Jacek Żędzian to organizator festiwalu Rocka Na Bagnie. W naszej rozmowie poruszyliśmy temat przede wszystkim imprezy, ale nie tylko.
Jak się zaczęła twoja przygoda z Rockiem Na Bagnie?
Pod koniec lat 80. zaczęliśmy z kolegami zakładać swoje pierwsze zespoły i zdając sobie sprawę z tego, że nie mamy szans na to, aby ktoś nas na jakiś koncert zaprosił – zaczęliśmy sami je sobie organizować. Tak się zaczęła moja przygoda jako organizatora koncertów undergroundowych. Nie potrafię zliczyć ile ich zorganizowaliśmy od tamtej pory, a jeszcze trudniej policzyć ile zespołów na nich zagrało. Były to koncerty organizowane metodą “DIY – zrób to sam”, na których oprócz mocno podziemnych punkowych, hardcorowych i metalowych lokalnych kapel, grywały też i bardziej znane bandy typu Pidżama Porno, SexBomba, KSU… Tak sobie organizowałem te imprezki czasem sam, czasem z kimś, aż pewnego razu, w 2009 roku, na reklamę w necie kolejnego takiego koncertu natrafił Piotr Znaniecki z Białegostoku, który miał plan i możliwości otrzymania dotacji na zorganizowanie festiwalu rockowego w województwie Podlaskim w ramach unijnego projektu. Zaproponował mi to, a ja rzuciłem się z motyką na księżyc. Nie bardzo wtedy zdawałem sobie sprawę, że pomiędzy organizowaniem zwykłych koncertów, a imprez masowych jest ogromna przepaść obwarowana masą przepisów. Z trudem, oraz pomocą Piotra Znanieckiego, Waldka Tomaszuka i wójta Zawad Pawła Pogorzelskiego udało się jednak zorganizować dwie pierwsze edycje w miejscowości Strękowa Góra. Jednak po zmianie na stanowisku wójta w Zawadach w 2011 roku opuściliśmy Strękową Górę, a ja związałem się z Fundacją na rzecz Rozwoju Powiatu Monieckiego, której szefowa Ania Porębska stała się drugą ważną postacią festiwalu i od 2013 roku, wraz z całą świetną ekipą, Bagno organizujemy w Goniądzu na Podlasiu.
Jak, po latach, wspominasz pierwsze zorganizowane Bagno?
To był trudny czas. Pierwsze dwie edycje w ramach projektu unijnego miały za zadanie zbliżyć do siebie ludzi z Polski i Litwy, więc musiały na nich zagrać również litewskie zespoły, a ja nie znałem za bardzo tamtejszej sceny. Siedziałem nocami w necie i szukałem litewskich kapel pisząc do nich propozycje zagrania. W ten sposób poznałem wiele świetnych wykonawców, takich jak IR, SAINT OIL SAND, WASTED BULLETS, SANATORIJA, SPENGIMAS, WOZU, KATEDRA… Inną sprawą było to, że musiałem się uczyć organizowania koncertów zgodnie z ustawą o imprezach masowych i większość rzeczy musiałem ogarniać sam, gdyż grupa osób – z którymi organizowałem festiwal – nie była wtedy tak rozbudowana jak dziś. Właściwie to nawet w tamtym przypadku trudno mówić o grupie osób, bo je można było policzyć na palcach jednej ręki. Wtedy nawet sam musiałem nosić wykonawcom wodę na scenę i mieć oko na wiele najdrobniejszych spraw, które dziś już mi głowy nie muszą zaprzątać dzięki współorganizatorom, wolontariuszom i własnej ekipie czuwającej nad bezpieczeństwem w okolicy sceny – Stage Team. Ale wtedy trafiłem na głęboką wodę i musiałem się na niej utrzymać rozpaczliwie machając rękoma. Udało się nie utopić. (śmiech) Lecz gdybym wówczas wiedział z jakimi trudnościami wiąże się organizowanie takiej imprezy, nie wiem czy bym się zdecydował na ten krok.
A dlaczego właściwie festiwal “na bagnie”? To oznacza, że na terenie imprezy jest dużo bagna? (śmiech)
Dokładnie tak! Festiwal odbywa się na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego, który słynie z rozległych bagien. Warto tu przyjechać nie tylko w trakcie trwania festiwalu, ale i o każdej porze roku, zwłaszcza wiosną, gdy trwają przeloty ptaków. Ludzie lubiący przyrodę, spokój i odludzia znajdą tu wiele atrakcji dla siebie. Spotkać tutaj łosia jest bardzo łatwo. Zdarza się, że chodzą ulicami Goniądza. Piękne, naturalne tereny. Także okoliczna Twierdza Osowiec jest godna uwagi. Polecam.
