Na koncert czekaliśmy ponad rok i jedno jest pewne – było warto! Electric Callboy po raz kolejny udowodnili, że potrafią porwać tłumy, a ich koncerty są na bardzo wysokim poziomie.
Zanim gwiazda wieczoru pojawiła się na scenie, publiczność mogła posłuchać dość krótkiego występu duetu Wargasm oraz koncertu zespołu Bury Tomorrow, którzy zaprezentowali się świetnie i rozgrzali przed głównym koncertem, który ku mojemu miłemu zaskoczeniu zaczął się jeszcze wcześniej, niż początkowo zapowiedziano! Electric Callboy z precyzją szwajcarskiego zegarka pojawili się na scenie o 21:00.
Od pierwszych sekund było wiadomo, że koncert spełni oczekiwania fanów. Koncert rozpoczął się od tytułowego Tanzneid, z niesamowitą energią, która nie słabła! Setlista obejmowała najnowsze utwory oraz dobrze znane hity z wcześniejszych lat twórczości – nie zabrakło Hype Hype, Pump It czy Tekkno Train.
Do wizualnej części nie można mieć zarzutów! Kolorowe światła były świetnie skomponowane z muzyką. Na telebimach pojawiały się różnorodne wizualizacje, a na fanów kilkukrotnie obsypało się konfetti. Nie brakło również efektów pirotechnicznych, które dopełniały całe show. Muzycy natomiast kilkukrotnie zmienili stylizacje, które fani mogą kojarzyć z teledysków zespołu.
Wracając do setlisty i muzycznej części – mimo że sprawdzałam, które dokładnie utwory grali na poprzednich koncertach na trasie, były również elementy zaskoczenia. Chociażby akustyczna wersja piosenki Fuck Boi oraz Everytime We Touch, które Nico Sallach odśpiewał wśród publiczności z fortepianowym akompaniamentem. Po pierwszej zwrotce, nie sądziłam, że usłyszymy wersję, jaką znamy, ale Everytime… przeobraziło się w mocne, electro brzmienie, któremu towarzyszyły kolejne świetne wizualizacje i światła.
Muzycy podczas koncertu wielokrotnie dziękowali fanom, za przyjście oraz za towarzyszenie im podczas kilkunastoletniej kariery. Pozostaje czekać, aż kolejny raz pojawią się w Polsce! Miejmy nadzieję, że niedługo!
