Na pierwszy rzut oka Big Belly Boy może brzmieć jak tytuł kreskówki z grubym bohaterem. Ale to coś zupełnie innego – to drugi legalny album Olszykumpla, rapera z Płocka, który lubi rzucać słuchaczom wyzwania i nie zamierza nikogo głaskać po głowie.12 numerów, nieco ponad 27 minut – udowadnia, że artysta nie potrzebuje wielkich produkcji, by zrobić hałas.
Rap z dystansem
Olszakumpel nie owija w bawełnę – to nie jest płyta o samoakceptacji, zdrowym stylu życia czy promowaniu body positive. Big Belly Boy to symbol luzu, dystansu, ale i delikatnej zadziorności.
Na albumie jest sporo braggi, lokalnych smaczków z Płocka, dużo humoru i ironii. Ale nie brakuje też refleksji, które, mimo że schowane między żartami i punchline’ami, pokazują, że Olszakumpel ma nie tylko język ostry jak nóż, ale i coś w głowie.
Tracklista jak talerz obiadu
Pełna lista utworów prezentuje się jak menu z kilkugwiazdkowej restauracji– od rozgrzewkowego Suto (Intro), przez pokręcone Pascal po prostu gotuj, aż po bangerowy tytułowy Big Belly Boy. Jest też Snorlax – hołd dla Pokémonów i przy okazji hymn dla śpiochów. Całość zamyka Dieta sokowa, która z przekąsem podsumowuje temat przewodni albumu.
Na uwagę zasługuje też Bbbefsztyk – jedyny numer z gościnnymi udziałami, który wyszedł tuż przed premierą jako miła niespodzianka.
Single i akcje promocyjne, czyli jak się robi hałas
Promocja albumu była przemyślana, ale w stylu Olszykumpla – z dystansem i humorem. Najpierw pojawił się tytułowy Big Belly Boy z mocnym teledyskiem. Potem był Pascal po prostu gotuj – numer, który równie dobrze mógłby być rapową wersją programu kulinarnego dla gangsterów. A na koniec, już po lekkim opóźnieniu premiery, wyszedł wspomniany wcześniej Bbbefsztyk z gościnnymi wersami, które dodały projektowi smaku.
Surowo, śmiesznie, szczerze
Big Belly Boy to płyta dla tych, którzy tęsknią za rapem bez filtrów, bez kalkulacji i bez obsesji na punkcie radia. Minimalistyczna produkcja tylko podkreśla energię i bezczelność kawałków. Są tu linijki, które bawią, ale i takie, które zmuszają do ruszenia głową. Są cytaty, które mogłyby lecieć na murach osiedli, i bity, które bujają bez konieczności wstawania z fotela.
Big Belly Boy, wielki brzuch – wielkie serce
Olszakumpel nagrał płytę, która nie próbuje być dla wszystkich – i to jej największa siła. Big Belly Boy to album, który można nazwać manifestem niezależności, ironią w czystej postaci i pokazem tego, że szczerość, lokalność i odrobina absurdu to doskonały przepis na coś niespotykanego.
Słuchając tego krążka, czujesz, że zostałeś zaproszony na domówkę, gdzie najesz się pizzą, usłyszysz śmieszne historie i gościa z mikrofonem, który wie, co robi. Smacznego!