Czy był jakiś artysta, lub zespół, o którego mocno walczyłeś, aby wystąpił w ramach Rocka Na Bagnie i się udało? I taki, którego nie udało się zaprosić?
Raczej nigdy o nikogo nie walczę. Proponuję występy zespołom, jeśli chcą zagrać i zgadzają się na to co im mogę zaoferować to fajnie, jeśli odmawiają, to ich strata – bo mija je fajna przygoda. Jeśli kogoś nie udało się zaprosić to najczęściej są to względy finansowe, gdyż Podlasie nie jest rejonem bogatym i dotacje z samorządów, jeśli nawet są, to są nieporównywalnie mniejsze niż w innych regionach Polski Więc w większości budując fundamenty festiwalu korzystałem ze znajomości wyrobionych przez 20 lat grania w zespołach, wydawania fanzina i organizowaniu koncertów. Sporym utrudnieniem jest też to, że wielu rozpoznawalnych w świecie wykonawców, to w Polsce jednak ma mniejszą rozpoznawalność. Te zespoły nie zawsze zdają sobie z tego sprawę, że jeśli w Niemczech czy Belgii zapełnią dużą salę i mają wielu zwolenników, to już u nas nie koniecznie tak jest i ich zaproszenie nie zawsze może się kalkulować.
Właśnie, jakie koncerty – przez wszystkie lata – najmilej wspominasz?
Najmilej wspominam te w małych klubach, takich jak moniecka Rokita, na które przychodziło po około 100 osób. W większości znajomych. Przyjacielska atmosfera, kumpelskie zasady i żadnego stresu. Natomiast tych już z czasów Rock Na Bagnie wiele musiałem sobie odpuścić, bo raczej wtedy głowę mam zajętą wieloma innymi sprawami niż oglądanie koncertów i wiele z nich mam okazję dopiero później zobaczyć z nagrań.
Marzysz o kimś niezwykle bardzo, aby wystąpił na festiwalu?
Nie. Marzę, aby festiwal przetrwał w obecnych trudnych czasach. Od kilku lat festiwali podobnych do Rock Na Bagnie namnożyło się już w każdym regionie Polski, dla wielu z nich byliśmy inspiracją – więc sami sobie wychowaliśmy konkurencję. (śmiech) Poza tym drożyzna i rosnące ceny usług, żywności czy paliwa oraz dziwne i niepewne polityczne czasy też daj się we znaki.
Czy wszyscy artyści, których zapraszasz na imprezę, są przez ciebie znani?
Tak, nie zapraszam zespołów w ciemno. Nie zawsze może jestem fanem wszystkich kapel i nie zawsze muszę się z nim zgadzać, ale znać muszę – bo ważne jest dla mnie co zespół chce sobą przekazać, ponieważ nie chcę propagować na festiwalu żadnych skrajności, natomiast tolerancję co do różnorodności jak najbardziej.
Którą edycję Rocka Na Bagnie wspominasz najbardziej, a którą najmniej? I dlaczego?
Najlepiej wspominam chyba 2019 rok, gdyż na Bagnie zagrał bardzo mocny zestaw legendarnych kapel zagranicznych: G.B.H, Anti-Nowhere League i The Outcasts. Słuchałem ich za dzieciaka i ściągnąć te zespoły do siebie wiązało się z dużymi emocjami. Tak samo jak w tym roku UK Subs, które miało ogromny wpływ na to, w którym miejscu obecnie jestem. Natomiast dziwną edycją była ta online w 2020 roku. Co prawda, zapisaliśmy się w historii jako chyba pierwszy polski festiwal zorganizowany w sieci, ale jakoś tak nieswojo było być w tym czasie w prawie opustoszałym Goniądzu i mówić do zimnego oka kamery. No i deszczowo/błotnista edycja w 2011 roku… Wtedy uznałem, że skoro ją przeżyłem – to już niczego się nie wystraszę. (śmiech)
Pierwsza ciekawostka na temat Rocka Na Bagnie, która teraz przyszła ci do głowy, to…?
