Twoja przeszłość zawsze Cię dosięgnie. Brzmi banalnie, ale za to jak bardzo prawdziwie. Niejeden psycholog potwierdzi, jak istotny wpływ ma ona na naszą osobowość i życiowe decyzje. W tym kryminale przysłowiowe stare czasy niewątpliwie grają pierwsze skrzypce. Mgła Cię zaskoczy.
Miasto gasnących świateł. Mgła to debiut młodej pisarki, Aleksandry Świderskiej. Choć nazywa się ją emigrantką z doświadczeniem, fabuła książki rozgrywa się w naszej jakże niedoskonałej Polsce. Wśród wielu niewiadomych i widma kolejnych morderstw, detektyw Adam Aleksandrowicz będzie próbował odnaleźć się w nowej roli. Dotychczas tworzył niezawodny duet z policjantką Soytą, ale tym razem – jak się okazuje – do tanga trzeba trojga.
Mów mi pięknie
Będąc szczerą, pierwsze kilkadziesiąt stron nie napawały mnie optymizmem. Szło jak po grudzie i właściwie czułam się rozczarowana, bo tak bardzo chciałam dobrze zacząć mój tegoroczny sezon czytelniczy. Zastanawiałam się, czy to kwestia stylu autorki, czy gorszego dnia. Wszystkie gwiazdy na niebie wysyłały mi znaki, że to chyba nie będzie najlepsza książka na mojej nieistniejącej półce. Na szczęście na konstelacjach się nie znam, więc je zignorowałam i brnęłam w tę przygodę dalej. O dziwo – im dalej w las, tym lepiej. Nie spodziewałam się po kryminale tak poetyckiego języka. Pisarka znalazła idealny balans i zastosowała go jedynie w opisach, a nie w dialogach. Dzięki temu nie mamy wrażenia nienaturalności albo napompowanego patosu. Wprost przeciwnie – dobrze odzwierciedlają sytuacje i przemyślenia bohaterów.
Zauważyłam u autorki tendencję do stosowania paralelizmu składniowego oraz anafory. Nie odebrałam tego zabiegu jako błąd (raczej nie miałoby to racji bytu), lecz wzięłam za mechanizm skłaniający do refleksji. Spodziewałam się litanii wulgaryzmów – ekhem, kryminał – jednak został zachowany umiar. Poczułam niezmierną satysfakcję, bo nic mnie nie bardziej nie denerwuje jak kur…czaki w co drugim zdaniu. Dialogi nie brzmiały sztucznie, a zdarza mi się to zauważać w innych polskich książkach. Ograniczyłabym jednak liczbę pytań, jako tych niedopowiedzeń, ponieważ przy tak dużej liczbie wybijają z rytmu.
Niby coś, a trochę nic
O ile do języka nie mam zastrzeżeń, o tyle do bohaterów… No, muszę się przyczepić. To są naprawdę ciekawi ludzie i tak bardzo mi brakowało pogłębionej kreacji, zwłaszcza Adama. Właściwie znamy jedynie elementy i wydarzenia niezbędne do zrozumienia fabuły. Jego przemyślenia również się w książce znalazły, ale wydają mi się dość powierzchowne. Miałam tak wiele pytań, a dostałam tak mało odpowiedzi. I Elka… jaka to jest charyzmatyczna kobitka! Z początku jej nierozwinięty wątek uznawałam za słuszny, jednak pod koniec stwierdziłam, że chcę więcej. Wiem, to nie jest książka o niej, ale zdecydowanie powinna mieć swoje pięć minut. Mimo zainteresowania powyższymi osobami, niewątpliwie moje serce skradł Konrad, pewny siebie i nie do końca bez skrupułów gangster. Tę wysoką pozycję w osobistym rankingu nie zajął dzięki wyglądowi i wpływom (stereotypy, tfu). Urzekł mnie poczuciem humoru i umiejętnością biegłego posługiwania się ironią – toż to cechy jak powietrze! Przypomina mi Magnusa Bane’a – kto wie, ten wie – dlatego też trafił do grona mych ulubionych bohaterów.
Ruch ośmiu gwiazdek?
Choć z pozoru to zwykły kryminał, należy doszukiwać się drugiego dna. Autorka zgrabnie przemyciła wątki polityczne, dzięki czemu możemy trochę poznać i ją. Coraz bardziej smutna polska rzeczywistość ma swoje odbicie w życiu głównych bohaterów. To nie tylko ciche układy w wielkim świecie biznesu, ale także określone postrzeganie pozycji kobiet oraz dyskryminacja społeczeństwa LGBT. Momentami nie mogłam zdusić rosnącego we mnie gniewu, ale wiemy, jak jest na tym marnym łez padole.
Proszę Państwa, werdykt
Mgła to źródło wielu motywów. W interesujący sposób przedstawiono zwłaszcza miasto. Poprzez liczne analogie autorka stara się pokazać czytelnikowi tę drugą stronę lustra. Nie wszystko jest takie, jak się nam wydaje – sekretne korytarze ludzkich występków są na to niezbitym dowodem. Sam tytuł możemy interpretować na różnorakie sposoby, ponieważ tytułowa mgła spowija nie tylko Wrocław, lecz również samych bohaterów. Akcja nie biegnie w zastraszającym tempie, co ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony nie da się pogubić, ale dla żądnych wrażeń to chyba będzie za mało. W kilku momentach dominował wątek miłosny i chciałoby się więcej kryminału w kryminale. Mimo tego ostatni rozdział wynagrodził mi wszystko – czytałam ze wstrzymanym oddechem. Nie do końca przekonał mnie wątek nawróconego gangstera, ale wiem, że fikcja rządzi się swoimi prawami. O dziwo, odkryłam sprawcę dość wcześnie. I żeby nie było – to nie przez zbyt łatwe przesłanki lub nadmierną prostotę fabuły (a ja rzadko łączę kropki nawet w takich). Ot, gdybanie, ale trafne.
Mgła to bardzo dobra propozycja szczególnie dla zaczynających przygodę z tym gatunkiem. Czytając ją, przypominały mi się kryminały innej polskiej autorki, która publikuje już dobrych parę lat. To za sprawą tego samego miejsca akcji (Ojca Mateusza też tam powinni nagrać) oraz ogólnej atmosfery. Mimowolnie porównałam obydwie pisarki… I choć Aleksandra Świderska jest świeżą debiutantką, to wcale nie odstaje warsztatem od tej doświadczonej, bardzo poczytnej.