Dzisiaj odbyła się premiera debiutanckiego albumu Ani Leon – Łezki. Czy ta wokalistka jest objawieniem na polskiej scenie muzycznej, a Łezki to debiut roku?
Talentem Ani Leon zauroczyłam się jeszcze w zeszłym roku, kiedy ze swoim zespołem grała jako support przed listopadowymi koncertami Darii Zawiałow. Łezkito absolutny dark pop, czyli takie klimaty, które wręcz uwielbiam i od razu wpadły mi w ucho na jej występach. Zresztą, słychać to już na samym starcie za sprawą pierwszego numeru z tracklisty – Intro. Warto zaznaczyć, iż mamy tutaj do czynienia z utworami śpiewanymi i w języku angielskim, i polskim. Intro zabiera nas do innego, kosmicznego wręcz świata, w którym – za sprawą dźwięków – unosimy się w jakiejś grawitacji. Bardzo przyjemnej, zresztą, gdyż jeszcze wiele dobrego przed nami…
Przedsmak przed pierwszym singlem i tytułowe Łezki
… a na myśli mam Chemistry, które jest absolutnie idealne. Prócz bardzo ciekawej i ładnej linii melodycznej, zachwycił mnie tekst i chórki. Po prostu top wszystkich topów.
Zaraz po tym utworze, dostajemy Łezki – pierwszy singiel, który wywołał niemałe zamieszanie w polskiej branży muzycznej. Szczerze pisząc, dużo w promocji debiutu Ani wywołał nagrany przez nią cover hitu Krzysztofa Zalewskiego. A co mówi sama artystka o Łezkach?
Pisząc tę piosenkę wróciłam do swoich wspomnień – kiedy to nie ja byłam osobą, która decydowała o końcu relacji. I mimo tego, że mściwa nie jestem, to piosenką przecież krzywdy nie zrobię. Więc odwróciłam role w utworze. To nie jest chyba forma terapii – przynajmniej nie takiej, którą polecają, ale sprawiło mi to frajdę i mam nadzieję, że każdy ze złamanym sercem po-ironizuje razem ze mną i poczuje się dzięki temu po prostu lepiej!
Niby „łezki lecą, lecą łezki”, a i tak jest przyjemnie.
Drugi singiel
Tańcz to drugi utwór promocyjny debiutancki album Leon. Tutaj bardziej słyszalna jest elektronika i troszkę techno, niż dark pop, choć to są wyłącznie moje odczucia. Bardzo ciekawie zostało rozegrane to, że jak Ania zaczyna śpiewać, to melodia jest trochę cicha i na odwrót. Ewidentnie skupiono się tutaj na przesłaniu całej kompozycji.
Wzruszający faworyt
Nie mam pojęcia dlaczego, ale po prostu You N I mnie niezwykle wzrusza. Szczególnie refren. Im dłużej wciskam tak zwany „replay” , tym większe emocje czuję i one są takie, że logicznymi słowami nie da się ich opisać. To trzeba poczuć, a wiem coś o tym, ponieważ za każdym razem mam niezwykle widoczną gęsią skórkę, która przechodzi po całym moim ciele. Obłęd, a zarazem faworyt z całego albumu.
Podsumowanie
Powtórzmy teraz pytanie zadane na samym początku recenzji. Czy ta wokalistka jest objawieniem na polskiej scenie muzycznej, a Łezkito debiut roku? Otóż… tak. Jestem zachwycona wydawnictwem, jak i nią samą. Cieszy mnie także to, że płyta nie jest przesadzona językowa – to znaczy, iż mamy troszkę tego, troszkę tego, ale nie na siłę. Za sprawą bonusowych utworów możemy posłuchać dwa kawałki po polsku i wybrać sobie, którą wersję wolimy. Jestem pewna, iż każdemu słuchaczowi coś wpadnie do ucha i głos Ani Leon pozostanie w naszych głowach na długo. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać na pierwsze solowe koncerty artystki. Ja już na jej supportach byłam, ale to dla mnie zdecydowanie za mało i chcę więcej. Mam również nadzieję, że polska branża muzyczna doceni jej Łezki, gdyż dziewczyna odwaliła świetną robotę.
Takie albumy jak Ani Leon obnażają kiepskich recenzentów.