Katy Perry powróciła do Polski!

0
7
Katy Perry | fot. Natalia Nazar

28 października 2025 roku Tauron Arena w Krakowie zamieniła się w kolorowe, pulsujące centrum popowej energii. Katy Perry, jedna z największych gwiazd światowej sceny muzycznej, przyjechała do Polski w ramach trasy The Lifetimes Tour.

To był jej pierwszy występ w naszym kraju od dekady. Czy warto było czekać? Zapraszam do relacji. Organizatorem koncertu Katy Perry w Krakowie była agencja Live Nation Polska.

napięcie i ekscytacja

Jesienny, deszczowy wieczór nie odstraszył fanów, którzy tłumnie gromadzili się przed halą już na kilka godzin przed rozpoczęciem koncertu. Wśród publiczności panował entuzjazm – nie brakowało kolorowych stylizacji inspirowanych teledyskami artystki i transparentów z hasłami potwierdzających miłość fanów do swojej ulubionej artystki. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że z niewyjaśnionych powodów fani zostali wpuszczeni do areny ze sporym opóźnieniem.

Nieco zmarzniętą publiczność rozgrzała Becky Hill, która pełni rolę supportu na europejskiej części trasy. Becky zaśpiewała swoje największe przeboje i wprowadziła publiczność w taneczny nastrój. Była to całkiem smaczna przystawka, przed soczystym daniem głównym.

Spektakl dźwięku i obrazu

Koncert Katy Perry był widowiskiem zrealizowanym z rozmachem, do którego artystka zdążyła nas już przyzwyczaić. Scenografia przywodziła na myśl futurystyczną grę komputerową: rozświetlone tunele LED, holograficzne efekty, dynamiczne wizualizacje i rozbudowana choreografia. Całość została podzielona na kilka aktów tematycznych, co sprawiało, że show przypominało raczej musical niż klasyczny koncert. Główną osią fabuły była Katy Perry jako superbohaterka musząca ocalić świat, którego metafora były uwięzione motyle. Za pomysł i wykonanie należą się brawa.

Katy Perry | fot. Natalia Nazar

Katy Perry zaprezentowała nie tylko nowe utwory z albumu 143, ale też największe hity – od California Gurls i Roar, przez E.T., aż po Dark Horse. Każdy z nich miał własną oprawę sceniczną i stylizację, a zmiany kostiumów – jak zwykle u Perry – były widowiskiem samym w sobie. Wiele utworów miało trochę zmienione aranżacje co w moim odczuciu nie było najlepszym rozwiązaniem. Wyraźnie było też słuchać że największym entuzjazmem cieszyły się utwory z płyt Teenage Dream i Prism. Nie da się ukryć że Katy dawno nie nagrała dobrej płyty. Ostatnie lata pod tym względem są wyjątkowo kiepskie. Na szczęście w wersji koncertowej nawet te mniej udane kompozycje brzmiały zdecydowanie lepiej.

Kontakt z publicznością

Katy od pierwszych minut podbiła serca publiczności. Żartowała, flirtowała z fanami, śpiewała z nimi i kilkukrotnie próbowała mówić po polsku. W trakcie I Kissed a Girl zeszła ze sceny, by przybić piątki z fanami z pierwszych rzędów.

Katy Perry | fot. Natalia Nazar

Nie zabrakło też zabawnych momentów – gwiazda spróbowała kilku polskich słodyczy: Delicji, Ptasiego Mleczka i Prince Polo, które wyjątkowo zasmakowało wokalistce. W ramach segmentu „Choose Your Own Adventure” pozwoliła publiczności wybrać piosenkę, którą zaśpiewa. Ostateczną decyzje podjęła dziewczyna przebrana za wiatrak (Z ang. BIG FAN)– ku mojej uciesze, postawiła na The One That Got Away. Takie gesty sprawiły, że koncert miał bardzo osobisty klimat, mimo swojej monumentalnej skali.

Energia i emocje

Przez dwie godziny Tauron Arena pulsowała energią. Publiczność śpiewała, tańczyła i reagowała na każdy gest artystki. Choć spektakl był przemyślany w najmniejszym szczególe, Katy Perry nie zatraciła w nim spontaniczności – widać było, że naprawdę bawi się na scenie.

Katy Perry | fot. Natalia Nazar

Wielu fanów podkreślało po koncercie, że to był jeden z najbardziej dopracowanych popowych występów ostatnich lat w Polsce – pełen uroczego kiczu, humoru i monumentalnej oprawy. Był to futurystyczny musical o miłości, wolności i zabawie. To co zwróciło moją uwagę to doskonała forma fizyczna amerykańskiej gwiazdy. Katy przez cały koncert biegała, tańczyła. Wspinała się na instalacje, fruwała w powietrzu i robiła szpagaty. Mam wrażenie, że jeszcze nigdy nie robiła tego w takiej ilości i tak dobrze.

Powrót z przytupem

Po dziesięciu latach nieobecności Katy Perry wróciła do Polski w wielkim stylu. Jej koncert w Krakowie udowodnił, że mimo upływu lat artystka wciąż potrafi zaskakiwać, bawić i wzruszać. Kolorowy, momentami przesadzony, ale szczery i pełen energii – taki był ten wieczór.

Katy Perry | fot. Natalia Nazar

Gdy ostatnie dźwięki Firework wybrzmiały w Tauron Arenie, a z sufitu posypało się konfetti, trudno było oprzeć się wrażeniu, że to nie tylko koncert, ale prawdziwe święto popu.

Jako fan mam nadzieję, że doczekam się jeszcze dobrego albumu Katy. Trochę tęsknię za czasami, gdy mówiąc pop – myślałem Katy Perry.

Podobał Ci się to, co robimy?
Wesprzyj nas i postaw nam kawę!
Wesprzyj nas
0 0 głosy
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze