Trzy lata temu wydawnictwo Stara Szkoła zaprezentowało polskim fanom grozy Szczelinę. Powieść podbiła serca czytelników. Była nominowana w licznych plebiscytach, więc znawcy gatunku, choć raz musieli o niej słyszeć. Nic więc dziwnego, że kiedy na półki księgarni trafił Wiatr, oczekiwania były wysokie.
Dziwne nagranie
Historia zaczyna się niewinnie, bo od znalezienia na pustym, przydrożnym parkingu kamery samochodowej. Po długich rozważaniach, co z nią zrobić, nasz bohater decyduje się zabrać ją ze sobą. Spodziewa się, że nagrania pomogą mu odnaleźć właściciela, ale to, co zarejestrowała kamera będzie dużo bardziej zagadkowe, niż mógłby przypuszczać.
“Ona przychodzi, gdy wieje wiatr”
W książkach Jozefa Kariki przeraża głównie klimat. Akcja Wiatru dzieje się w dużej mierze w nocy, kiedy za oknem jest szaro albo już zupełnie ciemno. Elementy grozy są tu dobrze wyważone, a suspens nie pozwala nam nigdy do końca uwolnić się od poczucia niepokoju. Zupełnie, jakby przez cały czas ktoś zaglądał nam przez ramię. Mamy też klasyczny motyw tajemniczej kobiety w czerni, który ostatecznie okazuje się czymś zupełnie nieoczywistym.
Jazda bez trzymanki
Wiatr to horror, który spełnia swoje zadanie. Straszy czytelnika. Dostarcza emocji. Przy tym jest też ciekawy, a przynajmniej do połowy powieści. Później mocno się przeciąga. Wleczemy się za bohaterami po uliczkach słowackich miasteczek i wiosek, zastanawiamy nad legendami i zjawiskami pogodowymi, a także przyglądamy się powoli następującemu szaleństwu. Niestety, poza grozą nie ma tu zbyt wiele do wychwalania.
Witamy na Podhalu
Zarówno Szczelina, jak i Wiatr w dużej mierze traktują o ludzkiej psychice. To w głowach bohaterów dzieje się prawdziwy horror. Po wielu kartkach zaczynamy wątpić w otaczający nas świat. Ci, którzy lekturę obu tych powieści mają za sobą, na pewno zauważą, że Szczelina wypada w tej i w wielu innych kwestiach dużo lepiej. Jest bardziej przemyślana, a wszelkie absurdy są tam wytłumaczone tak, że zaczynamy w nie wierzyć. Wiatr nie daje do myślenia, a szkoda, bo Karikę ceniłam właśnie za to, że zostawiał w czytelnikach nutkę niepokoju nawet, kiedy skończyli czytać ostatni rozdział.
Filozoficzna paplanina
Jozef Karika napisał niezłą książkę, która najwięcej traci pod koniec. Filozoficzne dylematy ciągną się w nieskończoność. Trudno jest nawet jednoznacznie stwierdzić za czym przez całą lekturę podążaliśmy. Autor chyba na siłę chciał zawrzeć w Wietrze te elementy, które sprawdziły się we wcześniejszych książkach i zwyczajnie przesadził. Jego specyficzny styl pisania albo się kocha, albo nienawidzi, ale obawiam się, że przez wiele niepotrzebnych i niezrozumiałych hipotez, ta pozycja rozczaruje wielu jego fanów. Może wystarczyło tym razem napisać coś prościej?
Zachęcamy do zapoznania się z recenzją książki Całopalenie.