„Zwykła przyzwoitość” W. Chmielarza [recenzja]

0
200
Zwykła przyzwoitość

Wojciech Chmielarz to jeden z tych autorów, który chyba bardzo przywiązuje się do swoich postaci. W zeszłym roku zachwycił czytelników szóstym tomem serii o komisarzu Mortce. Dwa lata temu kończył (czy aby na pewno?) cykl Gliwicki. Tym razem znów mamy do czynienia z Bezimiennym, którego poznaliśmy wcześniej w Prostej sprawie i Długu honorowym. Zwykła przyzwoitość to, tak jak poprzedniczki, powieść sensacyjna. Czy dowiemy się w końcu czegoś więcej o tajemniczym bohaterze?

Lokator

Bezimienny znajduje w prasie ogłoszenie o wynajmie pokoju. Od teraz będzie stacjonował na warszawskich Włochach u pewnego staruszka, którego surowe zasady nie zniechęcają bohatera. Potrzebuje po prostu jakiegoś małego lokum na jakiś czas. Jednego dnia pana Henryka odwiedzają bandyci, którzy nie spodziewają się dodatkowego lokatora. Interwencja Bezimiennego powoduje, że niechcący wpada on w sam środek huraganu, a dokładniej w aferę związaną z nieruchomościami. Do akcji wkracza również Aldona – bratanica Henryka, która próbuje pomóc wujowi. Sprawa okazuje się jednak skomplikowana, a zamieszane w nią osoby mają dużo do stracenia.

Wysoki coś ten czynsz

Zwykła przyzwoitość, oprócz oczywiście głównego bohatera, ma parę cech wspólnych ze swoimi poprzedniczkami. Przede wszystkim autor nie rezygnuje z ciekawych opisów wszelakich walk, bójek i ataków. Działa to oczywiście na korzyść, bo z opisami chodzą w parze wyjaśnienia – sensowne, uzasadnione prawami fizyki i anatomii. Dlatego choć jest tu sporo scen akcji, jesteśmy w stanie uwierzyć, że ktoś dzięki sprytowi i doświadczeniu jest w stanie pokonać przeciwnika, który znajduje się w pozornie lepszej pozycji. Kiedy można wygrać – można wygrać. Kiedy przegrana jest bardziej oczywista – nie ma się co czarować, można jedynie oczekiwać cudu. Autor na szczęścia zna granice dobrego smaku, przez co wszelakie potyczki, czy to walki na pięści, czy strzelaniny, nie są naciągane i oderwane od rzeczywistości.

A odsetki rosną

To co jeszcze działa dobrze, to na pewno sama postać Bezimiennego, choć może po trzeciej książce czytelnik zwyczajnie przyzwyczaja się już do jego tajemniczości. Jeśli tak jest to nadrabiają inni bohaterowie. Są przerysowani, ale tylko odrobinkę. Na tyle, że są charakterystyczni, niekiedy zabawni i ciekawi. Mają w sobie emocje i je dostarczają. No tak, bo sam temat w czytelnikach wywoła emocji sporo. Począwszy od spraw wykorzystywania naiwności starszych osób, poprzez traktowanie imigrantów aż po przemoc w domu… Zwykła przyzwoitość brnie przez wiele drażliwych kwestii, ale ostatecznie pozwala nam samemu wyciągnąć wnioski i zastanowić się nad aspektami, które może nie dotyczą nas bezpośrednio, ale na pewno gdzieś w otoczeniu są zauważalne.

Lewo, prawo

A skoro już o poruszaniu wrażliwych strun… to, co wybrzmiewa głośno w tej książce, to szeroko pojęta polityka, zwłaszcza sprawy imigrantów i granicy, ale też związanych z nimi aktywistów. I to jest coś, co wielu może odrzucać, szczególnie w tych fragmentach, kiedy główne skrzypce gra postać Michasi. Nie warto jednak skreślać książki przez uprzedzenia, a może właśnie dobrze jest poznać jakiś inny punkt widzenia, choćby ten widoczny w historii, która ma być przede wszystkim rozrywką. Przy tej pozycji można się dobrze bawić. Napięcie utrzymuje się przez większość czasu, nawet jeśli parę zabiegów jesteśmy w stanie zauważyć przed ujawnieniem plot twistów. Wojciech Chmielarz zaserwował nam na tą jesień solidną sensację, dobry kryminał. Warto zapoznać się z serią, jeśli jeszcze nie miało się jej w ręce. Cykl można czytać bez zachowania kolejności chronologicznej.

Zwykła przyzwoitość ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy.


Zachęcamy do zapoznania się z recenzją książki Hacjenda.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments