Amorphis, Sólstafir i Lost Society zagrali w Polsce. Wystąpili w Gdańsku i Krakowie. Jak wypadli na tym drugim koncercie?
Nie będę ukrywać – moja obecność na tym koncercie była spowodowana tym, że mieli zagrać Lost Society. Ich ostatnia płyta – If The Sky Came Down, jest, moim zdaniem, świetna, więc tym bardziej chciałam ich zobaczyć na żywo. Poza utworami z najnowszego albumu, na przykład 112, What Have I Done lub Awake, zagrali także m.in.: No Absolution.
Dla mnie – najlepszy występ tego wieczoru! I, prawdę mówiąc, jedyny udany, ale o tym potem. Sammy jest bardzo dobrym frontmanem. Widać było, że miał wielką radość z tego, że jest na scenie. Niemal cały czas utrzymywał kontakt z publiką i zachęcał ją do wspólnej zabawy. A publiczność nie pozostawała wobec jego zachęt obojętna – zresztą, część osób przyszła do Hype Parku właśnie ze względu na Lost Society.
Mnie się mega podobało! Czekam na ich kolejny koncert w Polsce – mam nadzieję, że będzie to gig headlinerski, bo 40 minut koncertu to jest zdecydowanie za mało jak na Lost Society!
Jakbym miała określić występ Sólstafir jednym słowem, byłoby to słowo „nudny”. Niestety, taka jest prawda. Przez 40 pierwszych minut nie było żadnej interakcji ze strony zespołu z publiką – muzycy skupili się na odegraniu utworów i dopiero po tych 40 minutach frontman próbował nawiązać jakąś interakcję. Nieźle mu nawet szło, bo fani odpowiadali, ale dla mnie było tego za mało. Nie lubię, kiedy artyści tylko grają, a kontakt z odbiorcami leży. A tutaj tak było. Wynudziłam się przez tę godzinę.
Gwiazda wieczoru
Na Amorphis było trochę lepiej. Fini zagrali m.in.: Among Stars, Sky Is Mine, Into Hiding lub Bad Blood. Nie mogę odmówić Tomiemu dobrego głosu i tego, że starał się nawiązywać kontakt z fanami. Na pewno wypadło to lepiej niż podczas Sólstafir…
Ale, ponownie, wynudziłam się. Wiem, że pewnie jestem osamotniona w tej opinii, ponieważ publika reagowała entuzjazmem – nawet crowdsurfing miał miejsce! Podobały mi się wizualizacje, które były wyświetlane na ekranach diodowych. Nie zmienia to jednak faktu, że niezbyt mi się podobało i – ponownie – wynudziłam się.
Był to mój drugi koncert Amorphis i zdecydowanie ostatni. Na Sólstafir na pewno też już nie pójdę. Co do Lost Society – pójdę jeszcze wiele razy!
Hej!
Całkowicie błędna recenzja.
Lost Society -mozna było jakosc znieść.
Solstafir -obłędny
Amorphis – dali radę
Pozdro Marek
Uważam podobnie jak Marek. Ale że każdy z nas ma inny gust, to nie ma co się sprzeczać. Dla mnie otwieracz gra shot, ktoś inny się tym jara. Spoko.
Dla kogoś innego shitem będzie jakiś mój faworyt. Luz.