Wydawnictwo Otwarte zadbało o to, by przeglądając bookstagrama, każdy fan literatury pięknej choć raz natknął się na Sen o okapi. Potencjalnych czytelników przyciągnęła na pewno wyjątkowo piękna okładka i krótki podpis „światowy bestseller”. Czy poza cudownym „opakowaniem” powieść Mariany Leky ma do zaoferowania coś więcej?
Proroczy sen
Tytułowe okapi śni się Selmie, czyli babci głównej bohaterki, gdy ktoś ma umrzeć. Nic więc dziwnego, że kiedy ta pewnego ranka oznajmia, że to na swój sposób dziwaczne i osobliwe zwierzę pojawiło się w jej sennym marzeniu, mieszkańcy wioski zaczynają panikować. Owych mieszkańców będziemy poznawać przez całą lekturę książki. Sen o okapi pochwalić się może naprawdę sporą liczbą ciekawych, lekko przerysowanych postaci. Przez większość powieści podążać będziemy za Luizą, która mierzyć się będzie z efektami proroczego snu babci. Poznamy całą jej rodzinę i dosłownie calutki wianuszek sąsiadów.
Realizm magiczny
Powieść Mariany Leky jest momentami zabawna, a czasami podczas czytania poczuć możemy cisnące się do oczu łzy wzruszenia. To książka, w której przynajmniej raz na rozdział pada jakaś mądrość, ciekawa metafora. Dlatego też nie jest to coś, co powinno się przeczytać w jeden wieczór. Delektowanie się przytuloną atmosferą sprawi, że czytelnik poczuje prawdziwe przywiązanie z bohaterami. Sen o okapi ma naprawdę wiele cudownych momentów, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Jest to też książka o radzeniu sobie z uczuciami – miłością, stratą. To melancholijne spojrzenie na życie, ale przede wszystkim na starość i przemijanie.
Dotychczas nieodkryty ssak lądowy
Mimo wielu zalet, Sen o okapi nie jest wolny od pewnych mankamentów. Najbardziej kuleje tu wątek miłosny głównej bohaterki. Wydaje się wręcz groteskowy. Niby stanowi główny filar powieści, ale jednocześnie jest bardzo naciągany. Trudno uwierzyć w to, że bohaterowie pałają do siebie tak ogromnym uczuciem, skoro widzieli się zaledwie kilka razy. Sam sen Selmy ma znaczenie praktycznie tylko na początku. Później bohaterowie zapominają o tej niezwykłym omenie praktycznie do samego końca książki. Bardzo niejasne są też uczucia rodziców Luizy. Astrid i Peter mają specyficzną relację, która nie rozwiązuje się w żaden sposób, a jedynie pozostawia w czytelniku niedosyt. Sam koniec przygody Luizy, jaki dany nam jest przeczytać jest też zupełnie nieoczekiwany i to w niezbyt pozytywnym znaczeniu tego słowa. Po dokończeniu ostatniej strony, zadajemy sobie pytanie „po co było to wszystko?”.
Okapia Johnstoni
Sen o okapi jest książką, która zbiera skrajne opinie. I mnie to nie dziwi. Zaczarowani magiczną atmosferą książki nie dostrzegą jej minusów i niedociągnięć. Tych, którzy uznają, że powieść jest o wszystkim i o niczym, nie przekona wiele argumentów chwalących powieść Leky. Jest to idealny przykład książki, na którą każdy spojrzy z innej perspektywy. Mimo paru zgrzytów, można z niej wiele wynieść. Czyta się ją lekko i daje ona szerokie pole do interpretacji. Wystarczy przeczytać sam prolog, by przepaść w niebanalnych metaforach i wczuć się w klimat. Zdecydowanie jednak nie jest to pozycja dla tych, którzy szukają wartkiej akcji i dosłownego zmierzania od punktu A do punktu B.
Zachęcamy do zapoznania się z recenzją książki Siedem wieków śmierci.