… że ten festiwal powstał z niczego, na rżysku, w miejscu gdzie każdy wcześniej – gdyby je zobaczył – popukałby się w głowę na taki pomysł. Też jedyny sklepik jaki wówczas był w Strękowej Górze przeżywał takie oblężenie, że jego właściciel biegał do mnie co godzinę z pretensją, że ma za dużo klientów i abym ich zabierał ze sklepu. Jedyny chyba przypadek w historii, gdzie właściciel zamiast cieszyć się z obrotów – przeklinał ich nadmiar i organizatora. (śmiech)
A jakaś najśmieszniejsza historia, pierwsza lepsza, o Rocku Na Bagnie?
Kiedyś z pomocą Bad Look Records prowadziłem rozmowy z agencją koncertową zajmującą się bukowaniem koncertów zespołowi Guitar Gangsters. Ja pisałem Piotrkowi z Bad Look Records czego potrzebuję, co oferuję – a Piotr przekazywał to agencji, agencja odpowiadała. Piotr przekazywał to do mnie, ja znowu mu odpowiadałem i tak w kółko. Do koncertu doszło w 2018 roku. Był świetny. Po festiwalu, gdy się ukazały zdjęcia z niego w sieci, napisał do mnie mój stary kolega, którego znam jeszcze z podstawówki – a który od lat mieszka w Londynie – „Jacek, widzę, że grał u Was mój kumpel, z którym razem pracuję w teatrze”. Okazało się, że ten kolega, z którym mam stały kontakt przez Facebooka, pracuje w tym samym miejscu co basista Guitar Gangsters i nie trzeba było uruchamiać tak okrężnej drogi, aby się z nimi dogadać. Wystarczyła jedna wiadomość lub telefon. (śmiech)
Czy stali – i nie tylko – bywalcy imprezy polecają tobie zespoły, które warto zaprosić?
Tak, bardzo często słucham propozycji ludzi. Przez te 12 lat publiczność nam nieco ewoluowała z typowo punkowej na dość różnorodną i pojawiają się teraz przeróżne propozycje, czasem muzycznie skrajnie od siebie odległe. A ja – chcąc zachować charakter imprezy – muszę się czasem nagimnastykować, aby sprostać wszystkim gustom. (śmiech)
Jak w tym roku będzie wyglądał festiwal? Line-up znamy, ale czego jeszcze możemy się spodziewać?
A więc, jak zwykle oprócz sceny na plaży – gdzie przez dwa dni zagra ponad dwudziestu zaproszonych i wyłonionych z przesłuchań zespołów – będzie wiele innych atrakcji: NOC NA BAGNIE w namiocie Radia Bunt, podczas której poleci w eter na żywo legendarna audycja Zgrzyt Piotra „Pietii” Wierzbickiego znanego m.in. z jednego z pierwszych fanzinów w Polsce QQRYQ, koncert zespołu THE ELEVENS i koncert coverów Idee Fixe, Pornografia, Borygo w wykonaniu byłych muzyków wcześniej wymienionych zespołów Grzegorza Witkowskiego i Tytusa De Ville. Będzie mała scena przed budynkiem GOK z zespołami – CZERWONE KOŚCIOŁY, PULL THE WIRE akustycznie, POWER OF LOVE i HENOH. Lista naboru na małą scenę jest jeszcze otwarta. Przez cały czas trwania festiwalu Radio Bunt na żywo, wystawa bagiennych gadżetów, które się pojawiały przez te wszystkie lata, spotkania…
Czy będą punkty z tak zwanym merchem na terenie Rocka Na Bagnie?
Oczywiście, zawsze są! Oprócz naszego punktu z festiwalowymi koszulkami i gadżetami stale są sklepiki firm m.in. Bad Look Receords, Pasażer, In Rock i jeszcze kilku innych. Na przykład z płytami analogowymi, czy rockową galanterią. Także same zespoły nieraz wystawiają swój merch.
Uważasz, iż bycie organizatorem festiwalu jest trudnym zadaniem? A może wręcz przeciwnie?
Tak, jest to zadanie trudne, bardzo czasochłonne, ryzykowne i odpowiedzialne. Gdyż to my, jako organizatorzy, bierzemy na siebie odpowiedzialność za wszystko co się może zdarzyć podczas festiwalu. Może czasem komuś niektóre nasze decyzje mogą wydawać się niezrozumiałe, jednak zawsze są podyktowane troską o bezpieczeństwo.
Na koniec troszkę nietypowe pytanie. Czego ci życzyć?
Abyśmy przetrwali jak najdłużej z tą wspaniała ekipą jaką udało się przez te 12 lat utworzyć i aby już nigdy nie wróciły utrudnienia w organizacji, takie jak w ostatnich dwóch latach.
Tego życzę z całego serca. Dziękuję za rozmowę!
Dzięki!