OSA to słoneczny, ciepły letniak ze strony artysty. Gustujący w spokojnych i akustycznych brzmieniach muzyk tym razem sięga po szybsze tempo.
Wrocław. Lato. Upał. Nagrywam drugi album. Zamknięty koncept. Trochę ciemny w tekstach. Przerwa w nagraniach, siedzimy z chłopakami, pijemy piwko. Pokazuje im OSĘ i słyszę: odpocznijmy od trudnych tematów i nagrajmy to. I tak z Wojtkiem Bulińskim, Łukaszem Damrychem, Grzesiem Piaseckim i Piotrem Ruszkowskim godzinę później mieliśmy gotową piosenkę. Była zbyt jasna, żeby znaleźć się na drugiej płycie. Wróciłem do niej ostatnio i poczułem, że koniecznie muszę ją wypuścić, ale chcę trochę ją odświeżyć. Dlatego poprosiłem Leona Krześniaka, bardzo zdolnego, młodego producenta o „refresh”. Tropem młodego pokolenia poszedłem również w temacie stem masteringu, który zrobił dla mnie Enzu oraz klipu, który nakręcił Paweł Miśko. Są piosenki, które muszą poczekać zanim podzielisz się nimi ze światem. Dojrzeć. OSA to pierwszy numer, który złoży się cyfrową EP-kę, mini-album, na którym znajdą się piosenki o szczególnej dla mnie wartości. Bardzo różne. Mam ich kilka i nie mogę się doczekać kiedy wypuszczę je na wolność.