O komunikowaniu powiedziano już chyba wszystko. Jednak nadal powstają kolejne książki o tej tematyce. Tym razem skupimy się na Jak dogadać się z każdym i w każdej sytuacji.
Autorzy – Laurence i Emily Alison – powołują się w swojej książce na przeprowadzone przez siebie badania oraz doświadczenie nabyte podczas przesłuchiwań i ich pracy jako psychologów. Państwo Alison podzielili wnioski płynące z ich badań na dwie części. Jedna to “instrukcja polepszenia kontaktu z innymi ludźmi”, czyli 4 filary metody badaczy: uczciwość, empatia, autonomia i refleksja. Druga to 4 podstawowe style komunikacji – radzenie sobie z konfrontacją, kapitulację, zdobywanie kontroli i budowanie współpracy – przedstawione jako…zwierzęta.
Prawdy stare jak świat i poparte badaniami
Przyznam, że byłam nieco uprzedzona do tej książki. Z reguły unikam poradników – nigdy nie wdrażam przeczytanych rad w życie, zresztą wolę powieści, opowiadania i literaturę faktu. Sam wstęp książki również nie był dla mnie super zachęcający… Jeszcze przed pierwszym rozdziałem mamy zapewnienie, jak bardzo pomocne będą dla nas rady znajdujące się w Jak dogadać się…. Że pogłębią nasze relacje, pozwolą nawiązać nowe, itd. Otrzymujemy również argument, że ta metoda działa, bo działa w życiu prywatnym i zawodowym – a jakże! – autorów. Dostajemy też teksty o tym, że samotność nie służy ludziom, że komunikacja jest jak mięsień, który trzeba ćwiczyć. Że introwertycy nie lubią widywać się z ludźmi, ale muszą, bo wszyscy tego potrzebujemy. Badacze przywołują liczne badania i statystyki mające wyryć w głowie czytelnika komunikat – musisz dbać o relacje międzyludzkie, bo bycie kochanym i bliskość z innymi ma bezpośredni wpływ na twoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Klasyk – jako introwertyk słyszałam to mnóstwo razy… Nowe nie były też dla mnie wzmianki o mowie nienawiści. Wszyscy wiemy, że hejt nie pomaga w nawiązywaniu wartościowych relacji, a obrzucanie kogoś błotem nic nie daje.
Trochę o narracji
Sam styl pisania tej książki nie przemówił do mnie. Oczywiście, poza złotymi radami w stylu: “Nawiązuj głębokie relacje z bliskimi”, mamy również masę przypomnień o byciu empatycznym i akceptowaniu uczuć innych, oraz o tym, żeby nasz komunikat był jasny i czytelny. Że powinniśmy być asertywni – szanując uczucia innych, wyrażać swoje. Mamy także opisy sytuacji, które mają nam pokazać , że zdrowa komunikacja działa cuda. Jednym z takich przykładów jest historia z życia Emily: gdy miała 19 lat, była świadkiem zatrzymania pijanego mężczyzny, który awanturował się i groził swojej dziewczynie i bezdomnym zgromadzonym w schronisku dla bezdomnym, w którym owa dziewczyna pracowała. Emily była w towarzystwie drobnej policjantki. Cała sytuacja przebiegła dosyć szybko – policjantka, mówiąc jak do małego dziecka, przekonała pijanego mężczyznę, żeby spokojnie pozwolił zabrać się na komisariat. Moim zarzutem tutaj jest sposób opisywania…wszystkiego. Narracja Jak dogadać się… jest przepełniona naiwnym przekonaniem, że wszystko da się załatwić poprzez konstruktywną komunikację. Czytając, czułam się jakbym dostała reklamę produktu. “Masz problem z relacjami? Nauczymy cię, jak to zmienić! Narzekasz na brak relacji albo na samotność? Zastosuj naszą metodę – jest lekarstwem na wszystko!”. Absolutnie nie przemawia do mnie narracja pełna złotych rad, które słyszałam setki razy i poparta sytuacjami, opisanymi w iście banalny sposób. Gdyby pozbawić tę książkę tego przesadnego entuzjazmu i wpychania czytelnikowi czegoś, co ma być odkrywcze, a wcale takie nie jest, lektura Jak dogadać się z każdym i w każdej sytuacji byłaby o wiele strawniejsza. Trudno mi powiedzieć, czy to kwestia tłumaczenia – nie czytałam oryginału, ani nie miałam go w ręce. Być może po prostu autorzy postanowili opisać swoje metody w taki, a nie inny sposób. Nie zmienia to jednak faktu, że czytanie tej książki szło mi jak krew z nosa…
Jeden jedyny plus…
Ale nie mogę całkiem spisać tej książki na straty. Jest pewien, dosyć formalny, plus. Wynika on z tego, że tę książkę pisała para psychologów – są to przypisy, znajdujące się na końcu. Większość tytułów jest po angielsku – po polsku wychwyciłam 2 pozycje. Ale są to zarówno książki, jak i artykuły oraz film wideo. Dla osób zainteresowanych tematem prawdopodobnie znajdzie się coś ciekawego. Zwłaszcza, jeżeli ktoś dobrze radzi sobie z czytaniem po angielsku tekstów innych niż artykuły lub podręcznik. Jednak jeżeli ktoś jest wkręcony w temat komunikacji i budowania wartościowych relacji, nie sądzę, żeby znalazł tu coś odkrywczego.
Podsumowując…
Dla mnie ta książka jest jak pudełko płatków śniadaniowych, ale bez zawartości. Piszę to z przykrością, bo dla mnie książka – jakakolwiek – powinna coś ze sobą nieść. Jak dogadać się… nie przyniosło mi nic, niczego nowego nie wniosło. Jest napisana w zniechęcający sposób i naszpikowana frazesami, które już słyszałam. Gdybym sięgnęła po tę książkę kilkanaście lat temu, pewnie bym wyniosła z niej dużo więcej. Pewnie nie byłabym też taka krytyczna wobec narracji, jaką podjęli autorzy.
Jeśli lubicie poradniki i dopiero zaczynacie się interesować relacjami i komunikacją w taki “książkowy” sposób, to jak najbardziej – może przypaść Wam do gustu. Jednak, jeżeli jesteście “wkręceni” w tę tematykę, to nie dowiecie się niczego nowego.