Już na początku sierpnia legendarny Biohazard zagra dwa koncerty w Polsce.
Autorzy Urban Discipline wystąpią nad Wisłą 8 sierpnia w Warszawie i 9 sierpnia w Krakowie. Towarzyszyć im będą kultowy w latach 90., rapcore’owy Dog Eat Dog oraz Terror, czyli najbardziej wkurzony hardcore na świecie – sprawdźcie ubiegłoroczne Pain into Power). Wesprze ich także polska Schizma, która wróciła w tym roku z Upadkiem i udowodniła, że polski hardcore wciąż oddycha pełnią sił, a skład koncertu zamkną Kanadyjczycy z Get The Shot!
Biohazard
W latach 90. nie sposób było ominąć Biohazard. Mogłeś słuchać rapu, metalu, hardcore punka albo po prostu różnych odmian rocka, ale oni zawsze wyskakiwali z lodówki. Mieli mistrzowską formę i byli na szczycie. Co więcej, skład z miasta będącego kulturalną stolicą świata nie musi chować się za gardą, byleby tylko nie oberwać od młodszych zawodników. Billy Graziadei i Evan Seinfeld wciąż kroczą po scenach tego świata z podniesioną głową i może nie nagrywają nowości zbyt często, ale podczas koncertów spuszczają manto właściwie każdej napotkanej jednostce. To agresja, gniew, a przede wszystkim zdolność pisania evergreenów, bo nawet najbardziej fermentujące żółcią numery składu mają w sobie ten taneczny groove. Jeśli macie chęć na przećwiczenie wszystkich hardcore’owych układów tanecznych, nie będzie ku temu lepszej okazji niż podczas ich występu. Biohazard to nazwa kultowa i na swój sposób wciąż aktualna. Trzeba to zobaczyć na żywo.
Dog Eat Dog (USA)
Czy jest na sali ktoś, kto nie pamięta tego saksofonowego intro do Who’s the King? Powątpiewamy. Ten numer to lata 90. w pigułce – z tym swoim skocznym riffem, agresywnymi chórkami i hip-hopowym rozbujaniem – a że dziś lata 90. są znowu na świeczniku, to koniecznie musicie posłuchać Dog Eat Dog. Podobnie jak koledzy z Biohazard nie kłopoczą się wydawaniem nowych materiałów – ten ostatni, czyli EP-ka Brand New Breed z 2017 to rzecz warta sprawdzenia, niesamowicie energetyczny materiał – ale kiedy już wejdą na scenę, nikt im nie podskoczy. To żywa klasyka rapcore’u, który jest wręcz stworzony z myślą o koncertach.
Terror (USA)
Hardcore w wykonaniu Terror nie jest najbardziej przebojowy na świecie, nie ma zanęcić melodią – to szybki i bolesny strzał w zęby. Zanim zorientujecie się, do czego w ogóle doszło, grupa powybija klawiatury dziesięciu innym osobom i tak to u nich leci. Hardcore, oldschoolowy metalcore i oczywiście beatdown, czyli obniżony strój oraz mnóstwo zwolnień. Terror w swym arsenale ma mnóstwo środków na zadanie bólu. Zresztą… posłuchajcie Pain into Power z 2022 roku – tu nie ma miejsca na żarty, więc dołączcie do festiwalu siania destrukcji, a nie pożałujecie.
Schizma (Polska)
Polskie hardcore’owe składy starzeją się różnie, ale po Schizmie nie widać upływu lat. Co więcej, wraz z upadkiem zyskali drugą młodość, bo to punk wściekły, przepełniony rozpaczą i furią. W czasach, gdy nasz kraj rozczarowuje na wielu polach, trudno o lepszy przekaz. Nie żartujemy, to spokojnie jest poziom klasycznego Pod naciskiem, więc jeśli wściekacie się na obecny stan rzeczy u nas, polecamy wściekać się w doborowym towarzystwie.
Get The Shot (Kanada)
Get the Shot to najmłodsza grupa w tym gniewnym punkowym tyglu, więc nie brakuje im furiackiej energii. W ich muzyce słychać zarówno wpływy klasycznego hardcore’u, jak i oldschoolowego metalcore’u czy nawet thrashu przypominającego o czasach, gdy Bay Area rządziła światem. Zróbcie sobie seans z ubiegłorocznym Merciless Destruction, a nie pożałujecie.