Niedawno ukazał się album Broken zespołu Late Clock!
Zespół Late Clock to kwartet z Warszawy, który działa od 2014 roku. Ich muzyka określana jest jako połączenie blues-rocka, stonera, grunge’u i popowych melodii. Sam zespół z kolei do swoich inspiracji zalicza: AC/DC, Queen, Puddle of Mudd, Stone Temple Pilots, Black Stone Cherry, Chickenfoot, Linkin Park lub Guns N’ Roses.
Zaś o albumie muzycy powiedzieli, że:
Broken przedstawia naszą subiektywną ocenę świata przez pryzmat tego, co go koloruje (zarówno na różowo jak i na szaro) i co odbija się na każdym z nas – reguł lub właśnie ich braku, schematów oraz relacji międzyludzkich, wszelkiego charakteru.
Cały album to zbiór myśli krążących wokół wewnętrznego złamania, gdzie poszczególne utwory rysują rodzaje szpilek, które życia wbija w serce, a singiel tytułowy podsumowuje całość z lotu ptaka. Każdy z utworów jest osobisty, chociaż każdy inaczej. To nasz sposób na wyrzucenie tego, co siedzi gdzieś głęboko – spostrzeżeń, wątpliwości, przemyśleń i emocji. Nie próbujemy i nie chcemy tworzyć hipotetycznych historii, przekazujemy własne.
W wywiadzie dla KM basista Piotrek powiedział, że:
Zarówno dźwiękami, jak i tekstami przedstawiamy nasze emocje. Nie ukrywam, że w ciężkich chwilach, których w ostatnim roku nam nie brakowało, właśnie tworzenie nowych kawałków pozwoliło nam uporać się z demonami.
A wspomniane wyżej historie to:
Udane i nieudane związki, utrata najbliższych, relacje z innymi, które nas budują lub są tak toksyczne, że pozostawiają rysy.
Jak to wyszło?
Broken i Ocean są anglojęzyczne, a pozostałe utwory są śpiewane po polsku. Osobiście uważam, że Sylwia lepiej śpiewa po polsku, niż po angielsku. Generalnie, ma całkiem niezły głos – jakbym miała ją do kogoś porównać, to do Patrycji Markowskiej i do Julii z Widmoid.
Cała płyta idzie mniej więcej równym tempem aż do Broken i Ocean, które są bardzo wolnymi, leniwymi wręcz utworami. Słuchając tego albumu, nie mogłam pozbyć się skojarzeń z twórczością wspomnianej wyżej Patrycji Markowskiej. Momentami miałam przebłyski z wczesnej twórczości O.N.A. – na przykład przy Deja Vu i Cyrku. Oczywiście, inspiracje Guns N’ Roses również są słyszalne, natomiast dla mnie ten krążek bardzo mocno wpisuje się w polskiego rocka. Jest bardzo podobny do wszystkiego, co polska muzyka rockowa zaoferowała przez te wszystkie lata. Nie twierdzę, że to źle – po prostu słuchając tej płyty, miałam skojarzenia właściwie tylko z polskimi środowiskiem rockowym. Zresztą, niektórych wykonawców wspomniałam wyżej…
Broken nie jest albumem nowatorskim, ale jest przyjemny w odsłuchu. Nie będzie moim ulubionym i może nie będę do niego wracać, ale nie jest zły. Jeżeli ktoś lubi muzykę rockową i takiej słucha, to może Broken przypadnie mu do gustu. Natomiast nie jest to coś, co zapadło mi w uszy i nie ma tam utworu, który wskazałabym jako szczególnie wyróżniający się. Dla mnie ta płyta nie ma tego „czegoś”, co przykułoby mnie do niej na dłużej niż kilka odsłuchów.
6/10