„Jerozolimska plaża”, czyli historie niezakończone [recenzja]

0
137
Jerozolimska plaża

Chyba każdy kiedyś odlatywał myślami gdzieś daleko, filozofując na przeróżne tematy. Tematy, które może nie są niezbędne do codziennego życia, jednak czy wszystko musi mieć jakiś nadrzędny cel? Niejako w takim klimacie jest Jerozolimska plaża, czyli czternaście opowiadań od Iddo Gefena.

Krótkie opowiadania mają zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Dla tych drugich najpoważniejszą wadą tej formy jest fakt, że w tak krótkim utworze nie da się zawrzeć wszystkiego. Niezaprzeczalnie jest to prawda, jednak to właśnie dlatego ta druga grupa je tak uwielbia. Bo czy wszystko musi być wypowiedziane (czy też: napisane)? Czasami właśnie ta cząstka tajemnicy sprawia, że zapamiętujemy pewne sytuacje. Może dlatego, że ciągle o nich myślimy? Co stało się dalej, dlaczego ktoś postąpił tak, a nie inaczej? Właśnie taka jest Jerozolimska plaża autorstwa izraelskiego prozaika, Iddo Gefena.

Książka, w której znajdziemy czternaście krótkich opowiadań, to dosyć świeża pozycja. Wyszła w czerwcu 2023 nakładem Wydawnictwa Znak. Kto będzie zadowolony z lektury? Jak już wyżej zostało ustalone, miłośnicy opowiadań z pewnością będą ukontentowani. Inną grupą, która z uznaniem pokiwa głową, będą ci, którzy lubią porozmyślać na różne tematy. Mówiąc różne tematy, mam na myśli naprawdę abstrakcyjne kwestie. Myśleliście kiedyś o tym, jak powstają sny? Nie chodzi o naukowe i racjonalne wyjaśnienie tego tematu. Może za produkcją nocnych fantazji stoją… firmy zajmujące się snami? Tylko wtedy czemu raz na jakiś czas stykamy się z koszmarami?

Właśnie ten motyw, z fabryką snów, był poruszony w jednym z opowiadań Iddo Gefena. Wracając jednak do pytania, komu może podpasować ta pozycja – nawet jeśli nie jesteście zwolennikami krótkich form, spróbujcie. Z czystym sumieniem przyznaję, że warto. Wciąga bez reszty. W końcu coś musiało sprawić, że studio producenckie Ryana Goslinga kupiło prawa do ekranizacji, prawda? Taka informacja widnieje z tyłu książki.

Co oprócz fabryki snów?

Każda z historii w Jerozolimskiej plaży jest jakby z innej bajki. Jedne są bardziej realistyczne, a drugie to totalny kosmos – dosłownie. W końcu wycieczki galaktyczne na wyciągnięcie ręki z piątego opowiadania Dziewczyna, która mieszkała blisko Słońca nie są codziennością. W realnym życiu raczej nie spotkamy się też z urządzeniem, które pozwala słyszeć myśli innych, jak w 101.3 FM lub z maszyną umożliwiającą dzielenie się wspomnieniami z najbliższymi z Jak pamiętać pustynię?. Chociaż gdyby takie cuda techniki byłyby dostępne, może żyłoby się wszystkim łatwiej?

Bohaterowie i ich losy nie dają na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Jednak ich historie skłaniają do rozmyślań typu co by było gdyby albo co ja bym zrobiła na ich miejscu. W paru momentach złapałam się na tym, że po skończonym opowiadaniu nie mogłam zacząć kolejnego, bo musiałam to w pewien sposób przetrawić. Inna sprawa, że należę raczej do fanów otwartych zakończeń, których było mnóstwo w Jerozolimskiej plaży.

Sprawa różnorodności podobnie ma się z bohaterami każdego opowiadania. To zarówno kobiety, jak i mężczyźni, w różnym wieku. Zmagają się oni z różnymi problemami i po prostu z życiem. Szukanie sensu istnienia, zmaganie się ze stratą bliskiej osoby, odnajdywanie się w otaczającym świecie – to akurat nie brzmi obco i nadzwyczajnie.

Warto również wspomnieć o zróżnicowaniu każdego rozdziału-opowiadania pod względem tego, jak jest napisany. Znaczna większość przybiera standardową formę opowiadania – są opisy, dialogi, odczucia bohaterów. Jednak kilka jest znacząco innych. Przykładowo, Muchy i jeże to niejako wiadomość do brata bohatera. Czytelnik wciela się w rolę starszego rodzeństwa i – nie ukrywam – to opowiadanie troszkę ścisnęło mi gardło. Natomiast Podręcznik dla nowych konsultantów, jak wskazuje sam tytuł – niejako fragment podręcznika z zapisanymi rozmowami z konsultantami telefonicznymi.

Jak już wspominałam, każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie. Rozpiętość zarówno tematyczna, jak i formy, jest tego niemalże gwarantem. Jednak co łączy każdą z historii? Ano, pewna doza smutku. W tym wypadku również znajdziemy jego różne odmiany i przyczyny. Niektóre z opisywanych stanów Czesi mogliby z łatwością nazwać ich rodzimym słowem litost, które znaczy tyle, co bolesny stan, spowodowany przez odkrycie własnej nędzy. To czeskie określenie idealnie opisuje nastrój Jerozolimskiej plaży.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments