Wędrujący ogień – Znalezione na strychu

0
52
Wędrujący ogień Znalezione na strychu
fot. Magda Grzyb

Kolejna powieść przyrównana do mistrzowskiej twórczości J.R.R Tolkiena. Guy Gavriel Kay jest autorem trylogii Fionavarskiego Gobelinu, Wędrujący Ogień jest drugim tomem kontynuującym losy piątki przyjaciół. Ja przygodę z kanadyjską piątką rozpoczynam od drugiego tomu.

Fabuła wyjątkowa?

Nie mogę wypowiedzieć się na temat pierwszego tomu, jednak skrót poprzednich wydarzeń pozwala mi sądzić, że historia piątki przyjaciół niekoniecznie może zaliczać się do wyjątkowych. Motyw przeniesienia się z realnego świata do równoległej krain pełnej magii i bożków, motyw wybrańca i walki ze złem. Przypomina wam to coś? Oczywiście i to niejedną powieść fantasy. Zatem, co wyróżnia Wędrujący Ogień? Moim zdaniem nic. Jest to kolejna powieść pełna emocji, barwnych bohaterów oraz interesujących mitycznych postaci. Nie każda powieść musi być nowatorska czy wyszukana. Wędrujący Ogień to przyzwoita historia i takie samo wykonanie, chociaż posiada kilka mankamentów. 

O zgrozo, co pan piszesz?

Już pierwsze rozdziały pozostawiły po sobie pewien niesmak. Język, jakiego używają bohaterowie i sam – trzecioosobowy – narrator, jest momentami sztuczny i nieudolnie sili się na stylizację kilku epok wstecz. Postacie nie zyskały mojej sympatii, są nimi dorośli ludzie, a ich zachowania są irracjonalne i niemal irytujące. Ciężko przebrnąć przez historię z tak przytłaczającymi i sztucznymi dialogami. Według mnie bohaterowie są elementem, który przeszkadza historii. Autor broni Wędrujący Ogień tworząc postacie odczuwające prawdziwe emocje, ponieważ one opisane są w sposób trafiający do czytelnika. Sytuacje, które spotykają naszych bohaterów są niecodzienne, ale ich odczucia jak najbardziej, dzięki temu jesteśmy w stanie im współczuć czy delikatnie kibicować

Porównywany do Tolkiena

Owszem, możemy go porównać. Ale czy to dobry pomysł porównywać odnowionego Fiata 125p z nowiutkim, dopracowanym i błyszczącym Maserati? Każdy z nich ma swoje wady i zalety, ale czy Fiat jest spełnieniem marzeń? Nie do końca. Mam wrażenie, że od wielu lat panuje trend na określenie książek z gatunku fantasy do twórczości Tolkiena. W ten sposób próbuje się wypromować daną pozycję czy wrzucić książki fantastyczne do jednego pudła gromadzącego rzeczy związane z magią i elfami. Wędrujący Ogień jako druga część historii, dla mnie wprowadzenie – nie porywa mojego serca. Moim zdaniem tytuł ten został skrzywdzony marketingowym dopiskiem – bestseller porównywany z książkami Tolkiena. Widząc ten komunikat oczekujemy podobnego poziomu, chcemy zobaczyć Maserati, a pan z salonu pokazuje nam Fiata

Elfy, Tkacz i Spruwacz

Fabuła Wędrującego Ognia jest mocno inspirowana nordyckimi wierzeniami, więc dla fanów owej tematyki będzie interesującą interpretacją dawnych mitów i legend. Powieść ma swoje zalety, o których warto wspomnieć i zachęcić do chociaż próby zmierzenia się z trylogią Fionavarskiego Gobelinu. Po pierwsze i dla mnie najważniejsze – dobrze zbudowany świat przedstawiony. Krainy z własnymi władzami oraz usystematyzowaną hierarchią były opisane dokładnie i zrozumiale, w ciekawy sposób. Mityczne postacie znane z legend, przeniesione na łamy powieści, stały się żywsze i bliższe czytelnikowi

Trochę krytyki nie zaszkodzi

Główni bohaterowie to największa wada powieści, co jest ogromną przeszkodą, ponieważ ciągle wczytujemy się w ich drętwe i nienaturalne dialogi. Na szczęście jest jakieś ALE: bohaterowie poboczni (niestety jednowymiarowi) ratują sytuację i powieść staje się przeciętną formą rozrywki. Nie mogę nazwać jej lekką lekturą na leniwe popołudnie, ponieważ autor zadbał o warstwę historyczną, rozbudowane historie i akcję, która wymaga zaangażowania. Prawdopodobnie nie wrócę do Wędrującego Ognia, mimo to jest to książka godna polecenia i zapoznania się z jej treścią. 

Znalezione na strychu

Znalezione na strychu, czyli seria recenzji o książkach, które przypadkiem otrzymały drugie (a może kolejne już) życie. Wszystkie książki tej serii są nabyte dzięki aukcjom na Allegro, gdzie kupuję je na kilogramy za bezcen, pochodzą z zasobów antykwariatów, zostały oddane przez przyjaciół lub wyczekiwały na swoją szansę ułożone na niewygodnym kocu na podrzędnym pchlim targu. Specjalne miejsce w moim sercu mają te odnalezione na strychu nie tylko moim, ale moich znajomych, czy obcych ludzi ceniących ich wartość. Warto spojrzeć wgłąb zakurzonych szaf i pudeł, warto dać im kolejną szansę na oczarowanie


Zajrzyjcie do poprzedniej recenzji serii!

Polskie opowieści z dreszczykiem – Znalezione na strychu

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments