Najdziwniejsza książka roku, czyli „Króliczek” M. Awad [recenzja]

0
262
Króliczek

Przeglądając social media, a konkretnie to hasztagi, które bezpośrednio dotyczą świata literatury, łatwo można odnieść wrażenie, że niektóre książki przewijają się tam znacznie częściej niż inne. Króliczek Mony Awad na pewno jest w Internecie widoczny. Trudno przeoczyć tak intensywnie różową okładkę. Trudno też przejść obojętnie od wypisanych na niej zachęcających słów Margaret Atwood: „Króliczku, jesteś taka genialna!” No właśnie – czy ta trudna do sklasyfikowania książka faktycznie jest taka dobra?

Białe futerko, czerwone oczy

Szkoła pisania Warren to bardzo specyficzne miejsce. Samantha od początku nie może się odnaleźć nie tylko w budynku akademii, ale także w swojej własnej, małej klasie. Wraz z nią na warsztaty uczęszczają jeszcze tylko cztery dziewczyny – Króliczki, bo tak właśnie na siebie mówią, albo jak woli Samantha – Koczkodany. Dziewczyny w swoim zamkniętym, elitarnym kręgu zajmują się głównie pisaniem, eksperymentowaniem i komplementowaniem siebie nawzajem. Są słodkie do granic możliwości. Wyglądają jak ciasteczka polane lukrem, a ich urocze minki i piskliwe głosiki każą nam wątpić, że mamy do czynienia z dorosłymi kobietami. Pewnego dnia ich nastawienie do wykluczonej z grona koleżanki zmienia się i Samantha otrzymuje zaproszenie na wieczór w ich towarzystwie. Im bardziej jej więź z nimi będzie się pogłębiać, tym bardziej krucha stawać się będzie jej przyjaźń z Avą – nienawidzącą Warren artystką.

Arcyciekawe, arcybanalne

Króliczek jest od początku do końca bardzo specyficzny. Płynięcie przez fabułę to balansowanie na granicy snu a jawy. Atmosfera jest oniryczna, a my czasami musimy czytać między wierszami. Styl Awad też jest specyficzny i bardzo charakterystyczny, a co ciekawe – przez całą powieść zupełnie się nie zmienia. Mroczny klimat tajemnicy utrzymuje się przez pełne czterysta stron. Ta konsekwencja sprawia, że cała powieść to gra niedopowiedzeń z halucynacjami i coraz dziwniejszymi wydarzeniami. Właściwie nigdy nie wiadomo, co może przynieść nam przewrócenie strony. To, czego na pewno nie można odmówić autorce to niesamowitego talentu operowania słowami. Czasami Awad idzie po bandzie – opisy strojów i literackich wypocin jej bohaterek są tak dziwne, że aż zahaczają o przesadę. Mimo to, Króliczek z pewnością będzie ucztą dla tych, którzy oczekują czegoś więcej poza prostymi konstrukcjami zdań i akcją, która zmierza od punktu A do punktu B. No właśnie, to ostatecznie, dokąd w końcu zmierzamy?

Na pograniczu

W tym ocieraniu się o absurd tkwi pewien problem. Można przesadzić. Czy Mona Awad przesadziła? To zależy. Na pewno znajdą się czytelnicy, którzy oczarowani stworzonym przez nią cukierkowo-baśniowym uniwersum wybaczą wszystko, a pewnie powiedzą, że chcieliby więcej. Znajdzie się też grupa, która uzna, że to co czytają ma niewiele sensu. Sięgając po tą pozycję, trzeba mieć na uwadze, że surrealizmem ociekać będzie każda jej strona. Alicja w Krainie Czarów w wersji dla dorosłych. Króliczek jest też trudny do określenia pod kątem gatunkowym. Niby to literatura piękna, ale właściwie to wiele w niej grozy, weird fiction (zresztą Awad wielokrotnie wspomina Lovecrafta, jego miasto i mitologię). Jeśli kogoś w księgarni zachęciła różowo-żółta okładka ze zwierzątkiem na środku to może się późnej konkretnie zdziwić, bo Króliczek nie stroni od elementów brutalnych i bywa straszny.

Zwierzyniec

Najciekawszym punktem powieści miały być chyba tytułowe króliczki, czyli pastelowe dziewczęta, pachnące świeżo upieczonymi muffinkami z kolorową posypką. I tak jak ich fizyczna kreacja wypada znakomicie – czytając opisy ich kremowej skóry, muśniętych balsamem warg i koronkowych spódnic, można zakochać się w ich porcelanowych buźkach i niemożliwym do osiągnięcia perfekcjonizmie, tak gdyby zapomnieć o wyglądzie to wszystkie cztery dziewczyny byłyby zwyczajnie… puste w środku i praktycznie identyczne. Początkowo może miało to inaczej wyglądać. Może miały one być czterogłową bestią i ten zabieg upodobnienia ich do siebie jest celowy? Ostatecznie jednak każda z nich jest oddzielnym bytem. Bytem, który nie ma osobowości, poza byciem słodką. Szkoda, że nie zdecydowano się na jakieś rozwinięcie ich charakterów. Definiują i różnią je właściwie pojedyncze elementy strojów. Jedna nosi opaskę ze zwierzęcymi uszami. Druga jest bardziej blada i tym podobne.

Potrawka z królika

Sama twórczość bohaterek też jest niewykorzystanym potencjałem. Szkoła pisania, a nasza bohaterka przeżywa twórczy kryzys, no dobra. Wszyscy uwielbiamy motyw artysty poszukującego swojej muzy, pragnącego odzyskać wenę. W kontekście głównej bohaterki bardzo brakowało mi tych zmagań z własnymi ograniczeniami. Były gdzieś napomknięte, ale to za mało. Plus jest taki, że Króliczek na pewno jest lekturą, która zapadnie w pamięć na dłużej. Nieważne, czy czytelnik uzna ją za dobrą, czy złą. Jest oryginalna, co na coraz szybciej rozwijającym się rynku książki i w obliczu setek premier jest godną podziwu cechą. Niestety, taki chaos wielu rozczaruje, niektórych zmęczy, a inni przepadną i będą czekać na tłumaczenia kolejnych książek autorki. Króliczek na pewno doczeka się skrajnych opinii. Warto dać szansę tej pozycji, jeśli nie odrzuca nas oniryczna mgiełka roztaczająca się nad całą fabułą. Jeśli lubimy nieoczywiste rozwiązania i pogmatwane historie, może się to okazać strzałem w dziesiątkę.

Króliczek ukaże się nakładem wydawnictwa Poznańskiego już 8 listopada!


Zachęcamy do zapoznania się z recenzją książki Zwykła przyzwoitość Wojciecha Chmielarza.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments