Agata „DZIARMA” Dziarmagowska zaczynała swoją karierę w programach Mam talent! i X-Factor. Pierwszego singla wydała w 2014 roku, a debiutancki album – w 2021 roku. 2 lutego ukazała się jej nowa płyta – Wifey. W rozmowie dla KM DZIARMA opowiedziała o terapii, muzyce oraz o kobiecej sile. Zapraszamy do lektury!
Twój pierwszy singiel – Mogę wszystko, nic nie muszę – ukazał się w 2014 roku. Jak się czujesz po tych 10 latach kariery? Jak się zmieniłaś?
Dorosłam przede wszystkim. Z zagubionej nastolatki stałam się silną kobietą i pewną siebie wokalistką. Nauczyłam się wiary w siebie i pokory. Nauczyłam się mówić „Nie”.
W wywiadzie u Żurnalisty powiedziałaś, że odchodzisz od buntu i przestałaś już komukolwiek cokolwiek udowadniać. Kiedy do tego dojrzałaś?
Nie wiem dokładnie kiedy. Wraz z terapią i dojrzewaniem nauczyłam się kochać i słuchać siebie. Stało się dla mnie priorytetem, co myślę o sobie ja, a mój umysł stał się świątynią, o którą dbam.
Dlaczego w ogóle zdecydowałaś się iść na terapię? Co ona Ci dała?
Zdecydowałam się iść na terapię przez wiele czynników przede wszystkim BPD [zaburzenie osobowości borderline – przyp.red.]. Terapia dała mi kontrolę nad emocjami, której wcześniej nie posiadałam. Nadal czuję wszystko mocniej niż przeciętny człowiek, ale terapię zakończyłam już rok temu z sukcesem. To była decyzja terapeuty. Czuję się stabilna i szczęśliwa, ale dojście do tego momentu trwało latami.
Czy terapia miała wpływ na Twoją twórczość?
Tak. Zdecydowanie. Szczególnie na moją pewność siebie jako wokalistki.
2 lutego ukazała się Twoja nowa płyta – Wifey. Czy proces pracy nad nią bardzo różnił się od pracy nad płytą DZIARMA?
Tak. Przede wszystkim tym, że pracowałam tylko z jednym producentem- Miroff’em. Jedynymi co-writerami byli goście. Ilość ludzi pracujących przy projekcie od strony artystycznej była zdecydowanie mniejsza niż poprzednio, co rzutowało na bardziej intymny wydźwięk płyty. Intymnie czułam się również w studiu – nagrywając teksty z mojego pamiętnika, miałam poczucie, jakbym była u siebie w domu.
W przyszłości nie wykluczam kolaboracji w większą ilością artystów i producentów. Tworząc i nagrywając każdy z moich projektów dużo się uczę. Każde z tych doświadczeń jest dla mnie równie ważne.
O co chodzi z tytułem?
„Wifey” oznacza żoneczkę. Na okładce pokazuję, że daleko mi od perfekcyjnej żony. Perfekcyjnie widzę się tylko ja w odbiciu lustra, które trzymam w ręku.
Przekazem tytułu jest to, że ja jako kobieta nie muszę udowadniać swojej wartości nikomu oprócz samej siebie. To dla siebie jestem Wifey.
Jak w ogóle powstają Twoje piosenki?
Na podłodze w salonie przy beacie Miroffa i kieliszku wina.
W wywiadach mówiłaś m.in.: o tym, że byłaś szykanowana z powodu swojego udziału w talent show, o tym, co mówił do nastoletniej Ciebie Wojewódzki w wywiadzie i o tym, jak ludzie mocno Tobą sterowali na początku Twojej kariery. Musiałaś wykształcić w sobie siłę, aby móc działać na swoich warunkach, a nie kogoś, czy ta siła była w Tobie, tylko ukryta?
Tak. Z każdego etapu w moim życiu wyciągam wnioski. Dorastałam w branży muzycznej, co nie było łatwe. Po latach mam już poukładane w głowie. Wiem, czego nie chcę, co chcę i jakimi ludźmi chcę się otaczać.
Otwarcie mówisz o seksie, mówisz o sile kobiet, o tym, że powinnyśmy być odważniejsze, otwarcie i aktywnie wspierasz kobiety, spełniasz marzenia… Czy Twoim zdaniem możesz być dla młodych dziewczyn wzorem do naśladowania?
Nie czuję się niczyim wzorem do naśladowania. Myślę, że czasy się zmieniają i kobiety są teraz bardzo odważne. Najważniejsze, żeby robiły wszystko w zgodzie ze sobą i wspierały się wzajemnie, a nie podcinały sobie skrzydła.
Co byś powiedziała młodym dziewczynom, które zaczynają karierę muzyczną? Ty zaczęłaś w wieku 15 lat…
Zapamiętaj, kim jesteś w środku jako dziewczyna mieszkająca w Polsce, córka twojej mamy, wnuczka babci. Twoje prawdziwe „ja”. Nie trać w sobie delikatności i dobroci w tym zimnym świecie, w którym często musimy się zbroić, by przeżyć.
W wywiadzie dla Onetu powiedziałaś: „To jest czas kobiet w ogóle. Stajemy się coraz silniejsze i nie pozwalamy się już uciszać. To było wspaniałe, kiedy w zeszłym roku wszystkie wyszłyśmy na ulice i krzyczałyśmy te same hasła. Najpopularniejszą wokalistką obecnie w Polsce jest sanah, która też w bardzo bezpośredni sposób zwraca się do słuchaczy. Stajemy się niezależne i nie musimy nikogo słuchać, a faceci niech zrozumieją, że nie są najważniejsi na tym świecie. Kiedyś panowie na wysokich stanowiskach mi powtarzali, że kobiecy rap w Polsce się nigdy nie sprzeda i żebym dała sobie z tym spokój. Zobacz, jak bardzo się pomylili. Dzisiaj babki naprawdę mają ogromną moc”. Rap w Polsce to męski sport? Twoim zdaniem? Czy może tutaj istnieje równouprawnienie?
Kobiety w polskim rapie raczej były zawsze postrzegane jako „akcesorium” w klipie lub koleżanki od refrenów czy feacików. Cieszę się, że się to zmienia. Im nas więcej, tym lepiej. Róbmy swoje i nie zastanawiajmy się, dla jakiej płci to sport. W muzyce chodzi o wolność tworzenia. Nie dajmy się szufladkować. Piszmy bars’y.
W 2021 roku mówiłaś dużo o tym, że słuchacze potrzebowali raperek m.in.: ze względu na sytuację w kraju. A jak jest teraz? Raperki powinny się wypowiadać na tematy polityczne? Ty nie chcesz się opowiadać po jakiejkolwiek stronie…
Wolę rozmawiać o muzyce, nie o polityce.
Rozumiem. Spełniasz się muzycznie. A czy jest jakieś marzenie, którego jeszcze nie spełniłaś, a chciałabyś?
Chciałabym wyjechać z Polski do obcego kraju sama i pisać muzykę, chodzić na spacery i uczyć się nowego języka.
Jesteś szczęśliwa? Czym dla Ciebie w ogóle jest szczęście?
Jestem bardzo szczęśliwa. Szczęście to dla mnie miłość do samej siebie, spokój, zdrowie i przyjaźń. Mam wszystkie te rzeczy. Jestem wdzięczna.
Bardzo dziękuję za Twój czas 🙂
Dziękuję za rozmowę!