Nowy teledysk Lindemanna zszokował fanów

0
2080

Co tu się… wydarzyło? Zastanawiają się od wczoraj fani, który zdążyli zobaczyć nowy teledysk Lindemanna bez cenzury. Wyjaśnić się tego nie da, bo jazda była bez trzymanki.

Till Lindemann nie próżnuje. Jego macierzysty zespół – Rammstein – odpoczywa właśnie po tegorocznej trasie koncertowej i zbiera siły na następne koncerty w przyszłym roku. Tymczasem frontman wykorzystuje tę przerwę, skupiając się na solowym projekcie – Lindemann. Postać Tilla znana nam z Rammsteina, nie jest sztuczną kreacją. Po tym facecie na prawdę można spodziewać się wszystkiego. Przyzwyczaił nas już do tego, że jego twórczość jest równie demoniczna, niepokojąca i kontrowersyjna, a szokującym tekstom towarzyszą szokujące obrazy. Jednak tego, co zaprezentował wczoraj w nowy teledysk Lindemanna, chyba nikt się nie spodziewał.

Lindemann sam ocenzurował swój teledysk

Pewnie teraz chcecie zrobić przerwę w czytaniu i wejść na You Tube, żeby na własne oczy zobaczyć, co też znowu ten Lindemann wymyślił. Darujcie sobie. I tak nie zobaczycie. Pełną wersję teledysku do Knebel można było zobaczyć tylko raz. Wczoraj o 23.00. Kilka minut później zniknęła z internetu. W pewnym sensie zespół ocenzurował się sam, zanim wideo zostałoby zdjęte, co z pewnością by nastąpiło. Kto nie zdążył, zachodzi w głowę cóż go ominęło. Kto zdążył… ten zastanawia się, co właściwie zobaczył. Tej drugiej grupie nie pomogę, bo sama do niej należę. Zdążyłam, ale nie wiem co zobaczyłam. W każdym razie moje oczy nadal krwawią (taki makabryczny żarcik – ci co widzieli zrozumieją).

Spróbuję zatem ulżyć nerwom pechowców (a może szczęśliwców), którzy nie zdążyli zobaczyć tego co ja. Pocieszę Was, że nie wszystko stracone. Wciąż możecie zobaczyć wersję oficjalną. Obejmuje ona mniej więcej połowę teledysku. Jeśli ktoś liczył, że będą “gołe baby”, to owszem będą. Dokładnie to jedna. Ale te kilka sekund kiedy ją widać, to niestety najbardziej pikantny moment dostępnego teledysku. Dalej jest już tylko czarna plansza z napisem CENSORED. A co pod nią?

Dzieci zamknijcie oczy

Tu się zaczyna prawdziwa żonglerka słowem, bo jak to napisać, żeby za dużo nie opisać? Nie chcę być oskarżona o szerzenie pornografii lub deprawowanie nieletnich, w których niepowołane ręce mógłby wpaść ten artykuł. Na pewno nie wyjaśnię o czym teledysk opowiada, bo nie wiem. Nie da się tego stwierdzić po jednorazowym zobaczeniu. Najpierw trzeba wyjść z szoku i podnieść szczękę z podłogi. I w jakiś pokręcony sposób, trochę ochłonąć z zazdrości, bo tak między nami… czy fanki Tilla Lindemanna nie marzą o zagraniu w takim teledysku?

Jak się już pewnie domyślacie Till i owa Pani są blisko. Bardzo blisko. Ona stoi, on klęczy. Co robi pozostawię Waszej wyobraźni. Pomyślicie, że jak na Lindemannowskie standardy, to przedszkole. Wszyscy widzieliśmy przecież teledysk do Pussy. I to więcej niż raz, bo jest dostępny do dziś na pewnej stronie internetowej. Sceny seksu są w nim prawdziwe, ale zagrane przez dublerów. W przypadku Knebel, można mieć wątpliwości czy Tilla ktoś zastąpił. Lekka szpilka w serduszko fanek, ale to jeszcze nie TO. Nie dlatego czarna plansza, prawie nie schodzi z ekranu. Oralne igraszki pewnie wzbudziłyby co najmniej zadowolenie wśród części widzów, ale to co dzieje się w Knebel budzi raczej obrzydzenie. Nie wiedzieć bowiem czemu, para oddaje się miłosnym uniesieniom w trakcie menstruacji. Tak, tu możecie zrobić przerwę na wizytę w łazience, bo dalej jest tylko gorzej.

Krew się leje, widz szaleje

Bohaterka tej dziwacznej historii powinna czym prędzej udać się do ginekologa, bo krwawi gorzej niż zarzynana świnia. Twarz Tilla, też wygląda jakby wyszedł z rzeźni, ale nie widać żeby mu to przeszkadzało. Nie wiadomo też co smakuje mu bardziej, ona czy ten keczup, ale konsumuje jak Reksio szynkę. I tak już do końca klipu. On wsadza jej do ust prawie całą dłoń, potem ona jemu, czerwona maź pokrywa wszystko co się da i takie tam… Finał, w którym ona odpływa, a on zrozpaczony wyciąga tylko rękę w jej stronę, bo nadal jest przykuty łańcuchem do ściany opuszczonego budynku, możecie już sami zobaczyć, bo tam cenzura znika.

Nowy teledysk Lindemanna to kilka minut mocnych, jednak nie ekstremalnych wrażeń. Przynajmniej nie dla fanów Tilla. Kto zna tego artystę, spodziewa się właśnie takiej makabry, horroru, przekraczania granic i balansowania na granicy dobrego smaku. Można nawet powiedzieć, że tego się od niego oczekuje. Gorzej z przypadkowymi widzami. Jeśli wczoraj o 23.00 na PLAY nadusił ktoś, kto twórczość muzyka zna słabo lub wcale, może mieć lekkie mdłości do dziś. Dlatego jeśli macie słaby żołądek albo nerwy, nie szukajcie ocenzurowanych fragmentów. Pamiętajcie, że co się zobaczyło, się nie “odzobaczy”.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments