Zespół Lament powstał w 2015 roku. Zadebiutowali w tym samym roku albumem Suicide Eve. W 2019 roku wydali Epkę Lacrimae. O tym, jak powstał zespół, o inspiracjach, planach na nadchodzące miesiące i o innych rzeczach opowiedział lider, wokalista, gitarzysta i autor tekstów – Filip (Deimos). Zapraszam!
Cześć! Jak się miewacie w tych pandemicznych czasach? To nie jest dobry czas dla artystów…
Hej! Szczerze mówiąc całkiem nieźle. Co prawda pandemia pokrzyżowała nasze plany koncertowe i, niestety, musieliśmy odwołać większość naszej trasy z zespołem Horda, natomiast brak koncertów pozwolił nam skupić się na nowym materiale.
W jakich okolicznościach powstał Wasz zespół?
Zespół powstał w 2015 roku, jako solowy projekt Marka Dulowskiego. Natomiast jeszcze przed wydaniem pierwszego wydawnictwa dołączyłem do składu, razem z perkusistą Konradem Stelmachem (mieliśmy wtedy z Markiem black/death metalowy zespół, ale porzuciliśmy go na rzecz Lamentu) i zaczęliśmy grać razem próby, ogrywając materiał z Suicide Eve. Później dołączył do nas Konrad Miernik (Aidan) jako basista i w tym składzie graliśmy do połowy 2016 roku. Na jakiś czas zespół był w swego rodzaju hibernacji przez perturbacje w składzie. W 2017 roku po dołączeniu Adama Zaczyka (Perdition) do zespołu wróciliśmy do regularnego grania i zaczęliśmy grać koncerty. W 2019 roku pożegnaliśmy się z Markiem, a na jego miejsce sprowadziłem kolegę z mojego innego zespołu Naghamaet – Bartosza Bednarenko (Phobos).
A dlaczego Lament?
Nazwa przede wszystkim odnosi sie do pierwotnego stylu zespołu – początkowo projekt grał muzykę w gatunku Funeral Doom/DSBM – więc idealnie się wpasowało. Uważam, że dalej ta nazwa do nas pasuje przez tematy, które poruszamy – szeroko rozumiana tragedia człowieka.
Opowiedz o Waszych pseudonimach – Phobos, Deimos, Aidan i Perdition. Jaka jest ich geneza?
Trudno mi się wypowiedzieć za kolegów, natomiast mogę powiedzieć, że kwestia pseudonimów to przede wszystkim uwydatnienie wejścia w ten inny świat, w który wkraczam, grając naszą muzykę. Każdy z naszych pseudonimów ma jak najbardziej pokazać to, co osobiście chcemy przekazać swoja postawą. Wybrałem imię Deimos – jeden z księżyców Marsa, który oznacza trwogę – właśnie to uczucie chciałem wzbudzić w słuchaczu, który sięgnie po naszą płytę. Dzisiaj już do tego podchodzę z większym dystansem.
Zawsze chciałeś być w zespole?
Wiesz co, myślę, że tak. Dość szybko zajawiłem się muzyką gitarową. Pierwszy instrument kupili mi rodzice na 10. urodziny, a pierwszy zespół założyłem w 6 klasie szkoły podstawowej. Gra w zespole to zdecydowanie coś, co mnie najbardziej napędza i sprawia największą frajdę.
Dla kogo zagrałbyś tribute?
Jest dużo takich wykonawców, natomiast wycofaliśmy się trochę z grania coverów. Kiedyś bardzo często graliśmy utwory zespołów Dissection i Katatonia – można powiedzieć, że na początku grania to były dla nas największe inspiracje.
Jacy twórcy teraz Was inspirują?
Ponownie, jest to liczba nie do określenia. Każdy z nas słucha nieco innej muzyki i każdy czymś innym się inspiruje. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że w Lamencie chciałbym łączyć stare norweskie granie (takich zespołów jak Burzum, Darkthrone czy Satyricon) z bardziej nowoczesnym black metalem (Deafheaven, Wolves In The Throne Room czy Odraza) i zupełnie niemetalowymi gatunkami, jak shoegaze lub post rock.
A jak jest z tekstami – co tutaj jest inspiracją?
Teksty piszę na podstawie swoich własnych przeżyć, przemyśleń czy snów. Zdarzało mi się też sięgać do poezji, jak w przypadku utworu Nevermore.
Macie utwory zarówno po polsku, jak i po angielsku. W którym języku łatwiej Ci krzyczeć?
Zdecydowanie po polsku. Krzyk jest wtedy dla mnie dużo bardziej naturalny.
Trudno jest promować muzykę metalową w naszym kraju? Twoim zdaniem?
Wydaje mi się, że nic nie jest trudne, jeżeli masz odpowiednio dużo samozaparcia i środków do promocji – kraj tutaj raczej nie ma znaczenia.
A jaka jest kondycja muzyki metalowej w Polsce?
Bardzo dobra. Mamy masę niesamowitych zespołów, które świetnie reprezentują nasz kraj – z czapy chociażby Martwa Aura, Manbryne, Mgła, Medico Peste, Deus Mortem i wiele, wiele innych.
Sądzisz, że po pandemii polska scena metalowa bardzo się zmieni? Zespoły będą jeszcze miały motywację, żeby grać i tworzyć?
Po pandemii na pewno nic nie będzie wyglądało jak kiedyś. Jeżeli chodzi o motywację zespołów do grania i tworzenia – myślę, że będzie większa niż kiedykolwiek.
Pracujecie teraz nad nowym materiałem? Od premiery Lacrimae minęły już dwa lata…
Jak najbardziej. Prace nad nowym albumem zaczęliśmy jeszcze przed wydaniem Lacrimae. Trwa to tak długo, ponieważ nie chcemy się śpieszyć, tylko wydać album, z którego będziemy w pełni zadowoleni. Mogę na razie powiedzieć, że album jest w pełni skomponowany, a w planach mamy go zarejestrować na początku przyszłego roku. Co będzie dalej? Nie wiemy.
Jakie macie plany na kolejne miesiące? Planujecie jakieś koncerty?
Kontynuować dalej przygotowania do rejestracji nowego albumu, skończyć proces pisania tekstów, rozpocząć poszukiwania wytwórni. Jeżeli chodzi o koncerty, możliwe, że pojawi się jeden, specjalny koncert jeszcze w tym roku, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów.
Bardzo dziękuję za Twój czas 🙂
Dzięki.