Error Label: Miejsce rocka nie jest na złomowisku

0
410
Error Label: Miejsce rocka
fot. materiały prasowe

Error Label to młody zespół z Wrocławia, który tworzą doświadczeni muzycy. Jakiś czas temu wydali debiutancką Epkę – Rust, a obecnie przymierzają się do wydania LP. Chłopaki odpowiedzieli na moje pytania o Epkę, zmianę składu, LP i wiele innych rzeczy. Zapraszam!

Cześć! Jak się miewacie w tych pandemicznych czasach?
Dzięki, nie najgorzej. Jeszcze żyjemy😊 Na szczęście przetrwaliśmy okres lockdownu, braku koncertów i zamknięcia w 4 ścianach. Robiliśmy swoje. Graliśmy cały czas, ćwiczyliśmy w domu, komponowaliśmy nowy materiał, a przede wszystkim nagraliśmy LP, więc chyba nie zmarnowaliśmy tego czasu. Pewnie sporo kapel rozpadło się przez ostatni rok, nie widząc końca obostrzeń i perspektywy, że zagrają na żywo w najbliższym czasie. Mamy więc nadzieję, że w tym roku wrócimy do regularnego grania, bo materiał mamy idealny na gigi na żywo.

Jak się zaczęła Wasza przygoda z muzyką?
Ciężko przytoczyć konkretne wydarzenie. Kiedyś o tym rozmawialiśmy i wyszło na to, że u każdego zaczęło się to w podobny sposób w czasach szkolnych. Był gość, który słuchał rocka i metalu, podrzucił utwór jakiegoś zespołu, później płyty i tak się to rozkręciło. Kolejny krok to szukanie nowych zespołów, płyt i składanie pierwszych kapel. Oczywiście, umiejętności były wtedy niewielkie, ale chęć do grania duża. U jednych przygoda z muzyką trwała krótko, bo po liceum już nie było czasu (studia, praca, rodzina itp.), u innych trwa ona do dzisiaj. U nas nie zapowiada się, żeby ta przygoda szybko się skończyła.

A kto wpadł na pomysł, żeby założyć Error Label?
Error Label powstało z inicjatywy gitarzysty Łukasza Makowskiego i perkusisty Ryśka Kostrubca. Chyba jest to najlepszy skład na początek (taki początkowy skład miała też Metallica😊). Do riffów układanych po nocach w domu doszła sekcja rytmiczna i można było zobaczyć, czy ma to sens. Palce w założeniu Error Label maczał ich wspólny znajomy. Tak się złożyło, że Łukasz wrócił do grania po przerwie, a Rysiek od dłuższego czasu nie grał w kapeli. Miał więc znajomego pałkera i gitarzystę, więc nie zostało mu nic innego, jak tylko spiknąć ich ze sobą. I tak od próby do próby, w salach wynajmowanych na godziny powstawały pierwsze utwory z tego, co Łukasz i Rysiek układali w domach.

fot. materiały prasowe

Jacy twórcy Was inspirują?
Zdecydowana większość zespołów na to pytanie odpowiada, że różni artyści, czy muzycy. My nie będziemy silić się na mega oryginalne odpowiedzi – też inspirują nas różni muzycy, ale jednak z określonego gatunku. Nie możemy powiedzieć, że robiąc utwory jeden gra w stylu RHCP, drugi Metalliki, trzeci Prince’a, czwarty Behemotha i czekamy,co z tego wyjdzie. U nas tak to nie działa. To fakt, że każdy z nas słucha różnych wykonawców, ale jednak zawsze obracaliśmy się wokół stonera, hard rocka i metalu – wspomniane przez Ciebie w recenzji Black Label Society, Black Stone Cherry, Alice In Chains i chyba mało znane w Polsce Texas Hippie Coalition. I takie rzeczy nam wychodzą, to jakby dzieje się naturalnie. Nie zastanawiamy się, w czyim stylu ułożyć kawałek. Staramy się unikać kopiowania tych wykonawców i cieszą nas recenzje naszej muzyki, w których autorzy piszą, że słyszą BLS, Alice In Chains. Nie jest to jednak bezmyślna kopia, lecz starannie ułożona kompozycja. I o to nam właśnie chodzi.

A jak jest z tekstami? Co tutaj jest inspiracją?
Staramy się unikać tematyki śmierci, zagłady, itp. Od tego są inne gatunki muzyki metalowej. Bardziej wchodzimy w tematykę ludzkich relacji, przemyśleń na temat istotnych wydarzeń, ale też mamy kawałki lżejsze – o zabawie w knajpach, miłości do starych samochodów i imprezowaniu z emerytami. Czasami tekst zmienia swoje znaczenie w trakcie układania. Mamy na przykład jeden utwór, który z założenia miał być lżejszy tematycznie, ale podczas powstawania kolejnych wersów poszliśmy w innym kierunku i ostatecznie opowiada on o problemie pedofilii w kościele. Jak widać, rozstrzał tematyczny mamy dosyć szeroki.

Ostatnio zmienił Wam się skład – Szymon Tumielewicz został Waszym basistą. W jakich okolicznościach dołączył on do zespołu?
Tak. zawsze myśleliśmy, że znalezienie wokalisty będzie graniczyło z cudem. To znaczy wokalisty, który oprócz darcia się (bo Wrocław na screamie i growlu stoi) jest w stanie po prostu zaśpiewać. No i oczywiście takiego, który nie odwołuje próby 30 min przed jej rozpoczęciem, ponieważ ma nagle kilka spraw do załatwienia. To nam się udało, ale okazuje się, że znalezienie basisty też nie jest proste. Niestety, do tej pory basiści zmieniali się u nas najczęściej. Można powiedzieć, że nasz pierwszy basista, z którym graliśmy kilka lat, to trzon Error Label. Robiliśmy wspólnie pierwsze kawałki i graliśmy pierwsze koncerty, ale sytuacja życiowa zmusiła go do odejścia z zespołu. Później przewinęło się kilka osób, ale finalnie nie wyszło z tego nic na stałe. Z naszym ostatnim basistą graliśmy ok.1,5 roku. Zagraliśmy kilka dobrych koncertów, ale życie postawiło mu inne priorytety. Szukaliśmy przez kilka miesięcy odpowiedniej osoby, po czym pojawił się Szymon i wydaje nam się, że to będzie dłuższa współpraca. Jest tak samo zaangażowany jak my, jara się muzyką, ma pomysły i przede wszystkim jest świetnym basistą i dobrze się dogadujemy. Z jego doświadczeniem mógł sobie przebierać w ogłoszeniach, więc to, że gra z nami jest dla nas tym bardziej wyróżnieniem. Mamy za sobą pierwszy wspólny gig i było 200% ognia na scenie.

fot. materiały prasowe

Error Label jest młodym zespołem. Ale nie jest to pierwszy zespół, który tworzycie. Z jakich zespołów wywodzi się każdy z Was?
Tak, każdy z nasz ma za sobą doświadczenia z innym kapelami lub solo. Zdobywaliśmy doświadczenie, grając z różnymi ludźmi, ale, niestety, nie udało się wtedy stworzyć stałego, mocnego składu. Kończyło się głównie na próbach i kilku koncertach. Szymona można kojarzyć z dość znaną nazwą na polskim rynku metalowym – Vane. Grał też z niemieckimi kapelami. Przemek zdobywał np. wyróżnienia na konkursach piosenki aktorskiej. Mamy więc nadzieję, że w końcu nasze nazwiska będą kojarzone z Error Label.

Chcecie wkrótce wydać płytę. Kiedy możemy spodziewać się jakiegoś nowego singla z niej?
Płyta jest już gotowa. Aktualnie szukamy wydawcy, ale wygląda na to, że chyba wydamy ją własnym sumptem w ciągu 2-3 miesięcy. Mamy w planach nakręcenie 2-3 klipów i postawimy na konkretną promocję w sieci. Nasz LP zawiera 8 utworów i mamy wybrane 3-4 tytuły, które mogą promować płytę, więc już powoli zaczynamy działać. Pierwszy klip planujemy opublikować w sieci pod koniec wakacji, drugi na jesień, a kolejny zimą.W drugiej połowie tego roku można spodziewać się od nas jeszcze kilku utworów związanych z naszym akustycznym projektem, powoli kończymy nagrania. Także w drugiej połowie roku sporo będzie się u nas działo. Stay tuned!

