch piosenkach poznaliśmy pewien portret Holaka. Po tym wstępie koncert nabrał bardziej tanecznego charakteru – Dwa kawałki, z nieco ironicznym tekstem, jazzowe Grube zdjęcia i Co to to nie w stylu współczesnego R&B pozwoliły się wyszaleć fanom, choć były przerwane nieco mroczniejszym, ale urzekającym prostotą Analogowym sercem.
Sami Swoi
Mateuszowi Holakowi nie można odmówić szybkiego i dużego zżycia ze swoimi słuchaczami. Niemal codzienny internetowy kontakt z nimi zbudował przyjacielską atmosferę podczas Nocnych Targów. Nie minęła połowa premierowego koncertu, a tłum długo klaskał do rytmu Sosu 1000 wysp. Sam wokalista skomentował to pytając „bolało jak spadliście z nieba?”. Wszyscy co niecierpliwie pytali „kiedy płyta?” nie zawiedli się, co zdecydowanie dało się we znaki. Okrzyki na sam początek Wszędzie dobrze, śpiewanie wraz z wokalistą, sprawiało, że wszyscy dookoła niemal utożsamiali się z tym, że „to życie wygląda tak dobrze na fotkach”. Po krótkim, ale za to z intensywną końcówką, utworze 500 Holak dał się poznać jako jeden z członków Facebookowej grupy.
W trzynastym utworze z płyty, Kot, muzyk znowu wspomina o byciu freelancerem, projektowaniu, pracy nad muzyką. W nonszalancki sposób mówi, że chciał stworzyć hit, jednak efekt jest marny. W tekście nawiązuje do serialowego, czarnego kocura Rademenesa, a źródłem jego pecha to… śmieszne obrazki z kotami w internecie. I tych nie zabrakło w Poznaniu. Na tle sceny wyświetlono kompilacje nagrań z kotami. Z takim dystansem do siebie, nic dziwnego, że fani Holaka nazwali siebie samych „Memeholaks”. To właśnie oni zaraz potem śpiewali proste wersy Jak się pożegnać? i tańczyli.
Holak nie tylko wystąpił w dobrze znanej mu okolicy, ale także z częścią własnej rodziny. Za gitarę basową był odpowiedzialny jego brat – Kuba Holak. Przedstawił go przed wykonaniem kawałka zatytułowanego Brat. Zwrotkę, którą oryginalnie rapuje Mateusz Gudel, czyli Brat Jordah, w całości zaśpiewał tłum. I tu muzyk nie żałował pochwał, a wręcz zdziwienia publicznością – „Mateusz by się ucieszył, gdyby to słyszał”.
Chór publiczności nie zawiódł aż do końca. Po dwóch singlach (Znaki i Otwarte), które były wydane na długo przed premierą płyty i których tekst każdy z obecnych znał na pamięć nadszedł czas na hit kończący The Introvert, pełne house’u i elektroniki, wręcz popowe, Klucze. Choć na tym Holak miał skończyć, zgromadzeni najzwyczajniej mu nie pozwolili – wraz z Kubą Holakiem, który sam został na scenie śpiewali dalej chwytliwe „klucze, dowód, sos, sprawdzam, klucze, dowód”. To musiało się zakończyć bisem.
Części składowe Holaka
Muzycznie The Introvert przypomina połączenie twórczości indie-rockowego Kumka Olik i nienachalnego rapu Małych Miast. Wydawać się może, że bis był właśnie przeglądem dorobku Mateusza Holaka. Ku zdziwieniu wszystkich, muzyk wrócił na scenę z gitarą w ręku, wraz z zespołem wykonał utwór Zabierz mnie, zabierz mnie stąd Kumki Olik. Po alternatywnym brzmieniu ex-zespołu braci Holak, mogliśmy usłyszeć coś bardziej zbliżonego do rytmów solowego The Introvert – #Rysy z albumu MM Małych Miast. To jakby dwie części składające się na to, co w Poznaniu miało swoją premierę. Oficjalnym zakończeniem był punkt kulminacyjny w dotychczasowej karierze muzycznej Holaka – na prośbę fanów zagrano już uwielbiane Wszędzie dobrze po raz drugi.
Po skosztowaniu delikatnego indie i hip-hopu, teraz nazwisko Holak oznacza świeżość i prostotę w muzyce alternatywnej. Efekt mówi sam za siebie. Po koncercie raper rozmawiał, żartował i robił zdjęcia z wieloma fanami, którzy zostali, by go poznać. Po takiej premierze płyty, jej dalsza promocja zapowiada się tylko lepiej.