Morderstwo dla zysku. Policjant, który zacierał ślady zbrodni. Nastolatek, który zabił z zimną krwią. Brutalne pobicia. Bezwzględne burdelmamy i brudne pieniądze. Jak wyglądały śledztwa i procesy najgłośniejszych spraw kryminalnych ostatnich lat?
Sądowe znaki zapytania nie są lekturą na wieczór lub dwa – i nie jest to tylko kwestia liczby stron. Helena Kowalik ma całkiem inny styl przedstawiania zdarzeń, niż na przykład Justyna Kopińska. Ta druga, mimo drastycznych i potwornych spraw, którymi się zajmuje, opisuje rzeczywistość w lekki i przystępny dla czytelnika sposób. Dlatego przeczytałam Obłęd i Z nienawiści do kobiet w 2 wieczory… Sposób, w jaki Helena Kowalik przedstawia sprawy kryminalne, jest bardzo dokładny – autorka przytacza zeznania świadków i oskarżonych, raporty śledczych… Aż do wyroku nic nie jest jasne – wersje wydarzeń poszczególnych osób często różnią się od siebie, przez co czasami trudno zorientować się w tym, co się czyta. Powoduje to, iż momentami Sądowe znaki zapytania są mocno chaotyczne, co może przeszkadzać w lekturze. Ja czasami miałam momenty, w których nie wiedziałam, co się właściwie dzieje i kto co zrobił. Nie znaczy to jednak, że reporterka nie wykonała dobrze swojej pracy. Wręcz przeciwnie – jako czytelnik nie miałam wrażenia, żeby coś zostało pominięte, albo potraktowane po macoszemu. Pod względem rzetelności reporterskiej – na plus!
Nie dla osób o słanych nerwach
Warto też zaznaczyć, że ta książka nie jest przeznaczona dla osób ze słabymi nerwami. Szczegóły niektórych spraw są obrzydliwe, drastyczne albo po prostu poruszające. Nie każdy będzie w stanie czytać o pobiciach, zabójstwach, gwałtach… Mimo iż opisy zbrodni są podane w chłodny sposób, nieepatujący przemocą, warto wziąć poprawkę na to, że SZZ nie są lekturą dla wszystkich.
Podsumowując, jeżeli szukacie książki, którą przeczytacie w weekend, to Sądowe znaki zapytania nie są dla Was. Nie jest lekka i przyjemna, ani podana w sposób ułatwiający pochłonięcie tych niemal 350 stron naraz. Ale na pewno jest warta uwagi – szczególnie, jeśli ktoś lubi reportaże sądowe albo interesuje się sprawami kryminalnymi. Polecam jednak rozłożyć sobie lekturę na co najmniej kilka wieczorów – ze względu na sposób przedstawienia zdarzeń oraz kaliber opisanych przestępstw.