Sskjegg to polski duet muzyczny, który niedawno wydał krążek Samotności. Porozmawialiśmy o zespole i Opolu.
Na sam początek – gratuluję zwycięstwa w eliminacjach do koncertu Debiutów w ramach 59. KFPP w Opolu. Super sprawa!
Korneliusz Flisiak: Bardzo dziękujemy. Cała ta sytuacja to dla nas wielka niespodzianka i równie niemałe zaskoczenie. Nie moglibyśmy wymarzyć sobie chyba też bardziej szczególnego ukoronowania dwuletniej pracy nad albumem, Samotności, z którego pochodzi zgłoszony w opolskich eliminacjach utwór, czyli Odżyję.
Poznaliśmy się zaledwie moment temu, a już nie mogę pozbyć się wrażenia, że relacja między wami jest bardzo bliska i panuje w niej super energia. Chyba się nie mylę, możecie opowiedzieć mi o łączącej was więzi odrobinkę więcej?
Sabina Broda: Tak, zdecydowanie. Jesteśmy przyjaciółmi, zarówno w muzyce, jak i poza nią. Nie wyobrażamy sobie, że mogłoby być inaczej – wspólne utwory nie brzmiałyby wtedy tak wiarygodnie i szczerze…
KF: Tak, to prawda, nasza więź jest bardzo silna – zarówno między nami, jak i ta z muzyką, co sprawia, że twórczo zdarza nam się czasami przeciągać między sobą linę… (śmiech)
SB: … ale zawsze znajdujemy złoty środek. Koniec końców mamy wspólny cel – dawać ludziom dobre dźwięki. To jest najważniejsze.
A co było pierwsze – poznaliście się na gruncie totalnie prywatnym i wtedy postanowiliście połączyć muzycznie siły czy może od początku waszej znajomości założeniem było wspólne tworzenie
KF: Po raz pierwszy spotkaliśmy się w celach czysto zawodowych, Sabina miała nagrać u mnie w studiu kilka singli. Nieco później zacząłem maczać już palce w jej kompozycjach, aż pozmieniałem je całkowicie. (śmiech) Następnym, naturalnym dla nas, etapem było zaimplementowanie mojej obecności na koncerty i „ożywienie” elektronicznego materiału Sabiny z czasów, kiedy grała solo. Ostatecznie, dzięki temu wszystkiemu, stałem się współtwórcą projektu sskjegg.
SB: Tak właśnie było.
Choć sskjegg to już kilkuletni projekt, na ten moment załóżmy, że słuchacz na szeroką skalę dopiero was poznaje. Jak określilibyście muzykę, którą gracie i to, co jest jej największą mocą?
KF: Nasza siła to szczere i przemyślane teksty pisane przez Sabinę – zdecydowanie.
SB: Muzycznie mieszamy synthpop i dreampop, jednak staramy się robić to w taki sposób, aby przede wszystkim oddać hołd piosence jako naszej ulubionej formie muzycznej.
KF: Filozofia jest taka, by tworzone przez nas utwory brzmiały dobrze w każdych potencjalnie czekających na nie warunkach – nawet bez elektronicznych „upiększaczy”, z gitarą akustyczną przy ognisku.
Jak wspomniałam, sskjegg to projekt już kilkuletni, choć wspólnie tworzycie go tak naprawdę od 2020 roku. W tym czasie, jak zakładam, trochę się zadziało, ale taką wisienką na torcie był pewnie wydany niedawno album Samotności. Od premiery minął nieco ponad miesiąc, więc możecie już chyba powiedzieć trochę z perspektywy „rodziców”, czy odbiór, z jakim spotkał się krążek, was satysfakcjonuje?
KF: Życie zdążyło już nauczyć nas, że na sukces pracuje się latami, nie spodziewaliśmy się więc cudów. Wydawnictwo zostało jednak bardzo ciepło przyjęte zarówno przez odbiorców, jak i kulturalną branżę, co aktualnie motywuje nas do dalszej ciężkiej pracy. Zrekompensowało nam też cały trud napotkany na drodze do fonograficznego debiutu. Krytycy i dziennikarze z ciekawością i uznaniem przyjęli całość Samotności – nawet te momenty, do których sami nie byliśmy stuprocentowo przekonani do samego końca.
SB: Wszystko, co działo i dzieje się wokół albumu budzi w nas poczucie, że potrafimy sprawnie odnaleźć się w nieco szalonym i zagmatwanym procesie kreatywno-twórczym.
KF: Podsumowując – jesteśmy bardzo dumnymi i szczęśliwymi rodzicami!
Przy dzisiejszej rozmowie zakładamy, że potencjalny czytelnik jeszcze o was nie słyszał i oczywiście chcemy to zmienić. Jak zachęcilibyście więc do odsłuchu Samotności? Powiedzcie, proszę, o tym wydawnictwie coś więcej.
SB: Szanowny czytelniku, jeśli lubisz synthpopowe i elektroniczne brzmienia, a ponadto zależy ci, żeby artysta śpiewał o rzeczach wartościowych i prawdziwych, to znajdź wolne pół godziny i poświęć je na odsłuch Samotności. Gwarantujemy, że warto.
Zostańmy przy tym temacie jeszcze moment. Wydaliście Samotności własnym nakładem i nasuwa się pytanie – dlaczego? Jakie, z perspektywy czasu, widzicie zalety i wady takiego rozwiązania? Myślę, że stoi przed nim niejeden twórca, być może wasza perspektywa okaże się być pomocna.
SB: Wydaliśmy album samodzielnie, ponieważ wiedzieliśmy dobrze, że nie ma na co czekać, cuda się nie zdarzają, a zainteresowanie poważnych wytwórni można wzbudzić tylko dzięki twardym argumentom w postaci udokumentowanej już wcześniej pracy artystycznej.
KF: Zaletą takiego rozwiązania jest oczywiście frajda podczas planowania każdego etapu wydawnictwa oraz pełna kontrola nad nim. Wadą z kolei – trudność w zdobywaniu szerokiego zasięgu i finansowanie projektu z własnej kieszeni. Kwestie budżetu rozwiązaliśmy dzięki wsparciu lokalnych centrów kultury, za co jesteśmy bardzo wdzięczni – pozdrawiamy Cieszyn! Niewątpliwym ułatwieniem w naszym przypadku był również fakt, że do pracy mamy własne studio, co dało nieograniczony dostęp i możliwość pracy, ale też zlikwidowało presję czasu.
Z perspektywy doświadczenia, wyciągania wniosków i płynącego czasu – zrobilibyście wszystko tak samo?
KF: Wszystko, co zrobiliśmy, miało swój sens i prowadziło do momentu, w którym teraz jesteśmy, więc tak – wszystko zrobiliśmy ponownie tak samo.
Dzięki wielkie za poświęcony mi czas. Tak na sam koniec – co macie w planach na najbliższy czas? Za co mam trzymać kciuki?
KF : Również dziękujemy! W najbliższym czasie chcielibyśmy pójść za ciosem i wrzucić do sieci kilka nowych singli. Zobaczymy oczywiście, co przyniesie przyszłość, ale serdecznie zapraszamy do śledzenia naszych social-mediów.
SB: A kciuki trzymaj za Opole, to dla nas aktualnie cel numer jeden.