Czy longplay będzie się bardzo różnić od Epki?
Myślę że tak. Na EP były 4 utwory,a na LP jest ich 8, więc LP jest bardziej zróżnicowany. Wydaje nam się bardziej rock’n’rollowy, ale oczywiście w naszym stylu. Są utwory, gdzie jest podwójna stopa z gęstym basem, growlem i ociekającym tłuszczem riffem, są utwory rockowe, szybkie i bardzo ciężkie, ale znalazło się też miejsce na coś spokojniejszego. Wiemy, że wszystkim nie dogodzimy, mimo tego mamy nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie na tej płycie.

fot. materiały prasowe

Jak w ogóle oceniacie Waszą Epkę – Rust? Jesteście z niej zadowoleni czy teraz nagralibyście ją inaczej?
Oceniamy ją bardzo dobrze i na szczęście ludzie, którzy obracają się w tych klimatach, również. Płyta nie dostała żadnej negatywnej, ani nawet średniej oceny. Wszyscy oceniali ją bardzo wysoko. Na tamtą chwilę zagraliśmy najlepiej jak mogliśmy, wybraliśmy najlepsze naszym zdaniem brzmienie i zdecydowaliśmy się na jej wydanie. Możemy teraz gdybać, że mogliśmy ustawić inne brzmienie, wybrać inne utwory itp. Finalnie jesteśmy z niej zadowoleni i na szczęście ludziom też się podoba. Może kiedyś zrobimy remaster i porównamy.

A o co chodzi z tytułem – Rdza? Jakie jest znaczenie tego tytułu?
Rdza, ponieważ ten gatunek muzyczny chyba trochę zardzewiał i ludzie, którzy go słuchają trochę też. Przestali szukać nowych zespołów i czekają, co im radio zaserwuje. Sami o sobie też chyba możemy powiedzieć, że w pewnym momencie przestaliśmy się jakoś bardzo tym wszystkim przejmować i dopiero jak zobaczyliśmy, że w Error Label dzieje się coś ciekawego, to jakby ta rdza zaczęła schodzić i pomyśleliśmy, że może jednak miejsce rocka nie jest na złomowisku i może dać ludziom jeszcze sporo dobrej energii.

fot. materiały prasowe

Jak wygląda promocja Was jako zespołu, który niedawno wydał pierwszą Epkę? Jest Wam trudniej dotrzeć do potencjalnych odbiorców, czy jednak internet Wam sporo ułatwia?
Żyjemy w czasach, gdy publikowanie treści w mediach socjalnych przypomina tak zwane krzyczenie do pustej studni, a walutą cyfrowej gospodarki jest uwaga odbiorców. Z jednej strony jest naprawdę trudno przebić się przez ten cały zgiełk, a z drugiej nie posiadając zasobów w postaci imponującej liczby „podążających” trudno jest zdobyć czyjąś uwagę. Wiodące portale społecznościowe celowo obcinają twórcom zasięgi, aby skłonić ich do wykupowania reklam. Mimo tego korzystamy z dóbr miłościwie nam panującej ery cyfrowej, bo cenna jest dla nas każda osoba, która zwróci uwagę na naszą muzykę.

Czego mogę Wam życzyć?

Przede wszystkim wytrwałości, bo robimy już to od jakiegoś czasu i bywa różnie, ale jeszcze mocno w to wierzymy. To chyba najważniejsze, bo jak zrobimy już krok do przodu to sami zadbamy o to, żeby utrzymać tempo. Ave!!!

To tego Wam życzę 🙂 Dzięki za Wasz czas 🙂

My również dziękujemy 😊

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments