Na początku lipca swoją premierę miał trzeci album jednej z najciekawszych amerykańskich wokalistek. BANKS – III to kawał świetnej roboty piosenkarki oraz jej producentów. Przed Wami recenzja krążka III.
BANKS – III [recenzja]
Wydawać by się mogło, że w dzisiejszej muzyce pop widzieliśmy i słyszeliśmy już wszystko. Na rynku pop obserwujemy coraz mniej zaskoczeń, a wydawnictwa nierzadko tworzone są na siłę w celu szybkiego zarobku wytwórni. Na szczęście, co jakiś czas objawia się ktoś, kto zaprzecza tej tezie. W niesprzyjających warunkach współczesnego show-biznesu, swoją twórczość tworzy amerykańska wokalistka Jillian Banks. Właśnie wydała swój trzeci studyjny album BANKS – III, na którym rozwija styl znany z dwóch wcześniejszych krążków.
BANKS nie stoi w miejscu
Wielokrotnie przesłuchując III, słysząc mocne podobieństwo do wcześniejszych wydawnictw artystki, zacząłem się zastanawiać, czy muzyka BANKS się rozwija. Z reguły artyści z takim stażem, często decydują się na zdecydowaną zmianę stylistyki swojej twórczości. O ile trudno w przypadku nowego albumu mówić o rewolucji, trzeba mimo wszystko zobaczyć pewną ewolucję. Uznanie przyniosło jej mieszanie gatunków oraz snujący się, balladowy wokal. Mocny nacisk stawiany był zawsze na stylistykę elektro-pop, w której artystka czuje się wybornie. Na nowym albumie wciąż słyszymy pociąg wokalistki do subtelnego art-popu, choć tym razem BANKS postawiła na zdecydowanie szersze spektrum produkcyjne. I ten eksperyment trzeba uznać za wyjątkowo udany.
Bardziej dojrzałe teksty na albumie III
Zdecydowana większość tekstów piosenek Banks na albumie dotyczy relacji międzyludzkich – nie zawsze tych udanych. Nie jest to żadne novum, gdyż tematy te w jej muzyce poruszane były wielokrotnie. Tym razem jednak przedstawiane są one z zupełnie innej perspektywy. Na albumie słyszymy dojrzałą, samoświadomą artystkę, która zna swoje wszystkie zalety oraz wady. W wywiadach przed premierą, Jillian opisywała ten album jako zapis pewnego cyklu, w którym uczyła się akceptacji, umiejętności odpuszczania, wybaczania i zdolności do prawdziwej miłości. Ta zmiana, w połączeniu z nieprzeciętnymi umiejętnościami wokalnymi i sprawnym uchem producentów, stworzyła być może najlepszy krążek w karierze BANKS.
To wciąż ta sama BANKS, którą pokochały miliony!
Bardziej dojrzałe, głębokie teksty nie wprowadziły na szczęście zbyt wielkich pokładów patosu. Jest to bardzo dobrze zbilansowany album, na którym znajdują się zarówno bardziej klimatyczne, snujące się powoli melodie (Contaminated, If We Were Made Of Water) oraz te bardziej drapieżne utwory (Gimme, Godless, Look What You’re Doing To Me). To co pozostało bez zmian, to wspaniały głos piosenkarki. Jest on jej największym atutem, z którego korzysta w bardzo zgrabny sposób. Po raz kolejny BANKS czaruje, intryguje, wzrusza i hipnotyzuje słuchacza. Ciepłe słowa należą się również sporej ekipie odpowiedzialnej za produkcję, gdyż bardzo dobrze połączyli współczesne bity z delikatnym, czarującym wokalem. W większości wypadków filtry z elektroniką sprawdzają się znakomicie, choć znalazłem kilka momentów, w których słychać przekombinowanie.
Świetny singiel – przemyślana konstrukcja
Na nowym krążku Amerykanki znalazło się 13 utworów, utrzymanych w stylistyce alternatywnego electropopu. Pierwszym singlem promującym wydawnictwo był energiczny i żywiołowy Gimmie. Piosenka mocno angażuje słuchacza, posiada bardzo rytmiczny podkład i świetnie nadaje się do promowania albumu. Trzeba jednak przyznać, że jest to produkcja mocno niestandardowa, która nie każdemu przypadnie do gustu. Z tego powodu relatywnie rzadko możemy usłyszeć ten utwór w polskich, komercyjnych stacjach radiowych. Zresztą “niewielka radiowość” kompozycji na płycie, jest jednym z jej największych atutów. To, co trzeba oddać artystce, to umiejętność stworzenia kompletnej, spójnej i przemyślanej historii. Niewielu artystom się to udaje, a BANKS po raz trzeci udowadnia, że jest to możliwe!
BANKS czaruje i uwodzi
Singlową funkcje spełnia również, nagrany z zespołem Francis and the Lights – utwór Look What You’re Doing To Me. W tym przypadku mamy do czynienia ze zdecydowanie bardziej przyziemnym, tanecznym numerem, który zagraniczne stacje radiowe puszczają z dużą częstotliwością. Duet ten jest na tyle charyzmatyczny, że można śmiało stwierdzić, iż jest to jeden z najciekawszych fragmentów albumu i całej kariery BANKS. Ale jak dobrze wiemy, single to nie wszystko. Każde szanujące się wydawnictwo, poza singlami, powinno posiadać kilka bardziej ambitnych utworów, które dodadzą jakości do całego krążka. Na szczęście osoby odpowiedzialne za ten album były tego świadome, dlatego odnajdziemy tutaj wiele dobrego. Moimi faworytami są Godless, Hawaiian Mazes oraz Propaganda. Świetnie sprawdza się również Sawzall i Contaminated. Wszędzie słyszymy ten uroczy, hipnotyzujący wokal. Krystaliczny głos BANKS, świetnie komponuje się z eksperymentalnymi samplami i bitami.
Banks | Jednak nie wszystko się udało
Do tej pory w stronę najnowszego wydawnictwa artystki kierowałem same pozytywy. Niestety album nie jest idealny i posiada kilka mniejszych wad, mocno obniżających jego jakość. Wspominałem wyżej, że producenci ogólnie odwalili kawał dobrej roboty, jednak w kilku miejscach trochę się zagalopowali. Swoją wydumaną produkcją całkowicie przytłoczyli wokalistkę w kilku utworach. Próbując uzyskać nowoczesny wydźwięk, pozbawili BANKS jej największej broni – wokalu. Amerykanka to jedna z tych artystek, która z powodzeniem mogłaby nagrywać śpiew bez akompaniamentu muzycznego i zapewne by się to sprawdziło. Nie rozumiem, dlaczego część z osób odpowiedzialnych za produkcję, zdecydowało się na użycie wokalnych filtrów, takich jak Auto-Tune.
Był to zabieg zupełnie niepotrzebny, całkowicie psujący odbiór piosenek. Dziwne, bo nad albumem pracowało wielu znanych i doświadczonych twórców. Najlepszym przykładem zmarnowanego potencjału, poprzez złą produkcje jest utwór Till Now, otwierający „trójkę”. Do bardzo nierównych piosenek należy również zaliczyć Stroke, gdzie wokalistka robi wszystko co może, ale jej wysiłek jest nieleczony, przez nieudolne połączenie funkowych melodii z elektroniką. Tak mocny nacisk na elektronikę nie był w tym przypadku potrzeby, a wręcz uważam, że funkowy vibe sam w sobie by wystarczył na stworzenie wakacyjnego hitu.
Na ten album warto było czekać!
Mimo tych kilku gorszych momentów, nowy album BANKS zdecydowanie zdaje egzamin. Album wyróżnia się świetnymi tekstami oraz fantastyczną barwą głosu wokalistki. Większość utworów jest bardzo zgrabnie wyprodukowana, uwypuklając największe walory wokalne artystki. Nowy album BANKS to nie jest płyta dla każdego i jestem przekonany, że wielu może zrezygnować z jej odsłuchu już po 2-3 utworach. Niemniej jednak, warto dać szansę temu projektowi. III to trwająca niecałe 50 minut podróż do świata BANKS. Świat ten jest pełen magii, uroku i ukrytego między wierszami erotyzmu. Album świetnie sprawdza się teraz, ale obstawiam, że pojawiające się w nim utwory zdecydowanie lepiej zabrzmią podczas jesiennych wieczorów.
Prawdziwą gratką dla fanów BANKS, będzie jej sierpniowy koncert podczas Kraków Live Festival 2019!
Bilety dostępne są na stronach internetowych ALTERSKLEP lub eBilet.